29 gru 2010

mroźno!

Ależ przymroziło! W Poznaniu w nocy było podobno -19 stopni! Szaleństwo! Od rana załatwiłam kilka spraw i idąc przez osiedle nie mogłam nadziwić się, jak pięknie może być wśród bloków! Drzewa wyglądają jakby w piórka były poubierane, śnieg na chodnikach posypany piaskiem i solą do złudzenia przypomina wzorem wierzch moich makaroników... Trochę szalone to porównanie, ale to pierwsze skojarzenie jakie wpadło mi do głowy - serio, serio! Wróciłam i zakopałam się standardowo pod kocykiem z filiżanką gorącej, aromatycznej herbaty, którą dostałam od Ani z 'Home sweet home' w ramach herbacianego candy - dziękuję Ci Aniu, herbatka w 100% trafia w gust mojego podniebienia. Jest pyszna!





Zdjęcia takie zimowe, ale mimo wszystko wydaje mi się, że kolorystyka rozgrzewająco-otulająca.
I główna bohaterka - puszka kawowa - prezent podchoinkowy. Dobrze mam, nieprawdaż?

Buzi zimowe,
Agnieszka.

28 gru 2010

nastał czas...

...relaksu, odpoczynku i samych przyjemności! Dziś odebrałam moje ciepluchne rękawice i chyba po raz pierwszy tej zimy nie zmarzły mi dłonie! To niesamowity komfort! Nie miałam pojęcia, że może być tak przyjemnie i ciepło. Byliśmy z Rudzielcem na spacerze, na tzw. polu. To taka duża łąka za moim osiedlem na którą chodzimy przez okrągły rok. Zimą chyba jest tam najpiękniej. W tygodniu w godzinach wczesnopopołudniowych niewiele osób się tam kręci, a co za tym idzie biega niewiele psiaków. Dziś to wykorzystaliśmy i Toffik mógł w spokoju pobiegać i poobwąchiwać każdy kawałek śniegu, którym był zainteresowany.





Muszę przyznać, że spacery są tak właściwie od niedawna przyjemne. Możemy teraz chodzić bez smyczy i bez zbędnego stresu, że Toffik ucieknie. Stało się tak dzięki mojemu J. który postanowił dać psu prawdziwą radość płynącą ze spacerowania ze swoimi ludźmi i... po prostu zaczął odpinać mu smycz. Ku mojemu zdziwieniu Rudy wcale nie miał ochoty na ucieczki, a wręcz zaczął się pilnować, kiedy zorientował się, że my wcale nie będziemy pilnowali jego. Och, jakaż to ulga mieć wolne ręce, szczęśliwego psa i czas na długie, spacerowe rozmowy. Cudownie!
Dzisiejsze -10 stopni przegnało nas porządnie, wymroziło nam nosy, ale spacer był wspaniały. Radość wybieganego psa jest bezcenna! A widoki? Tylko potęgują przyjemność.





Pozdrawiam Was spod kocyka rozgrzewając się herbatką.
Buziaki, Agnieszka.

24 gru 2010

wszystkiego...



... co dobre,
inspirujące,
pełne miłości,
pełne radości,
tego, co Wam potrzebne
i wcale nie potrzebne,
ale będące przyjemnością.

WSZYSTKIEGO Wam życzę, Kochani!


Całuję świątecznie,
Agnieszka.

20 gru 2010

wylosowałam!

Jak zwykle u mnie bywa, losowanie zostało opóźnione. Użyję tak popularnego teraz sloganu: "zima jak zwykle zaskoczyła drogowców", zaskoczyła i mnie i weekend spędziłam na tyle aktywnie, że nie udało mi się tu wpaść choćby na chwilę. Losowanie jednak się odbyło i nową właścicielką puszki zostaje... JASZMURKA! Jaszko, gratuluję Ci serdecznie i proszę o podesłanie adresu do wysyłki na mojego maila.





Urodziny miałam baaardzo przyjemne, prezenty trafione i sprawiające mi masę przyjemności. Testuję je już od soboty i wszystko sprawdza się wspaniale!
Świąteczne prezenty mam już wszystkie kupione, teraz pozostała kwestia opakowania i... jestem spokojna, że wszystko trafi do adresatów.

