Czasami myślę, że aż nadto. Mimo to podoba mi się takie życie, które mogę opisać słowami szybko, intensywnie, mocno. Dużo pracowałam, na uczelni właściwie było... średnio? Bez emocji, zdecydowanie. Zaczyna się czas kolokwiów, językowych sprawdzianików... Dobrze, że przepracowałam tyle ile powinnam i mam więcej czasu dla siebie - więcej czasu na naukę i samokształcenie się dokładnie rzecz biorąc. Mikroekonomia woła mnie donośnie, a ja planuję powiedzieć - za egzamin dziękuję. Co z tego będzie? Nie wiem - chcę pokazać na co mnie stać.
Ostatnio robiłam zakupy na pchlim targu. Sara znalazła w swojej szufladzie cudo, którego szukałam już baaardzo długo. I mam je już u siebie, piękna, być może nawet pochodząca z dalekiej Rosji ludowa chusta - moja miłość i najpiękniejszy dodatek. Uwielbiam ją - w 100% trafia w mój ideał. Kolory porażają. Elektryzują. Jest rewelacyjna.
Co do mojej pasji wnętrzarskiej - chwilowo przystopowała. Czasu brak.
piękna jest... też na taką poluję, a na allegro jakieś takie niefajne... ta Twoja to chyba orydżinals :)
OdpowiedzUsuńHe he, po takie chusty to najlepiej do babcinej szafy lecieć ;) ostatnio moda na takie! ale ja jakoś jeszcze do nich nie pałam entuzjazmem ;) może przyjdzie z czasem... ja tak czasem mam ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwspaniałe jest to,że można mieć coś o czym się marzyło. Człowiek się wtedy cieszy jak dziecko!
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
Ja też się cieszę jak dziecko, że się komuś przydała! Nie spodziewałam się zobaczyć ją tutaj:) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAgutek zapraszam Cię serdecznie do mnie po odbiór wyróżnienia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam