24 wrz 2014

no i przyszła jesień.

Dziś rano, kiedy wypuszczałam Figę do ogrodu, pierwszy raz poczułam, że jest naprawdę zimno! Oho, czyżby to jesień? 2*C o poranku nie pozwalają zapomnieć, że pomimo słońca w ciągu dnia, tak naprawdę zmieniła się pora roku. Lato odeszło zostawiając po sobie kwitnące w ogrodzie kwiaty i smak owoców zamknięty w słoikach.
Teraz w naszej kuchni królują dynie. Uwielbiam zapach pieczonego puree. Chętnie podjadam pieczoną dynię prosto z blaszki - czasami lekko doprawioną solą. Lubicie tak?


































W kuchni zawsze towarzyszy mi ona. Ciekawska i radoście merdająca ogonem, kiedy widzi że jakiś pyszny kąsek szykuje się właśnie dla niej. Tym razem bacznie obserwowała moje kuchenne działania i zaglądała do piekarnika kiedy piekłam dyniowe ciasteczka. Są bardzo... "nieciasteczkowe". Trochę przypominają muffiny. Są korzenne i pyszne jeszcze lekko ciepłe. Z podanych poniżej proporcji wychodzi ok 25 ciasteczek średniej wielkości.

Potrzebujemy:

2,5 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczkę proszku do pieczenia
1 łyżeczkę sody
2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki soli
2/3 kostki miękkiego masła
1 szklanka cukru
1 szklanka puree z dyni
1 jajko

Masło utrzeć z cukrem, dodać jajko i dyniowe puree. Wszystko zmiksować i dodaćsuche składniki - mąkę, proszek, sodę, sól, cynamon i gałkę muszkatołową. Wymieszać wszystko do połączenia. Wykładać na blaszkę wyłożoną papierem przy pomocy dwóch łyżek - łatwiej zachowamy podobną wielkość porcji. Piec ok 20min w 175*C.

































Kilka ciastek i wielki kubek herbaty z cytryną potrafią uratować najgorszy dzień. Polecam!

A co do jesiennych klimatów... Widzieliście jesienną kolekcję ZARA Home Kids ? Ja przepadłam i oczywiście na oglądaniu się nie skończyło...


Uwielbiam ich klimaty, a lookbook'i zarówno odzieżowe jak i wnętrzarskie w wykonaniu Zary sprawiają, że tracę głowę...

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
Agnieszka.

23 wrz 2014

summer SALE!

Czas na ogarnięcie przestrzeni w okół siebie i zrobienia miejsca na... nowe. Pokój który pierwotnie miał być salonem, będzie pokojem dla Malucha. Zatem jadalnia będzie spełniała funkcję pokoju dziennego - salonu i jadalni w jednym. Ograniczone miejsce na dodatki sprawiło, że postanowiłam znaleźć części przedmiotów miejsca w nowych domach. Jeśli macie ochotę zapraszam na WYPRZEDAŻ .

































Znajdziecie ją w pasku pod logiem bloga.

Zapraszam do zakupów i życzę Wam miłego dnia,
Agnieszka

22 wrz 2014

warszawski weekend.

Piątek i sobotę spędziłam w Warszawie razem z Anicją (która zadbała o mój komfort karmiąc mnie i pojąc, oraz wyspacerowując kalorie, dziękuję!) i Lu. Dwa dni spędzone w takim towarzystwie potrafią naładować bateryjki. Otwierają oczy, relaksują. Przyprawiają o energiczne wstrząsy brzucha powodowane salwami śmiechu. W taki sposób weekendy mogłabym spędzać co tydzień! Chcociaż pewnie cały urok tkwi w tym, że choć mamy się na wyciągnięcie... klawiatury, żeby się spotkać musimy przejechać ponad 300km. Mieszkanie Anicji znacie z jej bloga. Jest piękne! Jasne i bardzo pogodne. Oczywiście po wejściu zaskoczył mnie układ pomieszczeń, ale myślę że tak byłoby z większością blogowych domów, które znamy jedynie ze zdjęć.

