Anne dziękuję za piękne prezenty z herbacianego candy, Elle i Ushii dziękuję za śliczne przesyłki świąteczne.
Ja w tym roku się zgapiłam i totalnie nie zorganizowałam - mam nadzieję, że po świąteczno-noworocznym szale coś, gdzieś uda mi się wykombiować.

Pozdrawiam Was zimowo!
Agnieszka

6 gru 2010

Mikołajki!

Doskonały mam humor od rana: zjadłam milion pierniczków, piję cynamonową herbatę... A do tego olśniło mnie, że wszystko układa się po mojej myśli. Nie mogę narzekać i nie narzekam - życie jest piękne, mam wszystko czego do szczęścia potrzeba i taka radocha to chyba aż nieprzyzwoita jest, ale co tam!





No i do tego wszystkiego mamy zimę! Nie pamiętam już, kiedy od początku grudnia było tyle śniegu. I pomimo tego, że wszyscy marudzą, że zimno, że komunikacja miejska nawala, i że najchętniej wszyscy pozamykaliby się w domach byle tylko nie wychodzić na dwór, my opatulamy się po same nosy i urządzamy zimowe spacery. A Toffik jest najszczęśliwszy na świecie, bo ma swoją Panią i Nowego Pana na wyłączność.

Miłych Mikołajek życzę wszystkim, moje są wspaniałe!

30 lis 2010

znowu na Was liczę! czyli...

Poszukuję dziurkaczy w formie "tagów". Zależy mi na czymś, co wytnie mi kształt tagu z przeróżnych papierów. Poszukuję też tagów z kartonika / tekturki. Ale to wszystko powinno być dość duże. Tak z 5cm długości. No i coś, czego nie mogę nigdzie "dorwać": skąd TAKIE tagi z tym ciemniejszym kółeczkiem wokół dziurki? Zakochałam się w nich i nie mogę znaleźć. Pomocy!

25 lis 2010

puszka, słoje i pudełka.

Puszka stara, kawowa - kolejna w prezencie od Niego. Wie czym mnie ucieszyć, rozweselić, rozczulić. Bardzo mnie to "rusza" za każdym razem kiedy widzę, że J. o mnie myśli i słucha tego o czym mówię, wie co lubię i o czym marzę. Urocze...



Pamiętacie jak pytałam, gdzie dostanę słoje podobne do takich chemiczno-aptecznych? Otóż takie słoje w ilości sztuk trzech kupiła mi Mama w poznańskiej Galerii Malta w TK Maxx'ie. Później dokupiłam sobie jeszcze dwa i tym sposobem mam ich pięć. Są niewielkie, chyba litrowe. Chciałabym jeszcze dwa duże - na cukier i mąkę. Może jeszcze się trafią?



W makaronikowym poście pisałam o pudełku z origami. Kilka z Was prosiło o "przepis" jak złożyć takie pudełeczko. Poniżej skrócony zdjęciowy kurs "Do-It-Yourself" z opisem słownym pod zdjęciami ( po kliknięciu zdjęcia zbiorczego odrobinę się ono powiększy ).





Potrzebujemy kartki w kształcie kwadratu - ja użyłam papierów do scrapbookingu gramatura 220g, wielkosć 30x30cm.

1. Kartkę składamy na pół z jednej strony, obracamy o 90° i też składamy na pół.
2. Do powstałego na środku przecięcia utworzonego przez linie powstałe przy składaniu doginamy rogi.
3. 2 przeciwległe rogi odginamy.
4. Do środkowego przecięcia zginamy w połowie zagięte już rogi, odginamy tak jak w punkcie 3 i doginamy pozostałe 2 rogi tak jak w tym punkcie. Zagięte ścianki muszą się "spotkać" w punkcie w którym stykają się rogi. Powtarzamy punkt 4.
5. Najtrudniejszy do opisania. Przeciwległe ścianki "stawiamy" i przy użyciu obu rąk odgięty róg doginamy do środka tak jak na zdjęciu. Jesteście dzielne Dziewczyny i poradzicie sobie na pewno przyglądając się mojemu zdjęciu.
6. Powtarzamy punkt 5. i doginamy 4 ściankę.

