Dzisiaj muszę uzewnętrznić swoją złość. Taki dzień. Bo weekend bez słońca, a cały tydzień było ładnie. Bo chciałam zrobić piękne śniadanie a wyszły mi... kapciowate cosie. Ale po kolei.
Generalnie jestem osobą pozytywnie nastawioną do świata, nie tak łatwo mnie zdenerwować - zdecydowanie utemperowałam swój charakter w ciągu ostatnich lat. Lubię ludzi, lubię z nimi przebywać i z nimi rozmawiać. ale jest jedno podstawowe ALE... Lubię swoją pracę, w której owych ludzi spotykam, mamy stałych gości, z którymi lubimy poplotkować, pośmiać się - znamy ich potrzeby, a oni znają nasz sposób pracowania. Szanujemy swoje przyzwyczajenia. Czasami jednak przychodzą ludzie, którzy doprowadzają mnie do szału. Wchodzi gość, ja grzecznie stojąc przy kasie witam go uśmiechniętym "Dzień dobry!" i co dostaję w zamian? Ignorancję! Już wtedy wiem, że się "nie dogadamy". Nie czuję takich osób, nie mam ochoty pomagać im w wyborze tego, na co mają ochotę z szerokiego menu kawiarni. Najgorzej, kiedy ktoś taki podchodzi do kasy i mówi "Duże latte / małe cappuccino / cokolwiek innego". Ciśnie mi się wtedy na usta "Poproszę?!" i przysięgam, obiecuję, że kiedyś nie wytrzymam. Nie cierpię ludzi, którym wydaje się, że my jesteśmy za barem po to, żeby usłużnie wykonywać ich polecenia. Wydanie 15zł na kawę naprawdę nie obliguje do zachowywania się jak pan i władca wszechświata. Stary Browar to dość prestiżowe centrum handlowe. Wydawałoby się, że do takiego miejsca przychodzą raczej eleganccy ludzie z klasą. Nic bardziej mylnego! Oprócz cudownych osób, które są stałymi bywalcami kawiarni, jest masa przypadkowych, koszmarnych ludzi. Przysłowiowa słoma z butów ciągnie się za nimi już od progu. I przysięgam: kiedyś nie wytrzymam i naprawdę komuś "odburknę" - bo nienawidzę kiedy komuś wydaje się, że jest lepszy, kiedy nie ma ku temu powodu, i na dokładkę to pokazuje wszem i wobec.
Drugim powodem mojej frustracji są poranne, cynamonowe wypieki. Chciałam zrobić Mamie i mi babskie śniadanko - bułeczki, konfitura malinowa, serek śmietankowy, kakao... Plan byłcudowny! Wszystko super przygotowane, ładnie podane tylko te cholerne bułki wyglądały jak małe chleby / ciasta / kapcie. Uparłam się więc i właśnie wstawiłam do pieca drugą partię. Żeby sprawdzić, czy to ze mną jest coś nie tak, czy o co chodzi. Tym razem ciasto ugniótł mi Kiciuś i wyszło rewelacyjnie gładkie, i pięknie rośnie. Nie podejmę się już wyrabiania drożdżowego ciasta ręcznie - co to to nie. Bo i po co, kiedy sama nie muszę tego robić? Uff.
Każdemu, kto dotrwał do końca tego marudnego posta serdecznie gratuluję i zapraszam na cynamonowe bułeczki - bo tym razem się udały!
Pozdrawiam,
Agnieszka.
Oj znam Ci ja tych gnomów i trolli, co ani be ani me od drzwi nie potrafią. Też na kasie pracuję, też staram się być życzliwa, uśmiechnięta, pomocna, ale nieraz się nie da> Pozdrawiam Koleżankę Poznaniankę :D
OdpowiedzUsuńŻe też ja nie wiedziałam wcześniej, że ty pracujesz w Starym Browarze, we środę cały wieczór buszowałam tam po sklepach---jak co sezon byłam na Targach Mody , nie wiedziałam gdzie mam wejść coś przekąsić, tyle tam knajpek, gdzie pracujesz??? , będę na początku września znowu w Poznaniu, chętnie wstąpię :))))) Może jakieś dobre , sprawdzone miejsce na kolację :))) "Fanaberia" tym razem mnie przeraziła wysokością cen , a sąsiadujący Grek ( Zakyntos) faktycznie potrzebował pomocy Magdy Gessler i chyba do dziś jej potrzebuje :)))
OdpowiedzUsuńPatti
Zupełnie Cię rozumiem - ja takich niekulturalnych buraków też nie toleruję i nie wiem skąd się tacy biorą na świecie!