Widzicie na zdjęciach tę kolorystyczną spójność? Taka własnie jest Ania - poukładana i zorganizowana. Przesympatyczna i... trochę niepewna swoich umiejętności. A wystarczy przecież spojrzeć na ten kącik i wszystkie wątpliwości umykają, prawda?

































W sobotę wybrałyśmy się na Targ na Kole. Uwielbiam grzebać w starociach i... gratach. Czasami udaje się znaleźć perełki, które kosztują grosze. Od dawna wzdycham do koszy marki Ferm Living, ale ich cena skutecznie powstrzymuje mnie od zakupu. Kiedy zauważyłam tego druciaka, nie mogłam zostawić go tam gdzie stał. Chwila rozmowy z Panią sprzedającą i... za 20zł to cudo przyjechało ze mną do Poznania. Wyobrażacie sobie mnie w pociągu? Jakimś cudem fotel obok mojego przez całą drogę, Warszawa-Poznań, był wolny i ten wielkolud przyjechał wygodnie do nowego domu. Z założenia będzie zdobił niemowlęcy pokój. Plan na to pomieszczenie mam prosty: coś nowego + coś starego + coś szarego + coś białego. Czy się uda... Czas pokaże.


































Z Dziewczynami i całą blogową ekipą widzimy się już wkrótce w Łodzi na Meetblogin. Już nie mogę się doczekać! Cały sabat znowu w jednym miejscu? Wspaniale!



Życzę Wam miłego i słonecznego dnia,
Agnieszka.

19 wrz 2014

po prostu: dyniowe love!

Kiedyś nie jadłam dyni. Znałam tylko taką pod postacią kawałków marynowanych w occie i do dziś bardzo tej wersji nie lubię. W zeszłym roku pokochałam natomiast dyniowe zupy. Gęste, aromatyczne, rozgrzewające kremy są idealnym kulinarnym rozwiązaniem na jesień. Co prawda jak narazie wrzesień jest dla nas bardzo łaskawy i niepotrzebne jest dodatkowe rozgrzewanie, ale smak dyniowej zupy lubię tak bardzo, że chętnie robię ją jak tylko pokażą się dynie. Jak to wygląda na Waszych targach? W sklepach? U nas standardowo można kupić niewielkie, okrągłe Hokkaido i klasyczne dynie olbrzymie. Od zeszłego roku marzyły mi się małe, białe Baby Boo. I wiecie co? W tym roku spotkałam kogoś, kto spełnił moje marzenie. I coś mi się wydaje, że urocze Baby Boo jeszcze kilkukrotnie pojawią się na moim blogu...

































Kiedy zamieniałam kilka słów z Pauliną, którą jest właścicielką Dyniowe Love, wiedziałam że nadajemy na tych samych falach. A kiedy napisała mi, że kurier właśnie odebrał od niej paczkę z dyniami dla mnie, nie posiadałam się ze szczęścia. Jeśli podobają Wam się te małe białe maleństwa i ich pomarańczowi bracia ('Jack be little') koniecznie napiszcie do Pauliny! Dyniowe Love prowadzi sprzedaż wysyłkową!
W dyniowym klimacie jest także przepis, którym chcę sie z Wami podzielić. Wymyślałam go w trakcie robienia, ale muszę przyznać, że wyjątkowo udało mi się to danie. Spróbujcie koniecznie!

































Potrzebujemy:

1kg pieczonego miąższu dyni (40min,180*C, termoobieg)
1 puszkę krojonych pomidorów
1l bulionu warzywnego
250ml śmietanki 12%
1 średnią cebulę
2 ząbki czosnku
ok 2cm. kawałek świeżego imbiru
czerwoną pastę curry (2-3 czubate łyżeczki)
sól
pieprz
gałkę muszkatołową
2łyżki masła.
2łyżki cukru

Cebulę, czosnek i imbir kroimy bardzo drobniutko. Podsmażamy w garnku (dośc dużym!) na maśle do zeszklenia. Dodajemy pastę curry, podsmażamy, dodajemy cukier. Do garnka wrzucamy krojone pomidory, podsmażamy, dodajemy bulion i dynię. Odczekujemy aż chwilkę się podgrzeje, miksujemy wprost w garnku. Dodajemy śmietankę, sól, pieprz i gałkę muszkatołową (u mnie 3 łyżeczki). Jeśli zupa jest zbyt gęsta można dodać trochę wody.
Podajemy z czosnkowymi grzankami lub uprażonymi płatkami migdałowymi. 
Zupa jest pyszna, trochę pikantna, bardzo sycąca.

