27 gru 2009

a ku ku!

Jakoś tak mnie naszło.
Nie wiem, może już nie jest do końca fajnie być anonimową? Bo właściwie co to zmienia, prawda?

23 gru 2009

wesołych!



WSZYSTKIM
odwiedzającym Pretty Pleasure
życzę
zdrowia
miłości
radości
szczęścia
spokoju
kreatywności
dążenia do celów
i osiągania ich
spełnienia marzeń
WSZYSTKIEGO!


I chwalę się, ah chwalę!
Bo piękną choinkę mam. <3

21 gru 2009

losowanie.

Przepraszam po stokroć... Losowanie miało być 19 grudnia, dziś mamy 21... Na opóźnienie ma wpływ kilka spraw. Po pierwsze - padł mi komputer. Coś mi go zeżarło od środka i nie było w ogóle możliwości włączenia go. Musiałam cały system przeinstalować. Po drugie złapało mnie jakieś koszmarne grypsko. Temperatura 39,5°C uniemożliwiła mi normalne funkcjonowanie. Mam problem z podniesieniem kubka ze stołu i przemieszczaniem się po mieszkaniu... Koszmarek jakiś. To są niestety efekty 3-dniowego imprezowania - 20te urodziny to idealny pretekst do zmiany trybu życia na nocny. A że na dworze temperatury iście arktyczne... Sukieneczki, legginsy, koszuleczki... Nie jest to odpowiedni strój na taką pogodę. Teraz to wiem.



Losowanie misiaków odbyło się drogą wpisania ilości komentarzy do słynnej maszyny losującej. Losowanie przeprowadziłam dwukrotnie, wylosowane zostały numery 85 i 73. Kanciaste misiaki jadą do... OLLI i GAGIPY - Dziewczyny, proszę o adresy do wysyłki na mojego maila - agafleischer@gmail.com i GRATULUJĘ!



A na zdjęciach jedna z moich dekoracji w pokoju...

8 gru 2009

w piernikowej fabryce.

Grudzień zaczął się już na dobre. Nawet tego nie zauważyłam. Każdy kolejny dzień pędzi, jeden się kończy kolejny zaczyna. Wczorajsze popołudnie spędziłam w pachnącej korzenną przyprawą kuchni. Uwielbiam piec pierniki. Przypominają mi że zbliża się czas, który tak uwielbiam, że już niedługo... Święta!
Pierniki które piekę nie robią się twarde. Nie trzeba ich piec na dwa miesiące przed planowanym objadaniem się. Dlatego u mnie robię je zazwyczaj 2-3 razy, bo pierwsza partia nigdy nie może dotrwać do Wigilii.



Pierniczki.

250g cukru (375ml)
250g miodu (225ml)
cała Kasia
3 łyżki kakao
2 płaskie łyżeczki amonu (kwaśny węglan amonu)
1 łyżeczka sody
1 opakowanie przyprawy korzennej do piernika
4 jajka
1kg mąki ( zawsze jest więcej potrzebne )

Cukier, miód, Kasię, kakao, amon i przyprawę rozpuścić na wolnym ogniu i ostudzić.
Wlać do miski, dodać mąkę, sodę i jajka. Zagnieść. Ciasto powinno być konsystencji plasteliny - takie nieprzyklejające się do rąk, ale też nie suche, dlatego tę mąkę ponad kilogram należy dodawać małymi porcjami. Piec ok. 7min w 170°C, w termoobiegu.



W tym roku chciałabym aby były w dwóch kolorach i milionach ich odcieni - beż, bordo, ecru, krem... Mam ochotę na takie jednolite kolorystycznie święta. I taka będzie moja choinka - zachowana w dwóch kolorach.
Dostałam od Mikołaja śliczne foremeczki ceramiczne do muffinów. Moje maleństwa do babeczek schowałam, teraz do kolekcji mam większe. Dla samej przyjemności posiadania...