OdpowiedzUsuńŚniadanko brzmi apetycznie :) szkoda że nie możemy tego choć zobaczyć :)
Pozdrawiam!
to, że ktoś ma kasę i odwiedza, jak to nazwałaś - prestiżowe - centrum handlowe to nie znaczy, że jest dobrze wychowany... ja pracowałam w kawiarni i w pubie, i dość często trafiałam na takich, którzy nie znają podstawowych zwrotów grzecznościowych...po prostu wydają polecenia..
OdpowiedzUsuńKlient płaci klient wymaga ;-P
No niestety ludzie bywają różni. Ja z kolei mam miejsce gdzie lubię chodzić na kawę - też w galerii, ale nie trawię obsługi. Zamawiam kawę i zawsze słyszę - proszę usiąść, poprosimy. Zrobienie latte trwa tyle że zwykle nawet nie docieram do fotela, po czym panie mnie wołają... I za każdym razem to samo... A jak raz uparłam się i stałam przy barze, to panie złośliwie zniknęły;]
OdpowiedzUsuńA kiciusia masz boskiego! Też uwielbiam swego!
Rzeczywiście ludzie bywają różni, nie przejmuj się tymi gburami, nie warto. Fajnie, że bułeczki w końcu się udały! Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńMnie też to wkurza, jednak ja często jestem z drugiej strony takiej sytuacji- często to sprzedawcy mi nie odpowiadają i stoją za ladą obrażeni na cały świat a klientów traktują jak złodziei. Ale jak widać są ludzie i ludziska. Nie martw się!
OdpowiedzUsuńrozumiem Twoją frustrację, też mnie skręca kiedy ktoś inny jest do tego stopnia ignorantem, że nie potrafi się nawet przywitać. Stary Browar to miejsce z klimatem. Jak tam będę, wstąpię do Twojej kawiarenki na dobrą kawę i na pewno będę miła i uśmiechnięta;)a co do bułeczek..już wyobrażam sobie ich smak i zapach unoszący się w całym domu:) To zwykłe bułeczki drożdżowe z cynamonem?
OdpowiedzUsuńuściski!
Just
uwielbiam Toje posty- z niecierpliwością czekam na każdy kolejny- wydajesz mi się taka bliska,podobna do mnie ;)do tej pory tylko sobie Was wszystkie obserwowałam i odwiedzałam po cichu...łączę się z Toba w Twojej frustracji;p-ja tez mam bezpośredni kontakt w klientami ( bank) i czasem moja frustracja siędza zenitu,ale im dłużej pracuję w takich warunkach tym mniej mnie to rusza!więc Kochana: PIĘKNA GŁÓWKA DO GÓRY!!!idzie wiosna i proszę o uśmiech :DDDD pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMimo wszystko.. chyba fajnie jest pracować w kawiarni? :) Ja marzę o tym, że kiedyś otworzę swoją. Narazie jednak muszę na to zarobić pracą przy komputerze ;)
OdpowiedzUsuńAguś, dotrwałam do końca.Wiesz,że zawsze miło mi się " Ciebie" czyta. Nawet takie pościki jak dzisiaj.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się!!!
Pozdrawiam
Olać buraków sikiem prostym!Cała ich masa stąpa po ziemi!Ja mam działalnośc w zupełnie innej branży,ale tez stycznośc z klientem i już już niejeden taki buc popsuł mi krew!...i przy okazji cały dzień!
OdpowiedzUsuńAle to mija...trzeba być odpornym!
Życzę Ci kochana krzepkich sił...Jutro będzie nowy dzień!!
