31 sty 2012

szybkie pytanie.

Dziewczyny, czy wiecie skąd wziąć takie stare, apteczne butelki? Fajne byłyby w takim brązowo miodowym kolorze? O takie jak TU, i takie zwykłe, jak szkło laboratoryjne, z korkiem ze szlifem?

Pozdrawiam i z góry dziękuję za informacje!

27 sty 2012

make my day.

Wiecie co jest najlepsze na chorobę? Kubas herbaty z miodem, kołderka i dobra książka. Dwa pierwsze spełniam na bieżąco, bo w czasie choroby możne nie starczyć palców jednej ręki do policzenia, ile kubków z herbatą / po herbacie znajduje się w moim pokoju. Drugi aspekt czyli 'podkołderkowanie' spełniam na bieżąco zakopana po uszy w poduchach, kocyku, kołdrze i innych. A trzeci?



No właśnie. Potrzebuję jakiejś dobrej książki. Najchętniej zaczytałabym się w "Tost. Historia chłopięcego głodu", ale nawet nie mam jak wyjść z domu, żeby kupić i móc zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Ahh, gdybym mogła zamówić książkę z dostawą jeszcze dziś... Szkoda, że tak się nie da.



Jutro idę już do pracy, ale chyba zakicham i zakaszlę tam wszystkich wokół. Tak to jest, jak podczas chorowania ma się obronę, trzeba zanieść dokumenty na drugi stopień studiów itp. Ciężko, ciężko... Dobrze, że dziś chociaż pogoda za oknem jest przepiękna - napawa mnie to optymizmem i powoduje uśmiech na mojej buzi.



Mam nadzieję, że Was nie dopadły te temperaturowe zmiany, bo dla mnie wahania ciepło-zimno-zimniej-ciepło, kończą się jak wyżej.

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę miłego weekendu, odpocznijcie!
Agnieszka

25 sty 2012

Od wczoraj jestem Panią Inżynier. Śmiesznie mi jakoś ja sobie pomyślę, że przed nazwiskiem mogę wpisywać "inż.". W każdym razie obrona trwała 10min, wszystko przebiegło gładko i pomyślnie. I pomyśleć, że za pół roku muszę zacząć pisać pracę magisterską... A potem koniec studiów i witaj 100% dorosłości. Szybko mi to mija wszytko. Czasami za szybko. Ale przecież zawsze jest tak, że ja coś dobre, to szybko się kończy, prawda? I to wcale nie jest marudzenie, natchnęło mnie na rozmyślania po prostu.





Pozdrawiam Was serdecznie,
inż. Agnieszka.

20 sty 2012

design is mine.

Choruję sobie, a leżenie w łóżku wzmaga ilość dokonywanych przeze mnie zakupów online i inspiracji, które wyszukuję w sieci. Od dłuższego czasu zastanawiało mnie, co to za krzesła, które pokazują na swoich blogach Skandynawowie, Brytyjczycy, Amerykanie i Francuzi. Otóż zagadka rozwiązała się, a ja przepadłam bo okazuje się, że krzesło które dotąd uważałam za nieosiągalne jest prawie na wyciągnięcie ręki. Krzesło Tolix, bo o nim mowa w Polskich sklepach internetowych zaczyna być dostępne przy zasobności portfela równej 800zł. Jednakże jeśli interesuje nas kolor inny niż biały możemy sobie zamówić krzesło prosto z Francji. Jest tylko jeden warunek - muszą to być 4 sztuki. Szaleństwo. Kto ma ponad 3tys złotych do wydania na krzesła?! To chyba pozostanie miłość platoniczna...





Źródło powyższych.

Zabawa w kolory może być trochę tańsza, a równie przyjemna. Osobiście chętnie widziałabym w swojej kuchni takie żółte krzesło:



A przy biurku równie uroczy błękitny fotel:



Obydwa powyższe to dzieła polskiej firmy Fameg. Piękne, drewniane, cena ok. 500zł. Przekonani? Ja jak najbardziej! I jeśli kiedyś mogłabym wybrać kolorowe krzesło do mieszkania to być może wybrałabym któreś z nich...?

Kolejną ciekawą opcją jest ikeowskie krzesło Reidar. Osobiście zachwycił mnie kolor czarny - w tym kolorze to krzesło ma klasę. Fajnie, że jest aluminiowe, malowane proszkowo - daje to ciekawy, chropowaty efekt na powierzchni. No i cena - 199zł. Zdecydowanie najprzyjemniej kupić właśnie to krzesło.



Źródło.

Więcej u mnie ostatnio takich przemyśleniowych postów. Rozglądam się, oglądam, szukam okazji i przystępnych cen. Czasem nie da się niektórych rzeczy zastąpić innymi. Dlatego warto mieć świnkę-skarbonkę i co jakiś czas coś do niej wrzucać. Pewnego dnia, kiedy już będzie pełna, może okazać się, że spełnienie wnętrzarskiego marzenia jest bliżej niż nam się wydaje.

Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka.