Jestem zakochana w tych drobniutkich, białych foremkach. Cieszą moje oczy, bo piękne przedmioty to sama przyjemność...
Chciałabym Święta JUŻ. W tym roku będą inne niż zawsze, ale na pewno będą równie piękne.

Pozdrawiam Was w trochę nostalgicznym nastroju,
Agnieszka.

PS. Pamiętajcie o CANDY!

4 gru 2009

już niedługo... / CANDY!

... a dokładnie za 2 tygodnie skończę 20 lat. To pierwsze urodziny, które będę obchodziła już nie jako nastolatka ( w końcu to już nie -naście ), a młoda kobieta. Czy coś się zmieniło? Ostatnio wiele. Ale życiowe lekcje są potrzebne i na pewno wiele ich przede mną. Nie mniej jednak, zamierzam korzystać z wszelkich życiowych mądrości, których dostarczają mi owe lekcje.
Niedługo także minie rok mojego blogowania. To niesamowite! Nie spodziewałam się zakładając bloga, że odwiedzając Was będę chciała tak bardzo się rozwijać, próbować nowych rzeczy. Nie spodziewałam się, że dacie mi tyle radości, że poznanie tylu wspaniałych ludzi popchnie mnie do działania, do szukania rzeczy, które sprawiają mi przyjemność.

Postanowiłam z tej okazji zorganizować drugie CUKIERASKI w historii Pretty Pleasure.



Domyślam się, że większość z Was zna już drewniane misiaki, które zapukały do drzwi kilku moich blogowych przyjaciół? Otóż trochę źle się czuję nie mogąc każdego z Was obdarować takim misiem i wymyśliłam, że jeszcze dwa misiaczki powędrują w świat niosąc radość i pamięć o Agutku.







Miś Duży zostaje i u mnie i będzie już do końca moim przyjacielem. Dwa maluchy ruszą w drogę.

Zasady cukiereczków są proste.
Wpisujemy się pod tym postem do 18 grudnia do godziny 24:00. Mam nadzieję, że odezwą się osoby, które przemykają po ciuchuteńku, a których obecność rejestruje tylko licznik ( swoją drogą liczby zmieniają się na nim w tempie, które zadziwia mnie totalnie. ). Losowanie odbędzie się dzień po moich urodzinach - 19.12. Być może misiaki zagoszczą u Was już na Sylwestra ( bo nie sądzę aby udało się to na Wigilię ). Mimo to szykujcie miejsca dla małych wędrowców - oni czekają na swój kącik w nowym domu.

29 lis 2009

jak nie było, to nie było...

A teraz drugi spadł mi z nieba.
Kilka dni temu zadzwonił do mnie wujek z pytaniem, czy potrzebuje jeszcze podstawę od Singera. Rozmawiał z kolegą i okazało się, że jedno takie cudeńko stoi u niego w ogrodzie. Kolega chciał się go pozbyć w zamian za pudełko czekoladek. Aż tyle kosztowało mnie zdobycie Singera. Długo długo wiatr hulał w polu i żaden nie pojawił się na mojej drodze. Potem znalazł się jeden. A teraz... Czyż to nie szczęście? Chyba los chce ukoić moje nerwy. I dobrze mi z tym.







EDIT:

Stapelia grandiflora we własnej osobie.



Rozkwitła dziś w nocy.

24 lis 2009

floralny cud.

Mój parapet jest pod stałą obserwacją. Jedna z moich nietypowych pupilek postanowiła zakwitnąć. Potrzeba nam jednak słońca, czy ktoś ma go może zbyt wiele i mógłby podesłać? W Poznaniu niestety słoneczny deficyt, a pąk już-już mógłby się rozwinąć.



Swoją drogą - wiecie co to jest?

Buziaki!

20 lis 2009

lubię...

... planować, układać, systematyzować. Niestety tak już mam. Taka już jestem. Lubię robić to co zaplanuję, mieć wszystko zorganizowane w sposób ułatwiający mi odnalezienie czegoś, sprawdzenie. Moje zeszyty zawsze były bardzo kolorowe, popodkreślane. Definicje pisałam na fioletowo, ważne zagadnienia pisałam na małych, żółtych, samoprzylepnych karteczkach. Lubię wszystko składać wg. jednego, wymyślonego schematu.
Dlatego kiedy zobaczyłam Dziennik Kuchenny wiedziałam, że muszę go mieć. Postanowiłam wszystkie moje przepisy zebrać w jedną całość i stworzyć mój własny kuchenny podręcznik.









Prosiłyście o przepis na moje owsiane ciasteczka, podaję w formie zdjęciowej.
Ostatnio dużo się u mnie dzieje. Dlatego tak tu jestem "skokowo" i dlatego nie komentuję Waszych wpisów z taką częstotliwością jak zwykle. Obiecuję, że jak troszkę się poprawi sytuacja znów będę stałym i częstym gościem na Waszych blogach.

Buziaki!

15 lis 2009

codzienne zajęcia.

Już jestem.
Przede mną kilka projektów, być może ważny wyjazd. Nie wiem jak to będzie, bo niektóre rzeczy nie są ode mnie zależne ( ah złe, marudne szefowe... ), ale mam nadzieję, że uda się zrealizować "wycieczkę" do pewnej przemiłej osoby.
Chciałam powiedzieć, że po raz kolejny spotykam się tutaj z niesamowitą bezinteresownością, życzliwością. Kochana Ita przysłała mi... mech! Strasznie spodobały mi się zielone kule, które prezentowała na swoim blogu i... Ita obdarowała mnie podobnymi. Ne miałam okazji zrobić im zdjęcia przedwczoraj. Prezentuję je więc w towarzystwie sobotnich zakupów.







Dziękuję Ci raz jeszcze, Kochana!

W ostatnim czasie zauważyłam na Waszych blogach wyróżnienia dla mnie - dziękuję bardzo! Niestety, z racji mojego braku konsekwencji z robieniem różnych rzeczy na bieżąco, nie potrafię dokładnie wskazać, gdzież one się znajdowały. Jak tylko odnajdę owe wyróżnienia na pewno o nich napiszę i przekażę dalej.

Mam w planach kilka projektów do wykonania, niedługo ich efekty.
Być może będą zaskakujące.
Buziaki!

4 lis 2009

[kliknij aby powiększyć!]

Ania ma wieeeeelkie serduszko i talent jak stąd na księżyc!



Dziękuję x 1000...0!

Bezpalczatki są w pięknym kolorze, są cieplusie, są rozkosznie słodkie, same oh i ah ślę pod ich adresem! ( I właśnie w nich piszę posta, co oznacza, że są też baaardzo praktyczne! Są REWELACYJNE!

3 lis 2009

mam cię! i... choroba jest nudna.

Długie poszukiwania mają swoje dobre strony. Szukanie czegoś, czego się bardzo chce, zakończone znalezieniem swojego marzenia jest niesamowicie satysfakcjonujące, uszczęśliwia. Tak było z moim Singerem. Baaardzo go chciałam. Uruchomiłam wszelkie możliwe kontakty. Singer babci dostała siostra Mamy, Singer 'wsiowy' trafił na... złom ( nie mogę tego znieść... ). Aż w końcu pewna wspaniała osoba powiedziała, że taki zapomniany i niechciany stoi na wsi, w domu jej rodziców. Że może podpytać i może, może uda nam się ściągnąć go do Poznania. Cała akcja trwała w sumie kilka tygodni. Najpierw owa osoba musiała poprosić tatę, aby sprawdził czy go ma. Miał. No ale wyciągać coś z zagraconej szopy nie jest tak łatwo. Na szczęście tata owej osóbki uparł się i wyciągnął moje cudo na światło dzienne. Wczoraj do mnie przyjechał. Czekałam do dziś aby zrobić mu jakieś zdjęcia, bo z lampą po ciemku to nie przystoi. Nie takiemu elegantowi. On potrzebuje doskonałej oprawy. I tak oto trafił do mnie, mój jedyny, wspaniały [SINGER].