Oby piekny-tego życze i pozdrawiam!
oj znam to - zaraz po szkole pracowałam w sklepie i wiem jacy potrafią być klienci - pomacają, poprzewracają co się da do góry nogami, a na koniec wyjdą burcząc pod nosem, że nic ciekawego nie było, bez powiedzenie chociaż"przepraszam za kłopot"
OdpowiedzUsuńi teraz staram się być miła i uśmiechnięta jako klientka, nie mówiąc już o jakiś proszę i dziękuję, bo zazwyczaj chodzę z dzieciakami, a wiadomo, one się uczą ode mnie
ale jest kilka takich sklepów, że nam nigdy nie odpowiedziano na "dzień dobry", więc przestałam mówić i kupuję tam w ostateczności
kiciusia zazdroszczę i wierzę, że to jego ciasto wyszło super ;)
pozdrawiam serdecznie
no kicia, mrrrrr... wiadomo :)
OdpowiedzUsuńa te weekendy - no cały zeszły rok tak było, zwłaszcza latem, zauważyłaś? Tydzień ładny, a w sobotę deszcz. Oby teraz się odmieniło... A ludzie tacy są i nic na to nie poradzisz, ilość pieniędzy nie jest w żadnym stopniu skorelowana z poziomem kultury, oj wiem to dobrze (też mam troszkę za sobą kelnerowania w miejscach, gdzie wydawałoby się, że o buraka trudno... i guzik :)
Aguś, czy Ty się na mnie aby nie obraziłaś?
Rozumiem Cię doskonale, bo bo ja także stoję... za tzw. pierwszym stołem apteki - w innym całkiem dobrze znanym miejscu Poznania - i spotykam się czasami z tak nieuprzejmym , prostackim wręcz zachowaniem, że nie sposób je opisać nawet. Na przekór jednak wszystkiemu daję takim X dobry przykład z mojej strony i zdarza się, że zaskakuję ich przewrotnie celowym w danej chwili nadmiarem mojej uprzejmości , potrafię też na koniec nie dać leków do ręki, dopóki nie usłyszę kilku magicznych słów. Ponad wszystko jednak nie znoszę, gdy ktoś przy moim okienku zachowuje się jak na Dworcu Wschodnim stolicy - jedzenie w miejscu , w którym wydaj się leki jest dla mnie nie na miejscu. Kiedyś wszedł do apteki pan w garniturze, powierzchownie zadbany itd, niestety kultura z poziomu piwnicy ...zapytałam "gdzie pan pracuje ?" , zdziwiony przyznała się do pracy w banku . Zapytałam, czy w takim razie będzie na miejscu , gdy idąc za jego przykładem przyjdę z bułką na jego biurko i konsumując ją , będę realizować bankową usługę... podziałało, przeprosił ... Niestety wszystkich takich ...nie wychowamy .
OdpowiedzUsuńRobisz znakomite fotografie i b. ciekawie piszesz. Porwę się wkrótce na sernik wg Twojego przepisu (;
Pozdrawiam serdecznie.
Iwona
ja dotrwałam do końca postu bez najmniejszego problemu, gładko się czyta :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja Cię rozumiem!Wprawdzie pracowałam w Banku, ale podejście klient-pracownik (ktoś za ladą,kasą) bywa żenujące. Co Pani tak długo liczy, po co Pani sprawdza pod światło przecież to nie są fałszywki, spieszy mi się itp. Dlatego gdy wchodzę do jakiegokolwiek miejsca w którym mam kontakt z drugim człowiekiem, choćby nie wiem jak bardzo dzień był paskudny, to ja się uśmiecham i z uśmiechem coś kupuję, zamawiam, dziękuję i zegnam się. I mi jest miło i tej drugiej osobie.Dlatego też, życzę Tobie abyś spotykała jak najwięcej miłych ludzi!
OdpowiedzUsuńA po drugie, ja też obiecałam sobie że nigdy więcej nie wyrobię ciasta drożdżowego, bo za każdym razem jest kamień, kapeć, totalna klapa i zły humor murowany!!!