UWAGI: Aby zrobić pokrywkę do pudełeczka w punkcie 4 zagięcia rogów do połowy nie mają się stykać w punkcie w którym spotykają się wszystkie rogi. Musi zostać pomiędzy nimi ok 0,5cm przerwa aby pokryweczka wyszła odrobinkę większa niż spód.

Opis jest dość chaotyczny ale mam nadzieję, że dacie radę. W razie pytać postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości na wątpliwości.

Pozdrawiam Was wieczorową porą,
Agnieszka.

17 lis 2010

rozdaję słodkości w czerwieniach, czyli...

...urodzinowe CANDY! Ale o tym za chwilę...

Miłość do miłośnika czekolady skutkuje czekoladowymi eksperymentami w kuchni. Dziś upiekłam baaardzo czekoladowe ciasteczka cudownie rozpływające się w ustach. Są przepyszne i bardzo proste do zrobienia. Ja niestety czekoladę muszę ograniczać, bo jestem na nią uczulona, ale J. jak najbardziej może jeść ją w każdej postaci. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę i wypróbowałam przepis na te czekoladowe cuda właśnie dziś.



Aby upiec takie ciacha potrzebujemy:

2 tabliczki gorzkiej czekolady
2 tabliczki mlecznej czekolady
2/3 kostki masła

To wszystko roztapiamy w kąpieli wodnej i pozwalamy masie przestygnąć. A w międzyczasie przygotowujemy resztę składników:

4 jajka
1 szklankę cukru
16g cukru waniliowego
2 szczypty soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
4 łyżki kakao
3 szklanki mąki

Jajka ucieramy z cukrem i cukrem pudrem, dodajemy ostudzoną masę czekoladową i resztę składników. Mieszamy i odstawiamy do lodówki na 1 godzinę. Ze schłodzonego ciasta toczymy w dłoniach kuleczki wielkości włoskiego orzecha i obtaczamy w cukrze pudrze. Pieczemy 12min w 175st.

Moje ciasteczka się studzą i po drodze na uczelnie podrzucę je Ukochanemu do pracy.

Od poniedziałku mieszkają u mnie... 2 szwedzkie koniki Dala. Ręcznie strugane i malowane, prosto z Dalahäst... Urocze! Mimo to dla mnie największą wartość ma mój własny konik Dala od J.
Jest jedyny i wyjątkowy. Najlepszy!



A co do CANDY... Za miesiąc, 18go grudnia, skończę 21 lat. Chciałabym podzielić się czymś miłym z Wami i w tym dniu wylosuję osobę, do której trafi... Metalowa, czerwona puszeczka z napisem "Baked With Love" - ta wyższa na zdjęciu. Jeśli ktoś ma na nią ochotę to zapraszam do wpisywania się w komentarzach do północy 17.12 i umieszczania informacji o CANDY na swoim blogu, jeśli się takowego posiada.



Jakoś tak skandynawsko się zrobiło u mnie?

Pozdrawiam Was bardzo jesiennie,
Agnieszka

11 lis 2010

nuuudzi mi się...

...do kwadratu. Od tygodnia siedzę w domu, bo miałam jakieś dziwne zawroty głowy i byłam osłabiona, a w poniedziałek spuchły mi migdałki i teraz są wielkości śliwek. Gorączka też mnie nie oszczędziła i tak się huśta w granicach 36,6°C do 39,1°C. Koszmar! Na szczęście odwiedziłam lekarza i antybiotyk zaczął działać bo czuję się zdecydowanie lepiej. Leżenie w łóżku mi zbrzydło, jestem znudzona i marudna. Mój Ukochany J. dzielnie znosi moje jęki i narzekania. Sam jest mocno zmęczony bo biega między pracą, nauką i zajęciami. A ja jeszcze jestem na tyle okrutna, że mój parszywy humor zwalam mu na głowę. Ale obiecuję poprawę! Po prostu to ta wstrętna pora roku mnie tak rozkłada... Na szczęście poprawa następuje i będzie tylko lepiej. Dziś rano miałam jakiś wyż w formie i wykombinowałam sernik.



