23 lut 2016

Co w torbie piszczy?

Kiedy Dziewczyny z Ładnebebe zaprosiły mnie do udziału w akcji #mamissimalovesskiphop organizowanej wraz ze sklepem Mamissima.pl i marką SKIPHOP, bez wahania zgodziłam się wziąć udział. 
Tematem przewodnim okazała się być "torba Mamy" i krótka opowieść o tym, jak szykujemy się do wyjścia z domu.




Nauczyłam się już, że niezależnie od czasu, który spędzimy poza domem, mam ze sobą zapas rzeczy, które mogą być przydatne w różnych sytuacjach. Torba bywa więc mniej lub bardziej zapakowana, ale ZAWSZE znajduje się w niej nasz "pakiet podstawowy". 
  • Na co dzień, w domu, zdarza mi się być roztargnioną. Zbyt często przekłada się to na sytuacje, w których jestem zła i zestresowana. Nauczyłam się więc, że wyjścia z domu "szykuję" sobie wcześniej (np. kiedy Chłopiec śpi), i kiedy już-już  się zbieramy, nie muszę biegać i szukać potrzebnych rzeczy. Dorze mieć też torbę spakowaną "na gotowo" odłożoną w miejsce, w którym każdy bez problemu ją znajdzie - w sytuacjach awaryjnych można tylko złapać ją w locie i wyjść będąc pewnym, że wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy ma się ze sobą.
  • W torbie mam ZAWSZE przygotowane zestawy ratunkowe. Pierwszy: w razie nagłego głodu - owocowe saszetki, ciasteczka, czy krojone owoce ratują sytuację, kiedy dopada nas niespodziewany głód, lub po prostu mamy ochotę coś pochrupać,a także picie, na przykład w wygodnym stalowym bidonie, który utrzymuje temperaturę napoju. Drugi: pieluszkowo-ubraniowy. Zapas jednego i drugiego sprawia, że choćby-nie-wiem-co nam się przytrafiło - damy radę się ogarnąć. Trzeci: zajmujący czas i uwagę - ulubiona zabawka czy książeczka pomagają w sytuacjach, w których potrzeba chwili cierpliwości.
  • Pamiętam także o sobie - duża ilość kieszonek w naszej torbie ułatwia posegregowanie rzeczy na te, które należą stricte do Mamy,  oraz na te, które potrzebne są Chłopcu. Noszę ulubiony krem (mycie rąk i naczyń milion razy dziennie robi moim dłonią kiepski PR), telefon i notatnik z długopisem- nigdy nie wiem, kiedy wpadnie mi do głowy myśl, którą chciałabym umieścić później we wpisie na blogu.
  • Był moment, kiedy pakowałam o wiele za dużo. Dźwiganie na jednym ramieniu wypchanej po brzegi torby, a na drugim 11to kilogramowego Chłopca, stało się uciążliwe. Teraz trzymam się listy "musthaves" i nie pakuję nic więcej - nasze zestawy sprawdzają się idealnie.
  • W ostateczności, kiedy sytuacja jest podbramkowa i Chłopiec marudzi, bo jest znudzony, a jesteśmy poza domem i nie mam jak zająć Go zabawą... daję torbę. Zawsze pomaga. W końcu tyyyle w niej ciekawych rzeczy.




Wózkowe torby SKIPHOPa to coś, co powinno znaleźć się w szafie każdej Mamy. Są pojemne, ładnie wykonane (często wcale nie wyglądają wózkowo) i bezproblemowe w utrzymaniu w czystości. Dodatkowo masa kieszonek, w które są zaopatrzone, genialne porządkuje nam to, co w torbie się znajduje. Polecam i będę polecać, bo to moja druga torba tej marki, która sprawdza się w 100%.




Ładnebebe, dziękuję za zaproszenie do Waszej akcji!

Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka.

16 lut 2016

13miesięcy - zmiany.

Dziś chciałabym Wam napisać o kilku rzeczach, które zmieniły się w naszym mieszkaniu odkąd pojawił się Chłopiec. Bo tego, że mieszkanie zmienia się wraz z pojawieniem się dziecka po prostu nie da się uniknąć.

Po pierwsze i najważniejsze: pojawiły się elementy mające na celu zabezpieczyć przestrzeń w taki sposób, aby była przyjazna dla Malucha. 

