Kiedy ktoś zadaje mi pytanie: "Jaki owoc lubisz najbardziej?" długo waham się z odpowiedzią. Latem każdy pojawiający się owoc jest moim ulubionym. Najpierw najbardziej lubię truskawki (których w tym roku nie mogłam jeść ze względu na jakąś dziwną wysypkę, która pojawiała mi się po dosłownie kilku kęsach). Później jem kilogramy morelek, które zrywam wprost z naszego drzewa w Tajemniczym. Parę dni temu powiedziałam J., że marzę o papierówkach. Na następny dzień Pan Sąsiad podał nam kosz pięknych, dużych jabłek przez płot. Zawsze marzyłam o takich sąsiedzkich wymianach plonów, więc szybko odwdzięczyliśmy się morelami. Teraz zakochałam się w jagodach. Postanowiłam, że zrobię coś pysznego, ale ostatnie gorące dni sprawiły, że zupełnie nie miałam ochoty włączać piekarnika. Postanowiłam, że zrobię zupełnie na odwrót i... przygotowałam jagodowe lody. Bez dodatku jajek, bo surowych się boję. Na bazie jogurtu i 30% śmietanki.
Na 12 niedużych lodów (robiłam je w
w tych foremkach z IKEI) potrzeba:
250g jagód
200g borówek amerykańskich
250ml jogurtu naturalnego
150 ml śmietanki 30% (użyłam President)
1/4 szklanki cukru
Wszystko wrzucamy do miski i miksujemy aż utworzy się gładka, jagodowofioletowa masa. Oczywiście nie trzeba miksować do zupełnej gładkości. U mnie zostało w całości sporo owoców, a to nadaje lodom naprawdę przyjemny efekt. Mrozić trzeba lody przynajmniej przez 8h, żeby porządnie zamarzły.
Polecam wszystkim łasuchom, domowe lody to strzał w 10. A do tego jaki naturalny!
Dziś zaczynam urlop. Przede mną 14 dni bez pracy i stresu (przynajmniej tego najbardziej męczącego). Najbliższy tydzień planujemy spędzić w mieszkanku i pomalować sufity. Przygotujemy też ramy drzwi do lakierowania i posprzątamy wszystkie pokoje do zera, żeby w przyszły poniedziałek mogło się zacząć największe przedsięwzięcie czyli... cyklinowanie. Trochę się boję jak to wszystko wyjdzie, ale czuję taki przyjemny dreszczyk emocji na samą myśl. Będzie dobrze. Musi!
Pozdrawiam Was serdecznie,
jagodowa Agnieszka.