Spróbujcie koniecznie!

Ja na weekend wybywam do Warszawy. Spotkam się z moimi kochanymi Babami - Anicją i Lu. Coś czuję, że będzie wesoło! Nie mogę sie doczekać! To już tylko kilka godzin!

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
Agnieszka

17 wrz 2014

projekt: pokój niemowlęcy cz. 2

Bardzo się cieszę, z Waszej aktywności pod wczorajszym postem. Czytam historie z Waszego dzieciństwa i uśmiecham się do siebie. Chciałabym, żeby moje Maleństwo miało takie piękne wspomniena...

Wczoraj dokończyłam łapacz snów, który zawiśnie nad łóżeczkiem naszego Dzieciątka. Okrąg zrobiłam z trzykrotnie zawinętego drutu, owinęłam lnianym sznureczkiem i zamocowałam w środku ręcznie robioną serwetkę. Jako ogon mojego łapacza posłużyły tasiemki, które kupiłyśmy ostatnio z Mamą. Planujemy uszyć coś z ich użyciem, więc będzie ładny komplecik.




Łapaczowych inspiracji naoglądałam się na Pinterest i postanowiłam zrobić swój. Miało być słodko, ale z zachowaniem neutralnej kolorystyki pokoju Maleństwa. Zapytacie "a cóż to takiego właściwie jest? Otóż kiedyś plemiona Indian z Ameryki Północnej wierzyły, że powieszenie takiego łapacza w pomieszczeniu, w którym się śpi pomaga mieć tylko dobre sny. Łapacz wyłapuje koszmary, a wraz z nadejściem poranka spływają sobie one po ogonie (u mnie ogon ze wstążeczek) i znikają. Aktualnie nie ma to jakiegoś bardzo mitycznego znaczenia, ale jest ładne i symboliczne, a pomieszczeniu w któym się znajduje dodaje troszkę tnicznego ducha. W USA bardzo często wiesza się łapacze nad dziecięcymi łóżeczkami wierząc, że przegonią one dziecinne koszmary. Jak Wam się podoba? 




Dziękuję Wam bardzo, że tu jesteście! Każdy komentarz cieszy szczególnie!

Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka

16 wrz 2014

CBL & PRETTY PLEASURE po raz czwarty!

Wiecie jak to jest dostać niespodziewaną i bardzo przyjemną propozycję? Na pewno! A kiedy jeszcze ta propozycja przychodzi wtedy, kiedy ogarnia nas smutek i melancholia, to już w ogóle jest niesamowicie.
 Asia napisała do mnie dwa zdania, mniej więcej: "Aga, mam nowe kolory, o którch kiedyś rozmawiałyśmy. Masz ochotę coś z tym zrobić?" No i jaka była odpowiedź, to chyba już każdy się domyśla...
Jestem dumna i przeszczęśliwa, że to ja po raz czwarty mogłam skomponować dla Was kolorowe łańcuchy Cotton Ball Lights.

Tym razem głownymi bohaterami naszej kolekcji jest 5 kolorów. Wszystkie urocze, pasujące do siebie na milion sposobów. Stworzenie 3 wyjątkowych łańcuchów nie było takie proste. Mam nadzieję, że udało mi się sprostać zadaniu i pokochacie je równie mocno jak wszystkie poprzednie zestawy.

Pierwszy z zestawów to mój ukochany Petit. Delikatne, pastelowe kolory łańcucha przypominają o słodkim i spokojnym dzieciństwie. Przybrudzony róż przepięknie przeplata się z bielą, a mysia szarość podkreśla delikatny, pudrowy róż.