Przede wszystkim - bramka zainstalowana na szczycie schodów. Nie chcę nawet myśleć, co by było gdyby jej nie było... Musiało wejść nam w nawyk zamykanie jej za każdym razem kiedy schodzimy i wchodzimy po schodach. Teraz już nawet o tym nie myślę. Stało się to dla mnie tak naturalne jak zapalanie światła kiedy robi się ciemno, czy mycie rąk po przyjściu do domu.




























Zabezpieczenia na szafkach w kuchni - niestety w dolnej szufladzie mamy talerze, w wyższej słoiczki w przyprawami, a w szafkach szklane misy i garnki. I o ile same garnki są nietłukące (robią jedynie hałas), o tyle ich szklane pokrywki nie są najlepszymi zabawkami.

Piekarnik fabrycznie wyposażony był w blokadę "antydzieciową", więc z nim nie było problemu. Musimy tylko uważać, bo pomimo iż jego szyba miała się nie nagrzewać, to pieczenie powyżej 180*C sprawia, że jednak jest gorąca.

Kontakty - ten w pokoju Chłopca ma założone zabezpieczenie. W jego zasięgu znajdują się jeszcze dwa - jeden w sypialni (którą w ciągu dnia zamykam i raczej nie ma do niego dostępu, a jeśli wejdzie - wchodzę razem z nim), a drugi na korytarzu. Ten drugi był ciekawy przez chwilę. Widzę, że systematyczne "odganianie" Chłopca i odwracanie jego uwagi zdało egzamin - nie jest już interesujący. Zresztą i tak jeśli znajduje się w jego pobliżu, to któreś z nas ma kontrolę nad sytuacją.

Po drugie: kwiaty. Kiedyś miałam ich bardzo dużo. Stały na parapetach, na podłodze, na szafkach. Duże wydałam, mniejsze postawiłam wysoko. I tak naprawdę stało się to o tyle naturalnie, że przygotowaliśmy w taki sposób przestrzeń już wtedy, kiedy w naszym domu pojawiła się Figa. Wiele roślin ma niebezpieczne, trujące części. Lepiej ich unikać - zarówno przy dzieciach jak i zwierzakach. A jeśli już decydujemy się zostawić rośliny w domu (jak my), postawmy je w miejscach niedostępnych dla Szkrabów.




























Po trzecie: kolor! Tak jak kiedyś kojarzona byłam z szarościami (nazywanie mnie Mrs Grey zobowiązuje) tak teraz wiem, że coraz więcej osób rozpoznaje mnie po... doborze kolorów. Miód, brudna mięta, turkus, ostatnio modny "petrol"... Doskonale czuję się w kolorach. I coraz chętniej otaczam nimi nie tylko Chłopca, ale i... samą siebie. I wiecie co? Doskonale czuję się we wnętrzach ożywionych kolorem, a surowe, skandynawskie wnętrza z przyjemnością... oglądam na zdjęciach.




























Po czwarte: naturalne "przemieszanie" przestrzeni. A właściwie powinnam napisać: wkroczenie Chłopca na "nasz" teren. Moje włóczki już nie są tylko moje - wspaniale nadają się do zabierania i rozrzucania po całym domu, a duży pokój już nie jest "naszym salonem" tylko powiększeniem przestrzeni do zabawy. I wiecie co? To jest tak naturalne, że przestałam się tym tak strasznie przejmować. Tak po prostu jest. I naprawdę to uwielbiam, bo lubię poczucie, że dom żyje jego mieszkańcami.


Po piąte: zyskałam dużo luzu w kwestii urządzania wnętrz. Kiedyś chciałam aby wszystko było idealnie, pod linijkę. Kiedy zrobiliśmy remont, drżałam o świeżo wycyklinowaną i polakierowaną podłogę. Martwiłam się utłuczonym kubeczkiem i złościłam na nieudany projekt DIY. Teraz zrzucane na parkiet klocki, przerwana w połowie praca i zbity talerzyk nie mają już dla mnie takiego znaczenia. Lubię sposób w jaki zmienia się nasz dom. Dostosowuje się do naszych obecnych potrzeb. Lubię widzieć w nim nas i dorastającego Synka. To nasze miejsce.

