Czuję się jakoś dziwnie. Jakbym wróciła w końcu do czegoś, czego bardzo mi brakowało. Pieczenie i zdjęcia. Te dwie czynności połączone w jedno działanie sprawiają, że odczuwam euforię. Jakbym spotkała kogoś, do kogo było mi tęskno, i z kim kiedyś spędzałam dużo czasu. A potem mielibyśmy przerwę, żeby po jakimś czasie wrócić i nie wypuścić się z rąk.
Nie piekłam ponad miesiąc. Dziś wstałam o 6 rano, załatwiłam wszystkie sprawy, wróciłam do domu i... upiekłam ciasteczka. Nie był to jakiś wyrafinowany przepis, ot zwykłe ciastka. Chciałam wypróbować mój nowy stempelek. Jest przepiękny i niesamowicie spełnia swoją rolę. Cudo! Dlaczego w Polsce takie rzeczy nie są dostępne od ręki? Kiedyś ktoś zapytał, skąd ja biorę te wszystkie rzeczy, które fotografuję. Otóż zdradzam tajemnicę, która tak naprawdę tajemnicą nie jest - spędzam godziny oglądając zdjęcia w internecie, przekopując internetowe i stacjonarne sklepy. To wszystko nie bierze się tak o, po prostu. To wszystko chodzi mi po głowie i jest zaplanowane. Może nie ze szczegółami, bo kupuję przeróżne skarby, na które natknę się przypadkiem, ale jest.
I nie jest tak, że wszystko jest po coś. Niektóre rzeczy mam dla samej przyjemności posiadania. Bo czy wszystko musi być logiczne?
Do Świąt nie przygotowujemy się jakoś specjalnie. Ot, klasycznie - sprzątanie, gotowanie, pieczenie. Proste dekoracje delikatnie przypominają o nadchodzących dniach. Nie ma nic milszego niż spokojne, rodzinne święta. I takich Wam życzę, Kochani! Żeby nie były zabiegane i nerwowe. Odpocznijcie!
Przesyłam wiosenne buziaki,
Agnieszka