Nie jest jeszcze co prawda mistrzostwem świata, gdyż mam za małą tortownicę i dzielenie ciasta, trochę niedokładne, na dwie mniejsze skutkuje średnimi efektami cukierniczymi. Przepisem podzielę się jak upiekę ciasto tak, jak powinno być. Póki co mam w końcu coś upieczonego i zajadam do herbatki. Najwyraźniej już mi lepiej. Mam w planach wykonanie pewnego projektu i chyba... po prostu zaraz się za niego zabiorę. Efekty wkrótce?



Pozdrawiam jesiennie!

7 lis 2010

makaronikowe szaleństwo.

W ramach mojego kiepskiego samopoczucia odpoczywam sobie w domciu. Przeszukuję internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu ciekawych pomysłów, ułatwiających życie rozwiązań i ładnych, przyjemnych dla oka obrazków. Wpadłam na pomysł, że upiekę coś co jest bardzo szybkie i właściwie nie wymaga mojego wysiłku ( ach, KitchenAid, który robi wszystko za mnie... ). Co prawda naczytałam się, że upieczenie makaroników to tak naprawdę nie lada wyzwanie, bo mają swoje "prawa". Stwierdziłam jednak, że nie może być aż tak źle i najwyżej jak nie wyjdą to spróbuję jeszcze raz. Pierwszą partię przygotowałam z zbyt małej ilości migdałów i dodatkowo użyłam płatków migdałowych a nie całych migdałów w skórce. To był błąd - masa była zbyt rzadka i makaroniki nie urosły tak jak trzeba. Były smaczne, lecz za mało migdałowe i... puste w środku. Zbyt lekkie po prostu.
Za drugim razem poszło świetnie - masa gęsta, makaroniki ładnie nakrapiane dzięki zmiksowaniu ich w skórce...



Z tego co zdążyłam przeczytać w ramach mojego makaronikowego dokształcania się, są bardzo różne szkoły mówiące co i jak należy robić po kolei. Podzielę się z Wami przepisem, ale czynności któr wykonywałam robiłam "na czuja" zbierając informacje z kolejnych przepisów. Myślę, że makaroniki są łatwymi do wykonania ciasteczkami, ale trzeba pamiętać, że lubią być traktowane we właściwy dla siebie sposób. Wydaje mi się, że przy tego rodzaju ciasteczkach, trzeba podejść do nich ze spokojem, nie spiesząc się nigdzie. Samo przygotowanie masy jest bardzo krótkie, ale potrzebują one chwili na "wysuszenie" się.



Składniki:

120g białek ( jedno jajko ma ok 30g, mimo to najlepiej po prostu zważyć )
80g cukru
210g cukru pudru
120g migdałów zmiksowanych na drobny "proszek" ( ja miksowałam w blenderze, w pojemniku do... kruszenia lodu )
2 łyżeczki soku z cytryny

Wykonanie:

Białka ubijać z sokiem z cytryny. Kiedy zacznie robić się pianka dodać 1/2 cukru i ubijać na sztywniejszą piankę. Dodać resztę cukru i ubijać dalej - cały ten punkt powinien zajmować nie więcej niż 5min. Do masy dodawać w 3 porcjach wymieszane z cukrem pudrem migdały. Mieszać łyżką tak długo, aż powstanie gładka masa. Na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia "wyduszać" niewielkie ( moje miały ok 4cm ) "kropki" z makaronikowej masy używając rękawa cukierniczego z końcówką 1cm ( ja niestety rękawa nie mam - swoją drogą, gdzie to kupić, żeby było PORZĄDNE? - i używałam foliowego woreczka z obciętym rogiem - tylko kolejna uwaga! nie wolno zbyt dużo uciąć, bo masa będzie się wylewała, a nie nakładała w formie kółeczek ). Zostawić kółeczka na jakąś godzinkę do "wysuszenia" ( to ważny punkt w pieczeniu makaroników, gdyż w innym przypadku popękają one z góry, a zależy nam na gładkiej powierzchni. ). Piec w piekarniku nagrzanym do 140st.C przez 9min, po czym obrócić blaszkę o 180st. i piec jeszcze 3min. Makaroniki pozostawić do wystygnięcia, gdyż próby zdjęcia ich z blaszki "na ciepło" kończą się oderwaniem "czapeczki".
Oryginalnie powinny być z jakimś kremem, który nakłada się na spód jednego makaronika i przykrywa się drugim, ale nie mogę znaleźć takiego, który by mi smakował i... zostały na sucho.