Ciekawa jestem jak u Was zmieniły się domy, kiedy pojawili się w nich mali lokatorowie? Dajcie koniecznie znać!

Pozdrawiam Was ciepło,
Agnieszka.

4 lut 2016

kilka słów o przyzwyczajeniach.

Kiedy T. się urodził naturalnym dla nas wyborem miejsca do spania było postawienie kołyski obok naszego łóżka - w sypialni. Karmiony piersią Chłopiec często spał po prostu z nami, bo łatwiej było mi właściwie śpiąc karmić małego Żuczka, niż wstawać i odkładać go za każdym razem do kołyski. Ze spaniem w ciągu dnia było baaaardzo różnie. Nieregularne, krótkie drzemki to była moja zmora. Ciężko zaplanować jakkolwiek dzień, kiedy nie do końca jest się pewnym, w jakim humorze będzie Twoje dziecko - skądinąd z Twojej własnej winy. Bo z czego tu się cieszyć, kiedy jesteś zmęczony lub głodny i nikt nie umie tego przewidzieć?




Dzieci potrzebują rytmu. Schematu, za którym podążać będą rodzice i opiekunowie malucha, aby ułatwić mu funkcjonowanie i odnalezienie się w codzienności. Ja nauczyłam się tego kilka miesięcy temu. Nasz plan dnia jest do znudzenia przewidywalny. Ale to bardzo ułatwiło moje relacje z Synkiem. 
Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda nasz zwykły dzień w ciągu tygodnia to poniżej krótka rozpiska:
  • Pobudka 6:30-7:30
  • Śniadanie z Rodzicami 8:00 - 8:30 / staramy się znaleźć moment, aby uczyć Chłopca, że posiłki możliwie jemy wszyscy razem
  • Zabawa z Mamą 9:00 - 11:00
  • Kaszka przed drzemką i drzemka 11:00 - 13:00
  • Chrupka/owoc w łapkę
  • Obiad 14:00
  • Spacer do ok 16:00
  • Powrót do domu i podwieczorek (jogurt/budyń/kisiel/owoc)
  • Powrót Taty i zabawa do ok 18:30
  • Kąpiel 19:00-19:30
  • Mleko przed spaniem i spanie ok 20:00
  • Przebudzenie na mleko ok 24:00-1:00
  • Sen do rana (czasami z pobudką na odnalezienie smoczka,czasami bez)
Dzięki temu prostemu planowi łatwiej mi ogarnąć codzienne obowiązki, bo wiem kiedy mogę spodziewać się drzemki (jak np. teraz kiedy piszę post), łatwiej zrozumieć powody do marudzenia (głód) i generalnie czuję się po prostu pewniej. Wypracowaliśmy pewien rytm i staramy się go trzymać. Uwierzcie mi, że drastyczne odchodzenie od planu nie kończy się dobrze. Oczywiście nie mówię o zmianach np.zabawy na wyjście na basen (chodzimy co niedzielę), bo to oczywiste,że kiedy przychodzi weekend, to dni różnią się od tych w ciągu tygodnia, ale przesuwanie stałych, istotnych punktów jak drzemka czy pora obiadowa zazwyczaj kończy się niezadowoleniem i płaczem. Jestem zdania, że nie należy fundować swoim dzieciom takich atrakcji, więc to dla mnie absolutnie "niezmienialne" punkty programu.



Kiedy przenieśliśmy T. do jego pokoju miał ok 9ciu miesięcy. Budził się częściej i na dłużej. Teraz jest już coraz lepiej. Mam wrażenie, że powoli odnajduje ukojenie, kiedy po całym intensywnym dniu (odkąd zaczął chodzić mam wrażenie, że robi kilometry!), kładziemy go w wywietrzonym pokoju, w miękkiej chłodnej pościeli. Do łapki dostaje butelkę mleka i pomału, pomału się wycisza. Oczywiście są takie dni, kiedy wypije pół butelki i dalej hasa. Ale są i takie, kiedy słodko przymyka oczka, słucha nucącego coś Taty i odpływa. Mam nadzieję, że ta nasza rutyna przyniesie efekty w postaci umiejącego wyciszyć się i odpocząć Chłopca. Wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze. Może już wkrótce całe przespane nocki staną się codziennością? Trzymajcie za nas kciuki!


Fotelik - Muzpony

Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka