27 maj 2011

Kiedyś wydawało mi się, że stworzenie własnego przepisu wymaga od autora bycia doświadczonym ekspertem. Że mieszanie składników w odpowiednich proporcjach jest jak praca w laboratorium - zawsze musi być dokładnie odmierzone i zaplanowane. Piec zaczęłam właściwie odkąd mam bloga. Wypróbowałam przeróżne przepisy, sprawdziłam co wychodzi mi najgorzej (wciąż walczę z sernikiem), a co najlepiej (jestem dobra w pieczeniu ciasta marchewkowego). Przepisy modyfikowałam, dodawałam składniki według uznania. Dziś powstał mój własny przepis na szczególne muffiny. W ich składzie znajdują się bowiem wyjątkowe owoce - jagody Goji. Owoce te są niesamowicie zdrowe, mają ogromne ilości karotenu i witaminy C. Zaleca się ich spożywanie, ponieważ podnoszą odporność, mówi się także o ich działaniu odmładzającym. Używałam ich na Mistrzostwach Polski Baristów do przygotowania swojego drinka dowolnego. Ich ekologiczny charakter podkreślał cechy mojej organicznej mieszanki kawy.



Ale dziś nie o tym. Chciałabym podzielić się z Wami przepisem, bo muffiny które upiekłam wyszły naprawdę bardzo dobre i ciekawe w smaku - są niezbyt słodkie ( użyłam cukru melasowego ), mięciutkie, a owoce goji nadają im lekko figowego aromatu i smaku.



Do przygotowania moich muffinów potrzebne będą:

2,5 szklanki mąki
1 szklanka cukru melasowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 opakowanie ( 8g ) cukru wanilinowego ( może być 1/2 ziarenek z laski wanilii, ja akurat nie miałam )
200g suszonych owoców Goji

1 szklanka jogurtu naturalnego
1 szklanka mleka
2 jajka
1/2 rozpuszczonej i ostudzonej Kasi



Przygotowanie jest proste jak w przypadku prawie każdych muffinów. Suche mieszamy osobno, mokre osobno. Łączymy wszystko w jednej misce, w razie potrzeby dodajemy mleka ( ciasto ma być dość lejące ), napełniamy papilotki w 2/3 wysokości i pieczemy w 175*C w termoobiegu, ok 15 - 20 min.
Muffinów wychodzi dość sporo, mi wyszło 21, można więc modyfikować porcje w miarę potrzeby.



Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego, słonecznego popołudnia. W Poznaniu pogoda strajkuje i chmury nie chcą pozwolić wyjść słońcu.

PS. Czy ktoś z Was wie jak zrobić girlandy z trójkątnych chorągiewek? Chciałabym coś takiego uszyć ale nie wiem za bardzo jak. Pomożecie?

Buziaki!

22 maj 2011

spokojnie, zielono.

Pomału staję się pełnowymiarowym ogrodnikiem. Do tej pory moje działania ograniczały się do roślin parapetowych, a wiosną, latem i jesienią rozszerzały do balkonowych. Teraz zaczynam cudownie odprężające i bardzo przeze mnie lubiane podróże do wszelakich centrów ogrodniczych. Środek maja to idealna pora na zakupy młodych sadzonek. Wszystkie liście mają barwę soczystej, świeżej zieleni i aż proszą, aby zabrać je ze sobą. Skusiłam się na okrywowe róże i lawendę. Tą ostatnią mogłabym obsadzić pół Tajemniczego. Pięknie pachnie, pięknie wygląda... No i co ważne dla ogrodników dbających o swoje rośliny - odstrasza mszyce, np. z róż.



Szukam inspiracji ogrodowych w internecie(np: tu - cudooo!), przeszukuję zagraniczne blogi, marzę o pięknych dodatkach: balii obsadzonej kaskadą roślin, drewnianych meblach, pięknych poduchach... Ostatnim zakupem w IKEI były właśnie poduszki. Zakochałam się w nich w kawiarni, do której często wpadamy z J. Postanowiłam, że choćby nie wiem co MUSZĘ je mieć, bo z zielenią roślin komponują się idealnie. No i mam. Najbardziej chciałabym mieć do kompletu poduchy z lnu z napisami botanicznymi, takimi jakie można kupić np. w H&M (coś jak tu.) Nie wiecie może czy można zamawiać u nich przedmioty do PL? I czy może któraś z Was chciałabym też coś z działu Home? Bo chyba w Polsce nie uda mi się dostać nic botanicznego drukowanego na poduchach.





Zbieram ładne nowe-stare rzeczy i gdzieś tam marzę sobie, jak mogłoby to być...
Dużo pracy przed nami, dużo pomysłów w głowie. No i dużo miłości - bo bez niej niczego by nie było.

Pozdrawiam!

16 maj 2011

naturalnie, że naturalnie.

Jestem ogromną fanką naturalności. Uwielbiam ekologiczne podejście do życia, podziwiam ludzi, którzy całe swoje życie podporządkowali stylowi eko. Ja niestety nie jestem ekologiczna w 100%. Mam swoje nieekologiczne słabości - długie kąpiele, używanie kubków jednorazowych zamiast wielorazowych ( dobrze, że chociaż są z papieru ). Mimo to staram się znajdować przedmiotom nowe zastosowanie, odkopywać je czasem wprost ze śmietnika ( patrz: znaleziona na osiedlu walizka ). Recykling jest fajny, modny i pożyteczny!
Zwariowałam na punkcie słoi - weków. Używam ich jako pojemników na różne przedmioty, jako wazonów, ostatnio też jako miseczek, np. na pistacje.



Marzy mi się zapełnienie jednego ze słoi starymi kluczami. To mój mały konik, i lubię je zbierać. Trudno niestety je znaleźć, więc kolekcja baaardzo powoli się powiększa. Szkoda, że nie mam dostępu do takich kluczy, bo chętnie bym je wyeksponowała w moim słoju.
Podoba mi się bardzo pakowanie prezentów w szary papier i obwiązywanie ich zgrzebnym sznurkiem. Wygląda to elegancko, pomimo swojej prostoty. Wyszukuję różne rodzaje sznurków gdzie się da i kupuję na kilometry, to kolejna moja mała, naturalna obsesja.



Marzy mi się, aby Tajemniczy Ogród pełen był pachnących ziół. Szukam takiej lekko włochatej odmiany ogrodowej mięty. Udało mi się znaleźć dosłownie kilka gałązek. Mam nadzieję, że szybko urośnie, bo chciałabym aby mięty było naprawdę dużo. Najfajniej jednak hodować rośliny od sadzonki, bo wtedy satysfakcja jest zdecydowanie większa. Rośliny rozmnażane własnoręcznie lub podarowane przez kogoś są najwdzięczniejsze.



Ekologiczne podejście to także pakowanie zakupów w ekologiczne torby, to segregowanie śmieci, to oszczędzanie energii (np. po naładowaniu komórek ładowarki sio z kontaktu!) i wody.
Nie jestem ideałem, ale bardzo chcę się poprawić. Pomału, pomału pozbywać się słabości i działać tak, żeby Ziemia obrywała jak najmniej. Bo co by było gdybyśmy bez przerwy ją niszczyli i zapomnieli o tym, że trzeba o nią dbać? Gdzie byłaby natura? Gdzie bylibyśmy my?

Pozdrawiam Was,
Agnieszka.

9 maj 2011

Pochłonął mnie całkowicie. Skradł moje serce. Dłonie mamy spracowane, połamane paznokcie, podrapane ręce, ramiona i plecy. Kolana bolą od klękania na gołej ziemi. Działanie intensywne, z efektami. Znalazłam swój kawałek Tajemniczego Ogrodu.



Poprawiamy to, z czym przyroda poszalała - wybiegłe pędy, pokrzywione gałęzie, gąszcz chwastów. Pielęgnujemy to co najpiękniejsze - kwieciste krzewy, pachnące iglaki... A przy okazji trafiam na prawdziwe perełki - stare słoje ze szklanymi pokrywami, zmurszałe donice i... ono. Czerwone, obdrapane, przepiękne.





A najdziwniejsze jest to, że J. wcale się nie buntuje, jak wyciągam to wszystko i zachwycam się godzinami. Cud?

Pozdrawiam!