Czekam na wiosnę niecierpliwie wyglądając przez okno. Cieszy mnie każdy promyk. Moja kwiatowa kolekcja ( może kiedyś i o niej tu będzie ) zaczyna się budzić. Dziwnie jest na dworze. Pogoda okropna. Robię wszystko, żeby nie zachorować - w końcu zaraz sesja, a nauka z temperaturą, kaszlem czy katarem nie należy no najłatwiejszych. Dlatego umilam sobie czas pijąc świeżo wyciskane soczki. Oczywiście rodzinkę też staram się zmuszać do picia moich witaminowych bomb. W końcu nie ma to jak zarazić się chorobą we własnym domu. WIOSNO PRZYJDŹ JUŻ!
<
28 sty 2009
23 sty 2009
budzikowelowe.
20 sty 2009
heartshaped.
Zrobienie czegoś, co wygląda jako tako "artystycznie", wcale nie jest takie proste. Serduszka, które są namalowane od niechcenia, tak naprawdę wcale takimi nie są. Krzywe serduszko też musi wyglądać "jakoś". Ileż ja się narysowałam... To pierwszy z moich zrealizowanych pomysłów. Wena mnie dopadła i tak jakoś poszło. Osoba, która to dostanie nic o nich nie wie. Mam cichą nadzieję, że te mini obrazeczki (5x5cm) zawisną gdzieś w jej królestwie. Zobaczymy.
19 sty 2009
anielska awaria.
No i jest. Przejechała. Wymarzona, mamina Anielinka. Jakaż to przyjemność rozpakowywać tak piękne opakowaną rzecz. Zajrzałyśmy do środka i...
...przestało być przyjemnie. Obydwa skrzydełka mocno ukruszone. Mina Mamy mówiła wszystko. Czekałyśmy na Anielinkę bardzo długo, zaczęłyśmy nawet martwić się, czy na pewno dotrze? Dotarła, a tu taka przykra niespodzianka. Od razu wiedziałam co zrobić. Trzeba było otworzyć warsztat konserwatorski. Przecież nie pozwolę na to, żeby mama była smutna! Jak postanowiłam - tak zrobiłam. Anielinka poszła na chirurgiczny stół. Kleiłam, domalowywałam w miejscu klejenia jasnoróżowy odcień skrzydełek... Nie liczyłam na jakiś spektakularny efekt - na szczęście się udało. Anielinka z odbudowanymi skrzydełkami odpoczywa. Mam nadzieję, że długo będzie cieszyła nasze oczy. Kosztowało mnie to trochę stresu i trzęsienia rąk, ale uśmiech Mamy jest bezcenny.
...przestało być przyjemnie. Obydwa skrzydełka mocno ukruszone. Mina Mamy mówiła wszystko. Czekałyśmy na Anielinkę bardzo długo, zaczęłyśmy nawet martwić się, czy na pewno dotrze? Dotarła, a tu taka przykra niespodzianka. Od razu wiedziałam co zrobić. Trzeba było otworzyć warsztat konserwatorski. Przecież nie pozwolę na to, żeby mama była smutna! Jak postanowiłam - tak zrobiłam. Anielinka poszła na chirurgiczny stół. Kleiłam, domalowywałam w miejscu klejenia jasnoróżowy odcień skrzydełek... Nie liczyłam na jakiś spektakularny efekt - na szczęście się udało. Anielinka z odbudowanymi skrzydełkami odpoczywa. Mam nadzieję, że długo będzie cieszyła nasze oczy. Kosztowało mnie to trochę stresu i trzęsienia rąk, ale uśmiech Mamy jest bezcenny.
Subskrybuj:
Posty (Atom)