W ramach prezentu dostałam wspaniałe lustro. Ma grubą drewnianą ramę, kropeczki wokół ( ah Ushii! wiem co czułaś pisząc o lustrze ze szwedzkich blogów! ), wygląda jakby miało sto lat. Zakochałam się w nim, jest cudowne, niesamowicie klimatyczne! Jak tylko zmienię wystrój pokoju na pewno zawiśnie na którejś ze ścian.



Mojej choroby mam już dość. Nie znoszę leżeć bezczynnie w łóżku. Siedzenie w domu jest fajne, ale tylko wtedy, kiedy można robić tysiąc rzeczy. Dziś już nie wytrzymałam. Upiekłam owsiane ciasteczka z żurawiną. Mmmm! Pychotka rozpieszczająca podniebienie.



Pozdrawiam Was jesiennie,
Agnieszka.

2 lis 2009

z całego serca. / irytacja sięga zenitu.

Mama przeglądając kiedyś zagraniczne blogi trafiła na serduszko haftowane krzyżykami składające się z literek. Bardzo jej się spodobało i poprosiła mnie o poszukanie wzoru. Uruchomiłam zasoby dziewczyn z pewnego forum i... wzór załatwiłam. Mama wyszyła już dwa takie serduszka - trzecie jest w trakcie. Było już serduszko w odcieniach szarości, ja mam w odcieniach różu, robi się w brązach. Prawda, że słodkie?


__________________________________________________________

Ostatnio miałam kolejną (nie)przyjemność poparzyć się kawą. Jak to się stało? Już tłumaczę.
Lubię latte. Teraz, kiedy na dworze jest zimno, kawa na wynos przyjemnie potrafi rozgrzać od środka i od zewnątrz - ciepły kubek rozkosznie grzeje dłonie. Ale NIE JEST przyjemnością dostać latte, które ma taką temperaturę, że nie da się utrzymać kubka ( pomijam fakt, że nie dano mi kołnierza chroniącego dłonie ), a próba napicia się owej kawy skutkuje poparzeniem języka i siarczystym "cholera jasna" wydobywającym się z moich ust. Jak to jest, że niektóre kawiarnie ( BARDZO niektóre ) potrafią zaserwować kawę ogrzewającą, a nie parzącą swojego gościa? Jak to jest, że w latte, w którym przecież jest bardzo dużo mleka wyczuwam wręcz kwaśny ( nie kwaskowaty ) smak espresso? Jak to jest? Czy właściciele kawiarni oszczędzają na szkoleniach swoich pracowników, czy może to bariści nie lubią swojej pracy? A to że znaleźli się za barem i muszą obsługiwać kolejnego klienta jest zupełnym przypadkiem? Może przychodzą do pracy z cierpiętniczą miną i myślą "znowuuu...". Mam dość. Zaczynam żałować każdych 10,- które wydałam ostatnio na kawę. Dostaję zbyt gorący, kwaśny napój, który ANI TROCHĘ nie umila mi spaceru po jesiennym Poznaniu. Wolę odpuścić i poczekać na kolejną wizytę w kawiarni, w której wiedzą w jaki sposób należy przygotować kawę satysfakcjonującą swojego, spragnionego pysznej kawy, gościa.

31 paź 2009

tadadadam!











Oto obiecane fotki. Może nie są idealne, ale mam dziś temperaturę i trochę połamana leżę na mojej sofie opatulona po szyję kocykiem. Mam nadzieję, że mi wybaczycie - mój aktualny stan nie pozwala mi wykrzesać z siebie niczego lepszego.

Mam nadzieję, że się spodoba...

26 paź 2009

kobiecość.