Mam nadzieję, że dzięki temu opisowi makaronikowych zmagań choć kilka z Was spróbuje je upiec, bo te ciasteczka są naprawdę urocze i bardzo smaczne, a zapakowane w jakieś ładne pudełeczko ( na zdjęciu moja kolejna miłość - pudełeczko origami, których kilka złożyłam przez ostatnie dni ) mogą być prostym, bezpretensjonalnym prezentem.
I tu pojawia się kolejna kwestia, o której chciałabym napisać - estetyczna "oprawa" - ale to innym razem, bo temat zyska na aktualności w ramach zbliżania się powoli, powoli Świąt...

Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka.

31 paź 2010

konik Dala

Zaczynając przygodę z blogowaniem przeglądałam głownie skandynawskie blogi. Stąd wzięło się moje umiłowanie prostoty, bieli, szarości. Na bardzo dużej części tych blogów ich właściciele prezentowali charakterystycznego dla Szwecji konika Dala. Bardzo mi się spodobał i postanowiłam, że kiedyś na pewno go zdobędę. Tak się stało, że pokazałam jakiś czas temu konika mojemu Ukochanemu. Po jego reakcji pomyślałam, że pewnie stwierdził, że to kolejne z moich szaleństw. Jakież było moje zdziwienie kiedy wczoraj... dostałam od Niego takiego konika! Moje szczęście było ogromne! To niesamowite, że tak cudowny Mężczyzna pomimo masy swoich zajęć znalazł czas i... wykonał konika własnoręcznie - sam wyciął kształt i pomalował go w charakterystyczny wzór!



Jest przepiękny, najpiękniejszy jakiego widziałam i wyjątkowy, bo zrobiony dla mnie.
Co mogę myśleć o moim J. ? Chyba tylko jedno właściwie stwierdzenie nasuwa mi się na myśl...

Pozdrawiam Was w ten piękny niedzielny poranek,
Agnieszka.

28 paź 2010

ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...

...gdzie kupię takie słoje?


* zdjęcie z internetu.

Pilnie potrzebuję kilku takich, a w Poznaniu nie mogę nigdzie dostać...

Pomożecie?

I jeszcze szukam takiego sznureczka biało czerwonego - nie mam pojęcia gdzie to kupić. Może Wy wiecie?


* zdjęcie z internetu

PS. Wiem, że słoje kiedyś były w IKEI - teraz już ich nie ma... Przynajmniej w poznańskiej.

27 paź 2010

słoneczny środowy poranek.

Lubię kiedy rano budzą mnie świecące prosto w twarz promienie słońca. Wstawanie jest dużo przyjemniejsze. A fakt, że mam czas na leniuchowanie i wylegiwanie się przez dłuższą chwilę w łóżku jeszcze bardziej uprzyjemnia poranek. Dziś słońce rozświetla cały mój pokój. Nawet biurko, do którego zazwyczaj nie dosięga. Tak bardzo spodobał mi się ten widok, że postanowiłam pstryknąć zdjęcie. W ten sposób chciałabym pokazać Wam, jak zabawnie ono teraz wygląda. Mój Ukochany powiedział, że przypomina mu wystawę ze sklepu "o gotowaniu". Rozbawiło mnie to porównanie, ale wydaje się być jak najbardziej trafne...



Wczoraj wieczorem piekłam kardamonowe ciasteczka. Są superproste i bardzo smaczne. No i do tego wyglądają naprawdę efektownie. Osobiście lubię tworzyć do tego co upiekę etykietki. Ciastka są bardzo dobrym materiałem do pakowania, więc staram się zawsze wręczać je w taki sposób, żeby były specyficzne i kojarzone ze mną.



