30 lis 2010

znowu na Was liczę! czyli...

Poszukuję dziurkaczy w formie "tagów". Zależy mi na czymś, co wytnie mi kształt tagu z przeróżnych papierów. Poszukuję też tagów z kartonika / tekturki. Ale to wszystko powinno być dość duże. Tak z 5cm długości. No i coś, czego nie mogę nigdzie "dorwać": skąd TAKIE tagi z tym ciemniejszym kółeczkiem wokół dziurki? Zakochałam się w nich i nie mogę znaleźć. Pomocy!

25 lis 2010

puszka, słoje i pudełka.

Puszka stara, kawowa - kolejna w prezencie od Niego. Wie czym mnie ucieszyć, rozweselić, rozczulić. Bardzo mnie to "rusza" za każdym razem kiedy widzę, że J. o mnie myśli i słucha tego o czym mówię, wie co lubię i o czym marzę. Urocze...



Pamiętacie jak pytałam, gdzie dostanę słoje podobne do takich chemiczno-aptecznych? Otóż takie słoje w ilości sztuk trzech kupiła mi Mama w poznańskiej Galerii Malta w TK Maxx'ie. Później dokupiłam sobie jeszcze dwa i tym sposobem mam ich pięć. Są niewielkie, chyba litrowe. Chciałabym jeszcze dwa duże - na cukier i mąkę. Może jeszcze się trafią?



W makaronikowym poście pisałam o pudełku z origami. Kilka z Was prosiło o "przepis" jak złożyć takie pudełeczko. Poniżej skrócony zdjęciowy kurs "Do-It-Yourself" z opisem słownym pod zdjęciami ( po kliknięciu zdjęcia zbiorczego odrobinę się ono powiększy ).





Potrzebujemy kartki w kształcie kwadratu - ja użyłam papierów do scrapbookingu gramatura 220g, wielkosć 30x30cm.

1. Kartkę składamy na pół z jednej strony, obracamy o 90° i też składamy na pół.
2. Do powstałego na środku przecięcia utworzonego przez linie powstałe przy składaniu doginamy rogi.
3. 2 przeciwległe rogi odginamy.
4. Do środkowego przecięcia zginamy w połowie zagięte już rogi, odginamy tak jak w punkcie 3 i doginamy pozostałe 2 rogi tak jak w tym punkcie. Zagięte ścianki muszą się "spotkać" w punkcie w którym stykają się rogi. Powtarzamy punkt 4.
5. Najtrudniejszy do opisania. Przeciwległe ścianki "stawiamy" i przy użyciu obu rąk odgięty róg doginamy do środka tak jak na zdjęciu. Jesteście dzielne Dziewczyny i poradzicie sobie na pewno przyglądając się mojemu zdjęciu.
6. Powtarzamy punkt 5. i doginamy 4 ściankę.

UWAGI: Aby zrobić pokrywkę do pudełeczka w punkcie 4 zagięcia rogów do połowy nie mają się stykać w punkcie w którym spotykają się wszystkie rogi. Musi zostać pomiędzy nimi ok 0,5cm przerwa aby pokryweczka wyszła odrobinkę większa niż spód.

Opis jest dość chaotyczny ale mam nadzieję, że dacie radę. W razie pytać postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości na wątpliwości.

Pozdrawiam Was wieczorową porą,
Agnieszka.

17 lis 2010

rozdaję słodkości w czerwieniach, czyli...

...urodzinowe CANDY! Ale o tym za chwilę...

Miłość do miłośnika czekolady skutkuje czekoladowymi eksperymentami w kuchni. Dziś upiekłam baaardzo czekoladowe ciasteczka cudownie rozpływające się w ustach. Są przepyszne i bardzo proste do zrobienia. Ja niestety czekoladę muszę ograniczać, bo jestem na nią uczulona, ale J. jak najbardziej może jeść ją w każdej postaci. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę i wypróbowałam przepis na te czekoladowe cuda właśnie dziś.