Za jakiś czas skończę 20lat. Tak tak - jestem młodsza niż prawdopodobnie myślało wiele osób. Wizja urodzin, po których nie będę już miała lat "naście" ciągle mnie zadziwia. Jeszcze nie tak dawno najlepszymi przyjaciółmi były moje ukochane misie, które teraz dzielnie obserwują moje poczynania. Dziś zdałam sobie sprawę, że już nie jestem taką małą dziewczynką, że jest we mnie pewna kobiecość. Lubię ładne sukienki, przyjemność sprawia mi robienie sobie makijażu, chodzenie do fryzjera, lubię ładną bieliznę... Kiedyś wygląd miał o wiele mniejsze znaczenie - miało być wygodnie i już. Dzisiaj chcę być pewną siebie, kochaną kobietą. I chyba powoli zaczynam iść tą drogą, bo coraz częściej zamiast wygodnych jeansów i ukochanych nike'ów zakładam baleriny i spódniczkę ( obcasy zostawiam na większe wyjścia z sukienką w tle ).



PS. Łazienka dziś lub jutro będzie gotowa...

23 paź 2009

jeszcze chwilę...



... i będzie po wszystkim.
Już nie mogę się doczekać. Jest taka piękna...

19 paź 2009

my white shabby things.

Ostatnio nie mam za bardzo weny na blogowanie. W domu trwa wielki remont łazienki, który skutecznie paraliżuje normalne funkcjonowanie. Przyznać muszę, że łazienka wygląda bajecznie - chcę, aby była już skończona, bo marzy mi się jakaś łazienkowa sesja. Na dworze straszna szarówa, zimno i nieprzyjemne. Dziś udało mi się złapać kilka promieni jesiennego słońca i zrobić zdjęć przedmiotów, które udało mi się ostatnio upolować. Na szwedzkich blogach widziałam prześliczne emaliowane foremki do babeczek. Bardzo mi się spodobały, więc kiedy znalazłam takie w jednym z poznańskich centrów handlowych, moja radość nie miała granic. Upolowałam też komplecik czterech ceramicznych białych koron. Właściwie nie potrzebuję aż tylu, więc muszę zastanowić się, co z nimi zrobić.





Guziki znalezione w niciaku babci idealnie komponują mi się z delikatnymi przedmiotami z "duszą".

Spotkała mnie też niesamowita niespodzianka - Ania przysłała mi robione przez siebie, wypełnione lawendą serduszko. Jest cudowne, niesamowicie pachnie i zdobi już mój pokój. Dziękuję Ci Kochana - sprawiłaś mi tym masę przyjemności ( że nie wspomnę, o cudownym "opakowaniu" serduszka, które powaliło mnie na kolana... )! Bardzo Ci jestem wdzięczna, dziękuję!



Mam nadzieję, że szybko nadrobię blogowe zaległości - stęskniłam się za Wami.

Buziaki,
Agnieszka

4 paź 2009

mania zbierania.

Nie wiem jak to się dzieje, ale przedmioty, które gdzieś kupię, znajdę, od kogoś dostanę, potrafią się niesamowicie zgrać. Wczoraj znalazłam strączki jakiejś rośliny i jak to ja, musiałam przeprowadzić botaniczne oględziny. Zerwałam jeden i delikatnie obracając go w palcach zastanawiałam się, jakie nasiona kryje w środku. Jakież było moje zdziwienie, kiedy postanowiłam strączek "otworzyć", a moim oczom ukazały się niesamowite nasiona ozdobnej fasoli. Przepiękne czarne wzory na fioletowej skórce nasionek po prostu mnie zauroczyły. Nazbierałam strączków, usiadłam i zaczęłam wygrzebywać ze środka niesamowite nasionka. Są wspaniałe! Każde jest inne - niektóre mają więcej fioletu, inne są prawie całe czarne. Nasionka spakowałam w pudełeczka i przyniosłam do domu. Rano mnie olśniło! Postanowiłam je wykorzystać do zrobienia naturalnego świecznika. Chwilę pobiegałam po domu, sięgnęłam do mojej wielkiej, przepastnej torby ukrywającej fioletową wstążkę i oto jest!