Etykietki robię zawsze w mniej więcej podobnym stylu, ściągnęłam sobie z internetu czcionkę przypominającą literki pisane na maszynie, drukuję etykietkę na brązowej kopercie, wycinam i ramkę rysuję czarnym pisakiem. Wydaje mi się, że najprostsze rozwiązania są najlepsze - jak to ktoś powiedział "proste rozwiązania są najlepsze na trudne problemy" - i staram się je stosować.



Pozdrawiam Was jesiennie,
Agnieszka

18 paź 2010

jesień imię ma róży. / PRZYJECHAŁ!!!

Tak mi się skojarzyło patrząc na różyczki stojące w wazonie obok mnie. Takie różyczki są przeurocze! Owiewane zimnym wiatrem i ogrzewane jesiennym słońcem są drobne, ale mają krępe łodyżki i grube liście. Uwielbiam takie!



Dziś ważny dzień. Mój Ukochany obchodzi 25 urodziny. Zastanawiam się jak wykorzystać moje małe foremeczki. Mam ochotę na upieczenie czegoś. Co prawda wczoraj piekliśmy ciacha czekoladowe i tartę z jagodami, ale może i dzisiaj bym coś zrobiła? Np. malinowe muffinki? Chyba skoczę za moment do kuchni.

A jeśli o kuchnie chodzi to... kupiłam coś o czym długo marzyłam. Powinno dziś już być u mnie. Domyślacie się, o co chodzi?

Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka

EDIT: Właśnie odebrałam paczkę od kuriera.
Oto i jest: KitchenAid Artisan w kolorze kremowym. Pokochałam go w 5 sekund.

10 paź 2010

dzień dobry!

Mamy dziś piękną słoneczną niedzielę. Jest odrobinę chłodno, ale promienie słońca przyjemnie otulają twarz.
Codziennie rano budzę się z cudownym humorem, z pewnością że teraz poukładałam wszystko tak dokładnie, że żaden element układanki nie odczepi się od całości i mój cudowny świat nie rozleci się z hukiem.



Czasu mam odrobinę za mało - biegam między szkoła a pracą. Staram się jak najwięcej czasu spędzać z kimś, kto jest głównym składnikiem szczęścia. Udaje się, ale na blogowanie pozostaje bardzo niewiele. Dlatego tak rzadko tu bywam. Na Waszych blogach jestem przynajmniej przez 15min dziennie, co prawda czasu na komentarze już mi nie starcza, ale czytam co u Was, razem z Wami się cieszę i razem z Wami przejmuję smutkami. Mam nadzieję, że o mnie czasem myślicie i chyba tak jest, bo magiczna liczba obserwatorów mojego bloga przekroczyła 100tkę! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona i cieszę się, że tak jest.





Jesień jest zimna, ale piękna. Pełna miłości. Czy można chcieć czegoś więcej?

Całuję Was serdecznie,
Agnieszka.

16 wrz 2010

wszystko się układa!

Może nie wypada się chwalić, ale nie mogę się powstrzymać...
Razem z moim partnerem z coffeeheavenowej drużyny WYGRALIŚMY III Olimpiadę Kawy! Bardzo, bardzo się cieszę! 1 miejsce wydawało się być nie do osiągnięcia. Myślałam przecież, że nie uda mi się przejść nawet eliminacji a tu proszę - pokonaliśmy 6 kawiarni i zdobyliśmy złote medale. Zdjęcia na pewno jakieś będą - ja niestety w tym roku aparatu ze sobą nie zabrałam - czekam na zdjęcia od znajomych i na pewno coś pokażę.