Aby upiec takie ciacha potrzebujemy:

2 tabliczki gorzkiej czekolady
2 tabliczki mlecznej czekolady
2/3 kostki masła

To wszystko roztapiamy w kąpieli wodnej i pozwalamy masie przestygnąć. A w międzyczasie przygotowujemy resztę składników:

4 jajka
1 szklankę cukru
16g cukru waniliowego
2 szczypty soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
4 łyżki kakao
3 szklanki mąki

Jajka ucieramy z cukrem i cukrem pudrem, dodajemy ostudzoną masę czekoladową i resztę składników. Mieszamy i odstawiamy do lodówki na 1 godzinę. Ze schłodzonego ciasta toczymy w dłoniach kuleczki wielkości włoskiego orzecha i obtaczamy w cukrze pudrze. Pieczemy 12min w 175st.

Moje ciasteczka się studzą i po drodze na uczelnie podrzucę je Ukochanemu do pracy.

Od poniedziałku mieszkają u mnie... 2 szwedzkie koniki Dala. Ręcznie strugane i malowane, prosto z Dalahäst... Urocze! Mimo to dla mnie największą wartość ma mój własny konik Dala od J.
Jest jedyny i wyjątkowy. Najlepszy!



A co do CANDY... Za miesiąc, 18go grudnia, skończę 21 lat. Chciałabym podzielić się czymś miłym z Wami i w tym dniu wylosuję osobę, do której trafi... Metalowa, czerwona puszeczka z napisem "Baked With Love" - ta wyższa na zdjęciu. Jeśli ktoś ma na nią ochotę to zapraszam do wpisywania się w komentarzach do północy 17.12 i umieszczania informacji o CANDY na swoim blogu, jeśli się takowego posiada.



Jakoś tak skandynawsko się zrobiło u mnie?

Pozdrawiam Was bardzo jesiennie,
Agnieszka

11 lis 2010

nuuudzi mi się...

...do kwadratu. Od tygodnia siedzę w domu, bo miałam jakieś dziwne zawroty głowy i byłam osłabiona, a w poniedziałek spuchły mi migdałki i teraz są wielkości śliwek. Gorączka też mnie nie oszczędziła i tak się huśta w granicach 36,6°C do 39,1°C. Koszmar! Na szczęście odwiedziłam lekarza i antybiotyk zaczął działać bo czuję się zdecydowanie lepiej. Leżenie w łóżku mi zbrzydło, jestem znudzona i marudna. Mój Ukochany J. dzielnie znosi moje jęki i narzekania. Sam jest mocno zmęczony bo biega między pracą, nauką i zajęciami. A ja jeszcze jestem na tyle okrutna, że mój parszywy humor zwalam mu na głowę. Ale obiecuję poprawę! Po prostu to ta wstrętna pora roku mnie tak rozkłada... Na szczęście poprawa następuje i będzie tylko lepiej. Dziś rano miałam jakiś wyż w formie i wykombinowałam sernik.



Nie jest jeszcze co prawda mistrzostwem świata, gdyż mam za małą tortownicę i dzielenie ciasta, trochę niedokładne, na dwie mniejsze skutkuje średnimi efektami cukierniczymi. Przepisem podzielę się jak upiekę ciasto tak, jak powinno być. Póki co mam w końcu coś upieczonego i zajadam do herbatki. Najwyraźniej już mi lepiej. Mam w planach wykonanie pewnego projektu i chyba... po prostu zaraz się za niego zabiorę. Efekty wkrótce?



Pozdrawiam jesiennie!

7 lis 2010

makaronikowe szaleństwo.

