30 sty 2011

wracam i... za moment znowu zniknę.

Wczoraj wieczorem wróciłam z Warszawy. Z dużym i fascynującym bagażem kawowych doświadczeń.
Przygotowywałam się tam do eliminacji do Mistrzostw Polski Baristów. Odbyło się wiele treningów, polało się naprawdę dużo kawy. Chwilami było bardzo wesoło, a chwilami miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i... odpuścić. Na szczęście tego nie zrobiłam. Poświęciłam się na tyle na ile mogłam i potrafiłam. Z efektem zadowalającym: eliminacje przeszłam, w marcu wystąpię w Mistrzostwach Polski Baristów. Jeszcze pół roku temu nawet nie sądziłam, że wszystko się tak potoczy - a tu proszę. Jestem szczęśliwa, ale jednocześnie przerażona nawałem pracy jaki czeka mnie podczas przygotowań do samych MPB. Póki co teraz cieszę się, że jestem już w domu. Warszawa jest fajna i daje dużo możliwości, ale... nie ma to jak w domu. Mój pachnie teraz cynamonową herbatą i ziarnami kawy, na której startowałam w eliminacjach. Jest spokojnie i przyjemnie.
Mogę na chwilę przysiąść aby za chwilę znowu zniknąć, bo... przecież trwa sesja! Dokończę to, co powinnam, i chyba wtedy dopiero odpocznę. A tymczasem zmykam się rozpakować, żeby już naprawdę poczuć się jak w domu.



Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka.

9 sty 2011

wiosna?

Wcale bym się nie obraziła! Dzisiaj było przecudownie, przemiło i... ciepło! Spacer ładuje akumulatory, daje kopa energii i sprawia, że znowu chce mi się działać. Słonko świeciło, pies wariował w błotku i kałużach, ja prawie pogubiłam kalosze w bagienku pełnym śniegu i błota. Super było!





Wczoraj jeszcze zaliczyliśmy basen, dzisiaj chyba znowu pójdziemy. Fajnie! Kiedyś sporo pływałam i byłoby doskonale tak się porządnie rozpływać. Pewnie tak właśnie będzie, bo i ja i mój J. lubimy się ruszać i trochę zmęczyć. Jest dobrze, zdecydowanie lepiej nić przez ostatnie dni - mam nadzieję, że wiosna idzie powolutku, bo śnieg już długo mamy i wcale bym się nie obraziła, gdyby zima sobie poszła i wróciła w grudniu...

Buziaki,
Agnieszka.

6 sty 2011

rozmyte wszystko...

...z koloru i z uczuć jakieś takie wyprane. Nie wiem dlaczego, ale od kilku dni mam jakiś taki... uczuciowy dysonans. Niby wszystko pięknie, ładnie... a jakoś cieszę się przez 10min i... ulatuje ze mnie cała radość - jak z przedziurawionego balonika. Co jest? Za długo już zimę mamy, czy o co chodzi? Nie umiem tego wyjaśnić. A na dodatek kolejne 2tygodnie szykują się dość ciężkie. Kolokwia, zaliczenia, projekty... no i eliminacje do Mistrzostw Polski Baristów w Warszawie. Z tego akurat się cieszę, ale dużo będzie ciężkiej pracy i chyba niestety trochę ta przyszłopiątkowa przyjemność zostanie przyćmiona...



Jakąś godzinkę temu zachciało mi się czegoś szybkiego, słodkiego i z płatków owsianych.
Upiekłam muffinki owsiane z orzechami włoskimi. Jeśli ktoś ma ochotę na ładnie wyglądające babeczki o ciekawym smaku, to polecam je upiec. Pracy mało, a efekt szybki i bardzo przyjemny.

Składniki suche:
- 10 czubatych łyżek mąki
- 9 czubatych ( nabrać ile się da! ) łyżek płatków owsianych
- orzechy włoskie*
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1/2 łyżeczki soli
- 3 czubate łyżki cukru

Składniki mokre:
- 2 roztrzepane jaja
- 250ml mleka
- 75ml oleju
- 5 łyżek płynnego miodu

* orzechów ma być tyle ile płatków, więc można odmierzyć te 9 łyżek płatków w szklance, a później wsypać do niej tę samą ilość orzechów. Orzechy należy rozdrobnić wrzucając je do foliowego woreczka i... przykryte ściereczką rozbić tłuczkiem do mięsa - najlepiej na desce do krojenia - niezbyt drobno.

Suche wymieszać, mokre wymieszać. Wlać masę w dziury w blaszce ( nie miałam papilotek więc blaszkę wysmarowałam olejem i posypałam bułką tartą żeby nie przywarły ) - ja wlałam pełne - i piec ok 20 - 25min w nagrzanym do 200 stopni piekarniku. Studzić w piekarniku przy otwartych drzwiczkach, bo muffiny lubią sobie czasem opaść.



Humor poprawiły na tyle na ile mogły, bo bardziej i tak się nie da. Chyba mam jakiś spadek formy. Lepiej, żeby mi się poprawiło, bo potrzeba mi duuużo energii na najbliższe dni.

Pozdrawiam Was serdecznie i cieszę się, że tu wpadacie - na to przynajmniej wskazuje licznik wejść na bloga.
Dziękuję!

Buziaki, Agnieszka.