Przygotowywałam się do Olimpiady w Warszawie. Byłam tam od 1go do 10go września. Czasu na zwiedzanie co prawda wiele nie było, ale udało mi się zajrzeć do ogrodów na dachu BUWu, byłam na Kole ( kupiłam tarczę od budzika i starą puszę Tchibo ), przeszłam wzdłuż i wszerz Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście, spacerowałam na Powiślu i Saskiej Kępie.
Przez pierwsze kilka dni w warszawskich przygodach towarzyszył mi mój nieoceniony Mężczyzna. Życie z Nim jest dobre, spokojne, poukładane. Bardzo mi to odpowiada, bo nabrałam pokory do związków, do życia z drugim człowiekiem. Nauczyłam się, że może być tak jak należy, a nie tak jakby wydawało się, że powinno być. Nie jestem już taka hop siup do przodu i doceniam to co dostaję, co mam i co robię.
W Warszawie pośmigałam po kawiarniach - rajd kawowy w tym mieście uświadomił mi, że Poznaniowi daleko do takiego poziomu kawiarni. Może spełni się moje marzenie o otwarciu czegoś swojego, z porządną kawą, pysznymi ciastami i profesjonalną obsługą sympatycznych, uwielbiających kawę baristów...
Szczególnie ukochałam sobie dwie kawiarnie ( jak się później okazało w ich tworzeniu "maczała" swoje palce ta sama osoba ) - Filtry Cafe i Francuska 30. Cudowna kawa ( 100% arabika, którą razem z J. sobie ukochaliśmy ), szarlotka tak niesamowita, że mogłabym dać się zabić za przepis, świeżo wyciskany sok ( uwielbiany przez mojego Towarzysza ) i odkrycie, które zmusiło mnie do zakupów w internecie - Red Espresso - czyli specjalny rodzaj rooibosa parzony jak klasyczne kawowe espresso.





W Warszawie odkryłam też sklep MUJI w galerii Arkadia - recyklingowe rzeczy w bardzo prostej odsłonie. Dużo szarego papieru, metalu, mlecznego matowego plastiku z PET - zakochałam się... Przywiozłam sobie 3 świeczki, bo zapachy mają tak obłędne, że nie mogłam zdecydować się na 1.



Po powrocie mój Ukochany czekał na mnie z czymś, co rozkleiło mnie totalnie - druga do kolekcji puszka po kawie, stanęła dzielnie obok pierwszej z "pure ground coffee"...



I jak tu nie wierzyć, że szczęście chodzi parami? A ostatnio nawet stadami?

Pozdrawiam Was serdecznie!
Buziaki, Agnieszka.

31 sie 2010

Warszawo, przybywam!

W poprzednim poście pisałam, że byłam w Warszawie. Były to wewnętrzne, coffeeheaven'owe eliminacje do Olimpiady Kawy. Tak się stało, że spośród siódemki chętnych zostałam wybrana, razem z baristą z Lublina, do stworzenia pary reprezentującej coffeeheaven. Bardzo mnie to ucieszyło, gdyż od jutra aż do 8go albo nawet do 10go września będę mieszkać i trenować w Warszawie. Mam nadzieję odwiedzić kilka fajnych kawiarni, zjeść jakieś dobre jedzonko... Co mi polecacie, kochane warszawskie blogerki? Chciałabym bardzo odwiedzić targ "na Kole". Mam nadzieję, że ten tydzień, oprócz obowiązkowego kawowego treningu, dostarczy mi masę przyjemności, nowości i radości zwiedzania.





A może gdzieś tam w tzw. "międzyczasie" uda mi się spotkać którąś z Was?
Gdyby któraś miała ochotę, to maila znacie - agafleischer@gmail.com

Buziaki i trzymajcie kciuki za moje treningi!

25 sie 2010

wyniki CANDY! / IKEA zachwyca po raz kolejny.

Podanie wyników candy teoretycznie powinno nastąpić w sobotę. Jednakże kilka czynników ( praca, moja wizyta w Warszawie ) spowodowało, że dopiero dziś mogę ogłosić tę jakże radosną wiadomość, czyli kto z chętnych osób dostanie woreczki.
Jechałam wczoraj z moim J. samochodem i poprosiłam o podanie numerów od 1 do 98. Sczęśliwymi posiadaczkami woreczków zostają numery 15 - Mili oraz 45 - kasiekw. Bardzo Was proszę dziewczyny o podanie swoich adresów w mailu do mnie - agafleischer@gmail.com
Zwyciężczyniom gratuluję i zapraszam Was do kolejnej wspólnej zabawy, którą na pewno za jakiś czas znowu zorganizuję.



