Chciałam przegonić zimę serwując jej maślane ciasteczka posypane cukrem. Pokazać, że śnieżynek mamy całkiem sporo i że więcej śniegu naprawdę nam nie trzeba. Trochę mi się nie udało, bo efekt jest wręcz odwrotny - całe miasto równomiernie pokrywa się warstwą białego puchu. A ja zaczynam chyba chorować, bo głos więźnie mi w gardle, z nosa kapie, a buzię mam koloru ściany z buraczkowymi wypiekami spowodowanymi temperaturą. Na chorowanie zdecydowanie nie mam czasu, bo w następny wtorek mam obronę. Jeśli się uda będę Panią Inżynier. Śmiesznie, tym bardziej, że to taki techniczny tytuł, a chwilowo technika i moja codzienność niewiele mają ze sobą wspólnego. No chyba że obsługę takich maszyn jak ekspres i piekarnik można uznać za wielce techniczne umiejętności.
Jeśli chcecie razem ze mną celebrować zimę (bo chyba nie da się jej odgonić w ten sposób), to zapraszam do upieczenia pysznie maślanych, kruchych śnieżynkowych ciasteczek.
Potrzebne będą:
kostka masła 250g
szklanka cukru pudru*
2 jajka + 1 żółtko
1 opakowanie cukru z prawdziwą wanilią (stąd ciemne piegi)
3,5 szklanki mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
* odmierzałam składniki jedną szklanką, jej pojemność to 250ml.
Masło w temperaturze pokojowej pokroić w kostkę. Dodać cukier puder i cukier z prawdziwą wanilią i utrzeć mikserem na puszystą białą masę. Dodać mąkę z proszkiem do pieczenia i solą oraz jajka.
Zagnieść kulkę - powinna mieć konsystencję zbliżoną do plasteliny. Zawinąć w folię i włożyć do lodówki na godzinę, lub jeśli mamy czas to nawet na całą noc.
Kulę podzielić na dwie części i cienko rozwałkować podsypując mąką. Wyciąć dowolne kształty (mi wyszło 36 sporych śnieżynek), ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostałym białkiem (żółtko zużyliśmy do ciasta) posmarować ciasteczka i obsypać cukrem. Piec 11min w 180*C.
Ciasteczka są CUDOWNE do kawy (z delikatną mleczną pianką przenoszą do raju), herbaty (spróbujcie je w niej umoczyć...), do wszystkiego.
Ja dziś zawiozłam małą paczuszkę wypełnioną pachnącymi śnieżynkami mojemu J. do pracy - podobno zniknęły w oka mgnieniu.
Przesyłam Wam gorące buziaki,
Agnieszka.
PS. Nawet nie wiecie jak bardzo, BARDZO się cieszę, że tyle osób mnie odwiedza. Zostawiajcie ślady po sobie, bo Wasza obecność tutaj jest dla mnie naprawdę cenna. Dziękuję!
Odwiedzająca jestem, ale z tym śladem to ja pierwszy raz:)
OdpowiedzUsuńZ odganianiem śniegu poczekałabym do następnego, w końcu to pierwszy tej zimy - przynajmniej u mnie;)
Czytając o Twoich maślanych śnieżynkach zaburczało mi w brzuchu, niebawem wypróbuję przepis!
Zdrowia Agnieszko! Zdrowia i powodzenia na obronie!:)
na te buraczkowe wypieki tylko imbir z miodem. do herbaty, na surowo, pod każdą postacią. mnie nigdy syrop z cebuli nie przekonywał. ciasteczka super, a foremka rewelacyjna. za wtorkowe zmagania trzymam kciukalce. nic strasznego. odzywać się w komentarzach będę częściej, bo jak na razie tylko podglądam skrycie. jeszcze raz ściskam.
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się: PRZEGONIĆ ZIMĘ!!! Nie cierpię niskich temperatur, burej mazi na ulicach, która jeszcze wczoraj nosiła miano śniegu, przeziębień i wszystkiego, co jest związane z tą porą roku!
OdpowiedzUsuńA na ciasteczka i kawkę to bym chętnie do Ciebie wpadła ;)
ciasteczka wygladaja apetycznie :)))),Pozdrawiam Agutku :)))
OdpowiedzUsuńPiękne! Chyba też sobie takie upiekę, bo tych prawdziwych, białych śnieżynek to się chyba nie doczekamy...
OdpowiedzUsuńJa się już przysiadam.Patrzę na te zdjęcia i ślinka mi leci :)
OdpowiedzUsuńChodzą za mną takie ciasteczka.
Pozdrawiam cieplutko.
Jestem oczarowana piernikami, zdjęciami wszystko jest przepiękne :)
OdpowiedzUsuńto ja przyłączam się do tej słodkiej celebracji;)a zima nie taka zła;)
OdpowiedzUsuńpowodzenia!
M.
mych wyglądaja niesamowicie apetycznie biję się z myslami czy nie zrobić:). Pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuńAga,gdzie zakupiłas takie foremki!!!!
OdpowiedzUsuńA zdjęcia robisz cudne!!
Buziaczki
Aguś, kupiłyśmy z Mamą na AleDobre.pl :)
Usuńno to wywołałaś wilka z lasu :)
OdpowiedzUsuńCo do obrony - mam nadzieję, że się nie stresujesz. Z doświadczenia powiem Ci, że obrony to pic na wodę :-)
Mnie też cieszy każdy pozostawiony ślad obecności, to, że ktoś ma ochotę zajrzeć, przeczytać i jeszcze coś od siebie dodać cieszy podwójnie :)
Zdróweczka Ci życzę! Dbaj o siebie!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za obronę! na pewno świetnie sobie poradzisz, bo jesteś perfekcjonistką w każdym calu, to widać :) Koniecznie napisz jak Ci poszło :)
Ciasteczka wyglądają pysznie :)
Taka kawa takie ciasteczka - dla mnie połączanie wspaniałe!
OdpowiedzUsuńCo prawda nie mam takich ładnych foremek, ale może....
:)
Podobają mi się zdjęcia z dzielniejszego wpisu!
Pozdrawiam i zdrowia życzę!
Mniam:)
OdpowiedzUsuńCiastka wyglądają przepysznie, może kiedys sie skuszę. Kawa też kusi, ale zdjęcia rewelacja.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: gruszkowerobotki.blogspot.com
P.S.
OdpowiedzUsuńMasz cudownego pieska. Też chciałam beagla, ale za często mnie nie ma w domu a wiadomo jakie cuda czynią z nudy. Może kiedyś będzie mi dane mieć takiego pieska.