Drugi, Marin, miętowe odcienie kulek wnoszące orzeźwienie zarówno do przestrzeni zajmowanej przez dorosłych jak i dzieci. Są łagodnie pastelowe i bardzo świeże. Bardzo przyjemne połączenie kilku odcieni mięty z charakterną czernią.



Trzeci nazwałam Sable, co po francusku oznacza "piasek". Wyjątkowe kule przeplecione złotą nicią sprawiają, że łańcuch delikatnie mieni się w słońcu, Połączenie karmelowych odcieni otula przyjemną, ciepłą barwą. Skojarzenie z błyszczącym w słońcu piaskiem było tak mocne, że postanowiłam właśnie taką nazwę nadać trzeciemu z łańcuchów. Najtrudniejszy w fotografowaniu, przepiękny w swojej monochromatycznej kolorystyce. Uwielbiam!



Mam dla Was miłą niespodziankę. Cotton Ball Lights pozwoliło mi podzielić się z Wami moimi łańcuchami. 


Mam dla Was trzy 20-to kulowe łańcuchy, po jednym z każdego nowego koloru. Napiszcie proszę w komentarzach lub pod zdjęciem na Facebook'u o swoim najmilszym wspomnieniu z dzieciństwa. Jeśli macie Facebook'a będzie mi miło, jeśli polubicie mój fan page, o TU, oraz CBL. Zabawa trwa od 16.09 do 30.09 do 24:00. Zwycięzców ogłoszę kilka dni po zakończeniu zbierania zgłoszeń. Co Wy na to? Macie ochotę na Petit, Marin lub Sable? Zapraszam serdecznie do wspólnej zabawy!


Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
Agnieszka.


14 wrz 2014

Wstałyśmy dziś z Figą wcześnie rano (też mi nowość, hihi!) i szykujemy gadżety do nowej sesji. Ciekawi co to będzie? Już jutro koniecznie zajrzyjcie na bloga!































Pozdrawiam,
Agnieszka

11 wrz 2014

jak ja nie lubię czerwonego!

Serio! Nie używam tego koloru w ubiorze, unikam we wnętrzach. Jak to się zatem stało, że stoi u nas obdrapane, czerwone krzesło? Kiedyś już je pokazywałam. Wyciagnęliśmy je z warsztatu dziadka mojego J. Przez moment przebiegła mi po głowie myśl: "maluję!", ale szybko ją odgoniłam, umyłam krzesło z kurzu i pajęczyn i od ponad roku wędruje po naszym domu. Raz stoi w kuchni, za chwilę jest stopniem pomagającym sięgnąć coś z najwyższej półki w sypialnianej szafie, żeby na moment zatrzymać się przy jadalnianym stole. Bardzo je lubię.


































Przy biurku stoi papierowa torba na wzór Le Sac En Papier - to prezent od Blacksis - personalizowane papierowe torby to ich specjalność. Prawda, że przyjemna dla oka?


































A jeśli pamiętacie mój post "ale burak!" to poznacie pewne zdjęcie, które pojawiło się w najnowszym numerze miesięcznika M jak Mieszkanie. Bardzo mi miło, że moja fotografia spodobała się redaktorom i postanowili pokazać ją w artykule o tartach.
































Życzę Wam miłęgo dnia i dużo słonka!
Agnieszka

8 wrz 2014

wyzwanie.

Rzucam sobie wyzwanie. Wiem, że będzie ciężko, bo z cierpliwością to u mnie bardzo różnie. No ale nie ma odwrotu. Wełna kupiona, będę robiła kocyk.
Trzymajcie kciuki, żeby na dobrych chęciach się nie skończyło!































Motywację mam doskonałą, ale czy to wystarczy...?

Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka

6 wrz 2014

projekt: niemowlęcy pokój cz. 1

No i stało się.

Pierwszy zakup do powstającego w mojej głowie pokoiku poczyniony. Kiedy tylko zobaczyłam u mojej Mamy w sypialni druciany domek-półeczkę, od razu wiedziałam, że to właśnie takie domki chciałabym zawiesić w pokoju Maleństwa.