19 sty 2012

Dostałam od J. okulary na obronę. I uważam, że są wspaniałe! Nie wiem jak w ogóle mogłam się bez nich obyć? Mam wrażenie, że dodają buzi charakteru. A moje oczy chyba polubią mnie za odłożenie szkieł kontaktowych na półkę.
Muszę Wam pokazać, bo aż mi się buzia śmieje, jak na siebie patrzę.



Tadaaam!
Co myślicie?

Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka.

16 sty 2012

snowy day.

Chciałam przegonić zimę serwując jej maślane ciasteczka posypane cukrem. Pokazać, że śnieżynek mamy całkiem sporo i że więcej śniegu naprawdę nam nie trzeba. Trochę mi się nie udało, bo efekt jest wręcz odwrotny - całe miasto równomiernie pokrywa się warstwą białego puchu. A ja zaczynam chyba chorować, bo głos więźnie mi w gardle, z nosa kapie, a buzię mam koloru ściany z buraczkowymi wypiekami spowodowanymi temperaturą. Na chorowanie zdecydowanie nie mam czasu, bo w następny wtorek mam obronę. Jeśli się uda będę Panią Inżynier. Śmiesznie, tym bardziej, że to taki techniczny tytuł, a chwilowo technika i moja codzienność niewiele mają ze sobą wspólnego. No chyba że obsługę takich maszyn jak ekspres i piekarnik można uznać za wielce techniczne umiejętności.
Jeśli chcecie razem ze mną celebrować zimę (bo chyba nie da się jej odgonić w ten sposób), to zapraszam do upieczenia pysznie maślanych, kruchych śnieżynkowych ciasteczek.



Potrzebne będą:

kostka masła 250g
szklanka cukru pudru*
2 jajka + 1 żółtko
1 opakowanie cukru z prawdziwą wanilią (stąd ciemne piegi)
3,5 szklanki mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli

* odmierzałam składniki jedną szklanką, jej pojemność to 250ml.

Masło w temperaturze pokojowej pokroić w kostkę. Dodać cukier puder i cukier z prawdziwą wanilią i utrzeć mikserem na puszystą białą masę. Dodać mąkę z proszkiem do pieczenia i solą oraz jajka.
Zagnieść kulkę - powinna mieć konsystencję zbliżoną do plasteliny. Zawinąć w folię i włożyć do lodówki na godzinę, lub jeśli mamy czas to nawet na całą noc.
Kulę podzielić na dwie części i cienko rozwałkować podsypując mąką. Wyciąć dowolne kształty (mi wyszło 36 sporych śnieżynek), ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostałym białkiem (żółtko zużyliśmy do ciasta) posmarować ciasteczka i obsypać cukrem. Piec 11min w 180*C.



Ciasteczka są CUDOWNE do kawy (z delikatną mleczną pianką przenoszą do raju), herbaty (spróbujcie je w niej umoczyć...), do wszystkiego.
Ja dziś zawiozłam małą paczuszkę wypełnioną pachnącymi śnieżynkami mojemu J. do pracy - podobno zniknęły w oka mgnieniu.



Przesyłam Wam gorące buziaki,
Agnieszka.

PS. Nawet nie wiecie jak bardzo, BARDZO się cieszę, że tyle osób mnie odwiedza. Zostawiajcie ślady po sobie, bo Wasza obecność tutaj jest dla mnie naprawdę cenna. Dziękuję!

9 sty 2012

Są takie osoby, dla których wstaje się w środku nocy. Są takie osoby, dla których na wspomnienie o czymś, co kiedyś jadły, staje się o północy w kuchni, odmierza się składniki i piecze ciasto, które smakowało. Są takie osoby, któych uśmiech ważniejszy jest niż najważniejsze sprawy. Są takie chwile, które chciałoby się zamknąć w wielkim szklanym słoju i otwierać go zawsze tylko trochę, żeby za dużo ich nie uciekło. Są takie chwile, że nic więcj oprócz tego co tu i teraz się nie liczy. To wszystko nazywa się SZCZĘŚCIE. A ja jestem Szczęściarą.

2 sty 2012

inspirująco w Nowy Rok.

Ten rok pewnie obfitował będzie w wiele zmian. W tym roku, pewnie spełni się wiele marzeń. Ten rok mógłby być taki jak ubiegły, bo ubiegły był BARDZO dobrym rokiem. Życzę sobie i Wam wielu pomysłów, inspiracji, spełnienia marzeń.
Ja ten rok zaczynam od inspiracji. Pierwszą z nich są robione na drutach pufy. Ostatnio w TKMaxxie widziałam pufy ze sznurka. Gdybym tylko miała gratisowe 260zł na pewno jedna wróciłaby ze mną do domu. Łudzę się, że może do wypłaty jeszcze tam będą?

A tymczasem trochę inspiracji pufowych:


Źródło.


Źródło.


Źródło.


Źródło.

Przyznam, że już jestem w nich zakochana. Naprawdę rewelacyjnie prezentują się szczególnie te o grubych splotach. Zastanawiam się tylko jak takie zrobić - skąd wziąć taki sznurek? Ktoś wie?

Pozdrawiam noworocznie,
Agnieszka.

PS. A do TKMaxx'a się pewnie przejadę zobaczyć czy coś tam jeszcze z pufek zostało, i trochę je pogłaskać, bo przyznam, że skradły moje serce.