26 kwi 2017

chłopackie kąty.

Na fali wnętrzarskich działań postanowiłam pokazać Wam kolejne zmiany. Tym razem w pokoju u T.
Zawsze pokazywałam stronę z PRLowską komodą, bo tego kąta jakoś nie mogłam oswoić. Stały tu po prostu ikeowskie Expedity z wysuwanymi, materiałowymi pudłami. Ale odkąd przyjechała do nas popielata witrynka od Woodszczęścia na nowo odzyskałam ochotę na dekorowanie tej strony pokoju. Marzyła mi się jeszcze niewielka, żółta półeczka, więc... kupiłam surową, drewnianą na Allegro i przemalowałam. Kolor to przypadek. W salonie Fluggera sprzedawca nie potrafił mi pomóc i mieszaliśmy odcienie 4 razy. Na końcu i tak wyszłam niezadowolona - z puszką farby w kolorze...ekhm. Pojechałam więc do marketu budowlanego, kupiłam biały i żółty pigment i na bazie nieudanego fluggerowskiego koloru mieszałam, mieszałam, mieszałam... aż wymieszam słonecznie żółty odcień o jaki mi chodziło. 



Lubię te kąty. Lubię mocne kolory które się tutaj przenikają. Słoneczne żółcie, morskie zielenie, ciemna szarość... I pomyśleć, że chciałam kiedyś na wskroś surowej stylizacji dziecięcej przestrzeni. No ale... nie potrafię tak. Lubię soczyście i po naszemu. Koszyczki z Lilu genialnie sprawdzają się i tutaj. W jednym mieszkają Mailegowe myszki a w drugim drewniany fotograficzny aparat, po który T. sięga jak tylko widzi, że ja robię zdjęcia.






Na początku trochę bałam się witrynki ze szkłem w pokoju energicznego 2latka. Ale T. z zadziwiającą delikatnością otwiera drzwiczki i wyjmuje ze środka książki i puzzle. Ten mebelek polubiłam tak bardzo, że chetnie "pojeżdżę" nim za jakiś czas po domu i poustawiam w innych kątach - coś czuję, że doskonale odnajdzie się także w "dorosłej" stylizacji. 

Jak Wam się podoba kolejna odsłona pokoju Starszego Brata? Koniecznie dajcie mi znać.

Pozdrawiam!
Agnieszka

Popielata witrynka - Woodszczęścia
Wiklinowe koszyczki - Lilu
Poducha supeł - Wood'n'Wool
Narzuta z bąbelkami - Tinybubbles
Metalowe puszki - Flying Tiger

24 kwi 2017

zmiany - znowu?!

Dziś wracam do "wnętrzarskich korzeni".
Zanim pojawili się Chłopcy i zmieniło się moje życie to właśnie takich postów było tu najwięcej - zdjęcia naszego mieszkania, pomysły i realizacje. Teraz czas ucieka mi przez palce i czasami coś zdążę zmienić 3 razy, a na blogu się nie pojawia. No ale tego nie mogę Wam odpuścić. 
Kącik J. w naszej sypialni znowu uległ zmianie. Tym razem nie kosmetycznej a... całkowitej!

Stanęło moje wymarzone, najpiękniejsze jakie widziałam, łóżeczko Flexa (teraz jest na nie promocja -20%, więc jeśli komuś się marzy, to koniecznie biegnijcie do sklepu!). Ma świetny design, jest rewelacyjnie praktyczne (wyciągane szczebelki, ściągane boki - to wszystko sprawia, że spokojnie posłuży J. do 4go roku życia) i jest bardzo, bardzo dokładnie wykonane. Projekt Duńczyka, Hansa Sandgrena, skradł moje serce jeszcze kiedy byłam w ciąży z T. Wtedy jednak zdecydowaliśmy się na szare łóżeczko, które jakiś czas temu zastąpiło większe - o tym niebawem! 



Takie łóżeczko to inwestycja na lata. Na pewno zostanie u nas na zawsze - jeśli nie będziemy już  używać go my, na pewno trafi do mojego brata - to mebel na pokolenia!
Spójrzcie tylko jak przytulnie wygląda z baldachimem - marzył mi się ten od Numero74, ale odkąd jeszcze podnieśli ceny, jesgo zakup stał się ciut... bezsensowny. Okazało się, że piękne baldachimy można kupić w Polsce - szyte przez zdolne Mamy. Nasz jest marki Zana by Mama - jej produkty obejrzycie także TUTAJ. Szczerze polecam, bo baldachim uszyty jest z najwyższą starannością i kiedy przyjechał sprawił mi ogrom radości (najchętniej jeszcze jeden zawiesiłabym Chłopcom do zabawy w ogrodzie!).





Koło łóżeczka zawiesiłam koszyczek od Lilu. Pierwotnie były tutaj półeczki od zagłówka, ale brakowało mi miejsca, gdzie mogłabym odłożyć okulary czy tubkę kremu. Koszyczek zawiesiłam na kawałku starego paska, którego nie używałam i ucięłam tak, aby stworzył niewielki wieszaczek. Wygląda uroczo, prawda? Nawet ucieszył mnie fakt, że nie ma tu półek - zrobiło się trochę inaczej, ciekawiej. Te koszyczki zawisły także w pokoju T. - lubię je, bo mają masę zastosowań. Przechowywać można w nich naprawdę wszystko!






Zwróciliście uwagę na kolor naszej pościeli? To obłędne, lniane Łyko. Zdecydowanie najpiękniejszy niebieski odcień lnu. Tutaj, przy słonecznym, popołudniowym świetle wpada w lekką, morską zieleń.   Wieczorami bywa granatowy jak nocne niebo, a przy pełnym świetle ten niebieski jest mocny i soczysty. Ta pościel to prawdziwy kameleon! Teraz powstała także linia "Kids" - len dla najmłodszy to świetny wybór. Myślę o niej intensywnie...

Ochraniacz na łóżeczko to owoc mojego marudzenia - Ania z Maamuta dzielnie zniosła moje jęczybułkowanie i uszyła ochraniacz idealnie pasujący do kształtu łóżeczka. Jestem jej bardzo wdzięczna, bo idealnie realizuje moje zamówienia na nietypowy rozmiar pościeli i innych tekstyliów - Aniu, raz jeszcze dzięki!

Jak Wam się podoba ten kącik po zmianach?

Pozdrawiam Was ciepło,
Agnieszka