W tym roku po raz drugi dostałam propozycję otrzymania katalogu IKEA w wersji XXL. Jeszcze przyjemniejszym okazał się fakt, iż tym razem katalogi będą spersonalizowane i okładkę zdobić będą podobizny osób, do których zostaną wysłane. Bardzo się ucieszyłam i oczywiście zgłosiłam swoją chęć uczestniczenia w całej akcji.
Katalog odebrałam, zrobiłam sobie śniadanko ( powidła mirabelkowe smażyłam tydzień temu! ) i z przyjemnością zatopiłam się w skandynawskim designie...



IKEA w tym roku wprowadziła sporo nowości. Osobiście od dłuższego czasu zakochana jestem w serii mebli HEMNES. W tym roku pojawiło się kilka dodatkowych opcji - witrynka, stolik nocny, komoda z przeszklonymi drzwiami - przepiękne wszystko. Mam tylko nadzieję, że dwa ostatnie meble są dostępne również w innym kolorze niż czerwony...



Bardzo podobają mi się także tekstylia. Zakochana jestem w pościeli z chmurkami ( kupię na pewno! ) i podusi w takie ornamentowe, lekko folkowe wzory. Przepiękna jest, duża i daje sporo przytulności wnętrzu - przynajmniej na tyle, na ile potrafię to wywnioskować ze zdjęcia.





A gdybym miała dzieci... Jakże cudowny jest pluszowy kosz z warzywami, czy zestaw przyjęciowy. Aż odzywa się we mnie mała dziewczynka. Przepiękne! IKEA chyba w tym roku poświęciła więcej uwagi swoim najmłodszym odbiorcom. I bardzo dobrze! Bo brakowało nowości dla maluchów.





Generalnie jeśli chodzi o katalog to, tak samo jak w zeszłym roku, muszę powiedzieć że oglądanie zdjęcć w wersji XXL jest duuużo przyjemniejsze niż w standardowym, małym rozmiarze. Podoba mi się masa rzeczy - ramki z kropeczkami wewnątrz ( kupię jak zrobię remont pokoju na 100% ), okręcany taboret barowy, haftowane poduchy... Choruję na naprawdę sporo rzeczy. Świetne jest też większe zwracanie uwagi na ekologię - sortowanie śmieci, małe opakowania.
Podsumowując - katalog z własnym zdjęciem to niesamowita przyjemność, w środku masa pięknych rzeczy, marzę o tym żeby połowę mieć we własnym domu.



Słowem...

IKEA ZACHWYCA PO RAZ KOLEJNY.

Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka.

5 sie 2010

syfony i... lawendowe CANDY!

Wczorajszą sesję urządziłam sobie w miejscu, w którym jeszcze dotychczas zdjęć nie było. Skarby znajdujące się tam powaliły mnie na kolana! Znalazłam dwa starusieńkie, piękne syfony (a przecież ostatnio postanowiłam takich poszukać!), książkę kucharską z 1902 roku i zeszyt z przepisami praprababci Pewnego Pana. Do tego wspaniały stół z pięknie spatynowanym blatem... Naturalnie "zniszczone" przez naturę drewno jest niesamowite. Sesja była wyjątkowo przyjemna, tylko strasznie atakowały mnie komary. Ale jestem zadowolona. Od dziś mam 4dni wolnego i... humor dopisuje!



Postanowiłam podzielić się z Wami czymś, co wprawia mnie we wspaniały humor. Moja zdolna Mama w kilka dni stworzyła tak piękne woreczki, że chodzę cały czas obok nich, ciągle biorę je do ręki, oglądam... Wyglądają cudownie - jak z jakiejś niesamowitej galerii. Chciałabym, aby dwa woreczki napełnione lawendą, trafiły do Was, odwiedzających mojego bloga. Dlatego od dziś zaczyna się CANDY!
Zasady są standardowo proste - należy wpisać się w komentarzach do tego postu i umieścić informację o cukiereczkach na swoim blogu ( oczywiście, jeśli ktoś bloga nie ma, to informacji nie umieści, ale jak najbardziej może wziąć udział w candy ).

CANDY będzie trwało od dziś do 20. sierpnia, do godziny 24:00.





Zapraszam do wpisywania. Chętnie podzielę się tymi przecudownymi woreczkami, bo warto żeby te śliczności, stworzone przez moja Mamę, zdobiły i Wasze domy.

Buziaki!