W ramach mojego kiepskiego samopoczucia odpoczywam sobie w domciu. Przeszukuję internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu ciekawych pomysłów, ułatwiających życie rozwiązań i ładnych, przyjemnych dla oka obrazków. Wpadłam na pomysł, że upiekę coś co jest bardzo szybkie i właściwie nie wymaga mojego wysiłku ( ach, KitchenAid, który robi wszystko za mnie... ). Co prawda naczytałam się, że upieczenie makaroników to tak naprawdę nie lada wyzwanie, bo mają swoje "prawa". Stwierdziłam jednak, że nie może być aż tak źle i najwyżej jak nie wyjdą to spróbuję jeszcze raz. Pierwszą partię przygotowałam z zbyt małej ilości migdałów i dodatkowo użyłam płatków migdałowych a nie całych migdałów w skórce. To był błąd - masa była zbyt rzadka i makaroniki nie urosły tak jak trzeba. Były smaczne, lecz za mało migdałowe i... puste w środku. Zbyt lekkie po prostu.
Za drugim razem poszło świetnie - masa gęsta, makaroniki ładnie nakrapiane dzięki zmiksowaniu ich w skórce...



Z tego co zdążyłam przeczytać w ramach mojego makaronikowego dokształcania się, są bardzo różne szkoły mówiące co i jak należy robić po kolei. Podzielę się z Wami przepisem, ale czynności któr wykonywałam robiłam "na czuja" zbierając informacje z kolejnych przepisów. Myślę, że makaroniki są łatwymi do wykonania ciasteczkami, ale trzeba pamiętać, że lubią być traktowane we właściwy dla siebie sposób. Wydaje mi się, że przy tego rodzaju ciasteczkach, trzeba podejść do nich ze spokojem, nie spiesząc się nigdzie. Samo przygotowanie masy jest bardzo krótkie, ale potrzebują one chwili na "wysuszenie" się.



Składniki:

120g białek ( jedno jajko ma ok 30g, mimo to najlepiej po prostu zważyć )
80g cukru
210g cukru pudru
120g migdałów zmiksowanych na drobny "proszek" ( ja miksowałam w blenderze, w pojemniku do... kruszenia lodu )
2 łyżeczki soku z cytryny

Wykonanie:

Białka ubijać z sokiem z cytryny. Kiedy zacznie robić się pianka dodać 1/2 cukru i ubijać na sztywniejszą piankę. Dodać resztę cukru i ubijać dalej - cały ten punkt powinien zajmować nie więcej niż 5min. Do masy dodawać w 3 porcjach wymieszane z cukrem pudrem migdały. Mieszać łyżką tak długo, aż powstanie gładka masa. Na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia "wyduszać" niewielkie ( moje miały ok 4cm ) "kropki" z makaronikowej masy używając rękawa cukierniczego z końcówką 1cm ( ja niestety rękawa nie mam - swoją drogą, gdzie to kupić, żeby było PORZĄDNE? - i używałam foliowego woreczka z obciętym rogiem - tylko kolejna uwaga! nie wolno zbyt dużo uciąć, bo masa będzie się wylewała, a nie nakładała w formie kółeczek ). Zostawić kółeczka na jakąś godzinkę do "wysuszenia" ( to ważny punkt w pieczeniu makaroników, gdyż w innym przypadku popękają one z góry, a zależy nam na gładkiej powierzchni. ). Piec w piekarniku nagrzanym do 140st.C przez 9min, po czym obrócić blaszkę o 180st. i piec jeszcze 3min. Makaroniki pozostawić do wystygnięcia, gdyż próby zdjęcia ich z blaszki "na ciepło" kończą się oderwaniem "czapeczki".
Oryginalnie powinny być z jakimś kremem, który nakłada się na spód jednego makaronika i przykrywa się drugim, ale nie mogę znaleźć takiego, który by mi smakował i... zostały na sucho.



Mam nadzieję, że dzięki temu opisowi makaronikowych zmagań choć kilka z Was spróbuje je upiec, bo te ciasteczka są naprawdę urocze i bardzo smaczne, a zapakowane w jakieś ładne pudełeczko ( na zdjęciu moja kolejna miłość - pudełeczko origami, których kilka złożyłam przez ostatnie dni ) mogą być prostym, bezpretensjonalnym prezentem.
I tu pojawia się kolejna kwestia, o której chciałabym napisać - estetyczna "oprawa" - ale to innym razem, bo temat zyska na aktualności w ramach zbliżania się powoli, powoli Świąt...

Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka.