25 lis 2016

współlokator.

Miesiąc temu do naszego domu wprowadził się on - elegancki, cichy i - dziś już to wiem - niezastąpiony. Oskar.

Kim jest?



Ostatnio wspominałam Wam o zapaleniu krtani, które bezlitośnie atakowało Starszego Brata w poprzednim sezonie jesienno-zimowym. Mam już opracowane sposoby, jak radzić sobie w sytuacji, kiedy ta nieszczęsna choroba nam się przydarzy. Ale jak bronić się przed rozchorowaniem?

Tej jesieni, to ja rozpoczęłam coroczną akcję "chorowanie" - od prawie dwóch tygodni kaszlę i boli mnie gardło. Niestety rozprawienie się z przeziębieniem w moim przypadku jest niełatwe - Mama karmiąca to dość trudny "materiał" do leczenia. Chłopców póki co udaje mi się jakoś chronić.

Kiedy tylko zrobiło się chłodno, a kaloryfery nabrały przyjemnej temperatury, od razu poczułam, że czas uruchomić nawilżanie. Najlepiej w każdym pomieszczeniu, w którym ktoś śpi. Tym razem, postanowiłam jednak wypróbować inny niż znane mi dotąd nawilżacze ultradźwiękowe. Najbardziej zależało mi, aby poziom nawilżenia w pokoju T. był optymalny, bo to szczególnie On narażony jest na choroby układu oddechowego.  Postawiłam na wspomnianego wyżej... Oskara - ewaporacyjny nawilżacz powietrza szwajcarskiej firmy Stadler Form.



Ewaporacja to trudno brzmiąca nazwa... parowania, które najbardziej zbliżone jest do naturalnego nawilżania. Zatem nawilżacze ewaporacyjne działają na najprostszej zasadzie, jaką możemy sobie wyobrazić - odparowują wodę do powietrza. Suche powietrze przepływa przez "maty", które po części zanurzone są w wodzie nawilżające, a następnie odparowywane jest do otoczenia w odpowiedniej wilgotności. Zawartość wody w powietrzu w sezonie grzewczym spada do ok 20-30%. Optymalna waha się na poziomie 45-55%. Wyobraźcie sobie zatem  jak sucho jest jesienią i zimą w naszych domach. Takie powietrze przyczynia się do przesuszania śluzówek nosa i gardła, co oznacza że wirusy i bakterie mają uproszczoną drogę dotarcia do naszych organizmów. We wnętrzu Oskara znajduje się kostka jonizująca z kawałkami srebra, która odpowiada za eliminację wszelkich bakterii oraz drobnoustrojów znajdujących się w wodzie.

To nie tak, że samo nawilżanie powietrza uratuje nas przed chorobami. Ale jestem przekonana, że jest ważnym składnikiem budowania naszej odporności. My dodatkowo postawiliśmy na tran, oraz probiotyk. Podaję je Starszemu od jakiegoś czasu, i widzę, że wspomniany ostatnio katar skończył się bez poważniejszych konsekwencji. Mam nadzieję, że uda nam się tak wytrzymać jak najdłużej.

Niewątpliwie ogromnym plusem tego typu nawilżacza jest fakt, że nie wytwarza on wilgotnej mgiełki jak w przypadku nawilżaczy ultradźwiękowych. Tutaj cząsteczki wody są tak bardzo rozbite, że nie mamy efektu "moczenia" podłoża wokół nawilżacza. Dla mnie to bardzo ważne, bo Oskar stoi na komodzie w pokoju T. - byłoby mi bardzo szkoda, gdyby uległa zniszczeniu przez zalanie. Jest jeszcze jedna rzecz, którą bardzo w nim lubię. Ma wbudowane kontrolki (których światło można wyłączyć) poziomu nawilżenia powietrza. Świecą na niebiesko. U nas nawilżacz stał się niejako... lampką nocną. Delikatne światło pozwala mi widzieć, czy mój Synek już zasnął. To ułatwia usypianie!

Na koniec kilka faktów o Oskarze:

jest nawilżaczem ewaporacyjnym - nie "moczy" podłoża na którym stoi
ma wbudowany higrometr - poziom nawilżenia zawsze będzie optymalny, bo automatycznie zmniejszy/zwiększy szybkość nawilżania, jeśli zajdzie taka potrzeba
można stosować w nim olejki eteryczne (nie próbowałam, zobaczymy jak poradzi sobie z Olbasem, którego używam przy przeziębieniach)
wyłączy się, kiedy skończy się w nim woda
sprawdziłam, że przy pełnym zbiorniku pracuje bez przerwy przez dwie noce (2x 12h)
występuje w kilku kolorach - możemy dobrać go do wystroju otoczenia
Podsumowując: zima i dzieci to niestety często także choroby. Jeśli nawilżanie powietrza choć trochę ratuje nas przed chorowaniem, to ja na pewno będę to robiła.


Ciekawa jestem jakie macie doświadczenia z nawilżaczami? Jakiego typu nawilżaczy używacie? Dajcie znać!

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
Agnieszka

Wpis powstał we współpracy ze Stadlerform Polska.

9 komentarzy:

  1. Matko jedyna: szukałam, patrzyłam, każde zdjęcie studiowałam i już nawet byłam gotowa uwierzyć, ze teraz robią nawilzacze w pluszakach i ze Oskar to któryś z królików ;) Czyli: nie rzuca się w oczy. To dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie uważam się za osobę kompetentną, by się na ten temat wypowiadać, ale obiło mi się o uszy, że tran wcale nie jest taki dobry, bo w rybim tłuszczu kumulują się metale ciężkie. Zbiegło się to w czasie z opublikowaniem artykułu na jednym z blogów, jak w naturalny sposób wzmocnić odporność (http://www.qchenne-inspiracje.pl/2016/09/jesien-bez-infekcji-w-5-krokach-czyli.html). I powiem szczerze, że tak z ręką na sercu regularnie trzymamy się tego miodu rano i przyznaję, że to chyba naprawdę działa!
    W każdym razie, dużo zdrowia życzę Tobie i dzieciakom :) Ściskam, Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, to potwierdza też nasza pediatra, poza tym zanieczyszczenie wód w obszarach połowów jest bardzo duże. Warto podawać wit. D i tę w statusie leku , a nie suplementu:)

      Usuń
  3. Ja co prawda nie mam jeszcze dzieci, ale mieszkam w Krakowie... I tak się zastanawiam, czy kupić nawilżacz czy oczyszczacz, taki z Beaba. A może spotkalyscie się z jakimś urządzeniem łączącym te 2 funkcje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nawilżacz z funkcją oczyszczania powietrza Robert - też Stadler Form. Kraków jest piękny, ale powietrza to Wam nie zazdroszczę. Pozdro z nad morza

      Usuń
  4. Właśnie myślę o nim, bo mam od stadler form oczyszczacz Viktor i jest perfekcyjny pod każdym względem!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny wpis bardzo pożyteczny :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nam wszyscy powtarzali, żeby kupić nawilżacz. Ale u nas mija się to z celem, bo mamy aż za wysoki poziom wilgoci w mieszkaniu ;-) A sprzęt z pewnością daje radę.

    OdpowiedzUsuń