Pozdrawiam Was niedzielnie i przesyłam uściski,
Agnieszka.

30 wrz 2009

physalis.

Moje wczorajsze marudzenie chyba poskutkowało. Za oknem chłodno, ale słonecznie. Od kilku dniu chodziłam w jedno miejsce. Każdy spacer z psem skutkował przyniesieniem kilku ślicznych owoców physalisa. Postanowiłam sobie, że owymi delikatnymi "lampionikami" napełnię słój, który kiedyś kupiłam przypadkiem w jakimś przydrożnym sklepiku.









Jesień ma niesamowite kolory. Znalazłam śliczne ciemnofioletowe owocki na jakimś krzewie i stwierdziłam, że tak intensywny kolor dobrze będzie się komponował z bielą. Talerzyk w kształcie serca co jakiś czas jest ozdabiany w inny sposób. Teraz jest miłośnie i jesiennie.
Zastanawiam się, czy owoce physalisa da się jakoś zasuszyć? Najbardziej zależałoby mi na zachowaniu ich pięknego intensywnego koloru. W ogóle bardzo mi się spodobała owa roślinka i planuję wysiać i tę ozdobną i tę jadalną, aby na przyszły rok mieć takie lampioniki u siebie.
Takie dni jak dzisiejszy sprawiają, że moje nastawienie do życia jest w 100% pozytywne.

Pozdrawiam Was serdecznie i całuję,
Agnieszka.

PS. Za wszelkie otrzymane wyróżnienia dziękuję bardzo, bardzo! Ja wręczę je dalej przy najbliższej okazji.

29 wrz 2009

o szyby deszcz dzwoni...

... deszcz dzwoni jesienny.

W Poznaniu pogoda iście podkocykowa. Najchętniej siedziałabym cały dzień otulona ciepłym kocem w odcieniu bakłażana i piła herbatę z syropem malinowym i plasterkiem cytryny. Mam kilka pomysłów na zdjęcia, ale potrzebuję do tego SŁOŃCA, a za oknem szaro. Nie lubię tak, kiedy chcę coś sfotografować a nie mogę, bo zdjęcia wychodzą w odcieniach szarości, są za ciemne i ponure. Toffi najlepiej wie, co dobre. Przesypia cały kolejny dzień i zdaje się być z tego powodu bardzo szczęśliwy.



Chce mi się pięknej, ciepłej, pachnącej jesieni! Wyciągnęłam kalosze. Chodzę po kałużach i złoszczę się, bo chcę żeby jeszcze trochę było ładnie...

PS. Czy ktoś widział gdzieś może brązowy materiał w różowe groszki albo naturalny len w delikatne, jaśniejsze prążki?

24 wrz 2009

motylove.

Mama od dłuższego czasu prosiła, abym zrobiła jakieś zdjęcia jej motylom. W motylach jest zakochana. Ma o nich kilka książek, zbiera piękne przedmioty z motylimi motywami...
Ja uważam jednak, że najpiękniejszą ozdobą jej kolekcji są motyle, które własnoręcznie wyhaftowała. Mama jest perfekcjonistką. Zawsze się śmieję, że jej wyszywane prace możnaby nawet powiesić "na lewą" stronę. Każda niteczka, którą skończy wyszywać jest równiutko przycięta i w miejscu, w którym kończy się kolor na obrazku. Motyle są wspaniałe, ale zrobienie im takich zdjęć na jakie zasługują to nie lada gratka. Aranżując tę sesję bardzo zależało mi na pokazaniu jak najlepiej potrafię zdolności mojej Mamy. To chyba najpiękniejsze krzyżyki, jakie wyszyła. Mam nadzieję, że moje zdjęcia nie odbiorą im uroku, a Mama będzie się cieszyła widząc je na moim blogu.













Na zdjęciach widać bardzo niewielką część Maminej kolekcji. Motyw motyla na pewno jeszcze zagości na moich zdjęciach.

Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka.