Czy ktoś pamięta w ogóle o tym, że prowadzę bloga? Tak dawno mnie tu nie było, że zdawać by się mogło, że ja sama zapomniałam.
To miał być spokojny miesiąc. Taki na uporządkowanie bieżących spraw, podejście do tematu pracy magisterskiej itd. Oczywiście, jak to już u mnie bywa, wszystko potoczyło się zupełnie inaczej - ubiegły tydzień spędziłam w Warszawie pracując nad pewnym projektem, magisterka nietknięta. Do tego samopoczucie miałam dość kiepskie, ponieważ w końcu choróbsko i mnie rozłożyło. Diagnoza o bardzo obniżonej odporności i przykazanie ODPOCZYNKU. W związku z tym weekend spędziłam podkołderkowo, odpoczywając w najlepszym towarzystwie jakie mogłabym sobie wyobrazić. Nasz szary domek położony jest w miejscu, w którym zima wydaje się piękniejsza, spokojniejsza i zdecydowanie mniej miejska. A to przecież nadal Poznań! Odpoczywam tam jak nigdzie i cieszę się, bo ostateczny termin przeprowadzki zbliża się wielkimi krokami.
Powoli oswajam szare kąty i wprowadzam moją kolejną wielką miłość - rośliny. Najchętniej przyniosłabym do domu przeróżne zieloności, ale planuję zachować spójność i umiar - może się uda?
Kącik do pracy też już jest, zbierany mozolnie z pojedynczych elementów. Koziołki należą do mojego J. - kiedyś służyły za nogi jego uczniowskiego biurka. Rzucone w kąt dziadkowego warsztatu zdawały się mieć swoje lata świetności za sobą. W pierwszym odruchu chciałam się ich pozbyć. Na szczęście w porę się opamiętałam i, rozkręcając każdą do najmniejszej deseczki, z czułością wyczyściłam odkrywając piękną, szarą patynę. Dokupiłam blat i lampę, w której zakochałam się już dawno. Metalowy taboret znacie. Drobiazgi różnymi drogami wpadały w moje ręce.
19go stycznia minęły 4lata prowadzenia bloga. Z racji zawirowań, które miały miejsce, planowane przeze mnie urodzinowe rozdawanie prezentów odbędzie się za jakiś czas. Dajcie mi chwilę, na ochłonięcie i dojście do siebie.
Pozdrawiam serdecznie i obiecuję, że będę częściej!
Agnieszka