W moich wnętrzarskich zbiorach znajduje się kilka drucianych koszyków. Pomyślałam sobie, że te domeczki będą idealnym elementem ozdabiającym jedną ze ścian, a zarazem dopasują się do tego, co mam już w domu.
Może i są mało praktyczne, ale jakże urocze. Bardzo się cieszę z tego zakupu. Cena jednej szt. to 20zł - kupiłam je w Tigerze.

































Ciekawa jestem co o nich sądzicie? Wg. mnie są przeurocze. Cieszę się nimi jak... dziecko.

Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka.

4 wrz 2014

pokój niemowlęcia.

To było oczywiste, że taki temat na blogu musi się pojawić. Prędzej czy później. 

Mam kilka pomysłów na niemowlęcy pokój, ale mając za czytelniczki Was, drogie Mamy, chętnie posłucham Waszych rad.

Otóż mój pomysł z założenia jest spójny z naszym mieszkaniem. Neutralne kolory  w bazie (w tym przypadku myślę o kolorze ścian i meblach) i w dodatkach. Z racji tego, że nasze fotele wciąż czekają na wykończenie (w ten weekend wyszlifuję do końca nogi i oparcia, obiecuję!) i planuję, aby jeden z nich był szary, a drugi brudnoniebieski. Chciałabym właśnie ten kolor powtórzyć w wykończeniu.

Ale od początku.

Mebelki kupimy w IKEI. Biała komoda Hemnes (albo na 8 albo na 3 szuflady choć obawiam się, że 3 to mało...), szare łóżeczko Gonatt, które można zamienić w łóżeczko dla kilkuletniego dziecka poprzez wyjęcie jednej ze ścianek, regały Expedit (już je mamy, więc z przyjemnością je wykorzystam)  przewijak, który pomalujemy na biało.


No i tu zaczyna się robić wesoło, bo marzy mi się pokoik lekko eklektyczny. Z mocnym akcentem w postaci... czegoś. Sama nie wiem co to powinno być? Najpierw myślałam o dywanie w mocny, geometryczny wzór, ale niestety nic z bielą nie wchodzi w grę - Figa uwielbia kulać się po dywanie w salonie, na pewno będzie to robiła także w niemowlęcym.

Przeglądając Pinterest trafiłam na inspiracje, które bardzo trafiają w mój gust. Wszystkie zdjęcia poniżej pochodzą właśnie stamtąd.











Z powyższych zdjęć ogromnie podobają mi się:
  • litery z żaróweczkami - przepiękny kolor, super wielkość!
  • dodatki bardzo vintage (skrzyneczki, krzesełka, skórzana pufa)
  • generalnie typografia (wciąż mi się nie znudziła)
  • dobór kolorów w każdym z pokoików - neutralna baza + ewentualnie jeden konkretny kolor
  • mobil z ptaszkami origami - na pewno taki zrobię!
  • trójkątne półeczki
  • zabawki liski - zakochałam się!
  • bardzo mi się podoba, że na każdym zdjęciu jest jakiś specyficzny akcent.
I to właśnie w ostatnim punkcie zawarty jest mój największy problem.
Co powinno być takim mocnym akcentem? Jak nie przesadzić i nie zrobić tego pokoju zbyt... "muzealnym"?

Pokój niemowlęcy w naszym przypadku to duże pole do popisu. Duże dosłownie, bo ma aż 20m2. Dlatego ustawienie mebli spędza mi ciągle sen z powiek. Jak to powinno wyglądać, żeby miało sens? Żeby nie było zbyt... pusto?

Teoretycznie wiem, że przez jakiś czas możemy postawić łóżeczko po prostu w sypialni, ale prawdę mówiąc chciałabym pokusić się o ustawienie go już od początku w docelowym miejscu.

Ach, mam tyle dylematów i tyyyyle pytań, że coś mi się wydaje, że podobnych postów powstanie jeszcze tysiąć pięćset...

Podpowiedzcie co o tym myślicie, a ja postaram się nie zwariować na punkcie urządzania dziecięcej przestrzeni.

Pozdrawiam serdecznie!
Agnieszka

PS. Nie, nie znamy jeszcze płci. :)