Moje wczorajsze marudzenie chyba poskutkowało. Za oknem chłodno, ale słonecznie. Od kilku dniu chodziłam w jedno miejsce. Każdy spacer z psem skutkował przyniesieniem kilku ślicznych owoców physalisa. Postanowiłam sobie, że owymi delikatnymi "lampionikami" napełnię słój, który kiedyś kupiłam przypadkiem w jakimś przydrożnym sklepiku.
Jesień ma niesamowite kolory. Znalazłam śliczne ciemnofioletowe owocki na jakimś krzewie i stwierdziłam, że tak intensywny kolor dobrze będzie się komponował z bielą. Talerzyk w kształcie serca co jakiś czas jest ozdabiany w inny sposób. Teraz jest miłośnie i jesiennie.
Zastanawiam się, czy owoce physalisa da się jakoś zasuszyć? Najbardziej zależałoby mi na zachowaniu ich pięknego intensywnego koloru. W ogóle bardzo mi się spodobała owa roślinka i planuję wysiać i tę ozdobną i tę jadalną, aby na przyszły rok mieć takie lampioniki u siebie.
Takie dni jak dzisiejszy sprawiają, że moje nastawienie do życia jest w 100% pozytywne.
Pozdrawiam Was serdecznie i całuję,
Agnieszka.
PS. Za wszelkie otrzymane wyróżnienia dziękuję bardzo, bardzo! Ja wręczę je dalej przy najbliższej okazji.
Śliczna jest też ta miseczka w kształcie serca:)
OdpowiedzUsuńmiechunkę (bo pod taką nazwą znam tę roślinkę) suszyła kiedyś moja Mama i kolor lekko wypłowiał, stał się bardziej pastelowy :)) a kilka gałązek zostawionych na słonecznym parapecie z czasem przybrało beżową barwę :)) też ładną :))
OdpowiedzUsuńi jak zwykle piękne zdjęcia :))))
pozdrawiam serdecznie :))
Anulko, ale jak to suszyć? :)
OdpowiedzUsuńOjej... owoce tej rośliny niezmiennie kojarzą mi się z moją kochaną Babcią. Niestety, nie ma jej po tej stronie już od 12 lat :|
OdpowiedzUsuńAgutku,moja mama suszyła te cudeńka wieszając całe krzaczki do góry,,nogami,,-na strychu.
OdpowiedzUsuńTroszkę jasniały ale niewiele.
Słój piękny i kwiatuszek ten zielony w doniczce bardzo mi się podoba.
Rewelacyjne zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie
Agniesiu :)) moja Mama suszyła zwyczajnie w wazonie, całe gałązki - tylko wcześniej oberwałyśmy listki :))
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńwspaniałe!
:)
Jakoś na gałązkach ta miechunka nie przypadła mi ... jeszcze ... do gustu, ale w twoich aranżacjach wygląda pięknie :) Śliczne te serducha, ale najbardziej podoba mi się Twój kwiatuszek w tej cudnej doniczce :) Pozdrawiam słonecznie.
OdpowiedzUsuńMiechunka kojarzy mi się z domem Babci.
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda w tym słoju, ślicznie się prezentuje w tych koronkach...
Agutku moja mama też suszyła je trzymając w wazonie.Słój z physalisą wygląda pięknie,podobnie jak sercowy talerzyk :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zwykle cudnej urody.
Pozdrawiam serdecznie.
I zaczarowałaś pogodę. Dzisiaj u nas słonecznie:) Szkoda,że nie zerwałaś sobie tych ciemnych owoców z gałązkami. One pięknie się zasuszają. Miałam kiedyś z tego bukiet i trzymał się baaardzo długo! Co do "lampioników" niestety nie pomogę, bo nie wiem...
OdpowiedzUsuńŚciskam!
o, śliczne bardzo
OdpowiedzUsuńpierwsza kompozycja - miodzio
Te granatowe kuleczki to liguster. Po oberwaniu listków trwają na sucho przez całą zimę.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i jak zwykle cudowne zdjęcia....
OdpowiedzUsuńW słońcu wszystko wygląda ładniej, prawda?... ;-)
OdpowiedzUsuńAguś, o suszeniu miechunki dziewczyny już tu napisały (suszyć najprościej - bez wody :), najlepiej w ciemnym i przewiewnym miejscu); lekko tylko jaśnieje) - ale co do siania, to wysiana zakwitnie Ci dopiero za dwa lata. Lepiej wykopać w "tym miejscu", gdzie ona rośnie - młode odrosty od korzenia, i posadzić u siebie. Ale przestrzegam ;-) - to roślina z gatunku : wsadziłam tu - o, a za dwa lata jest po przeciwnej stronie ogrodu :)))
Zdjęcia smakowite, jak zawsze. :)
Całusy.
Świetne zdjęcia, suszy się to-to samo w wazonie, ale najlepiej jest do góry nóżkami.
OdpowiedzUsuńCzęsto widywałam miechunkę ze srebrnikami w wazonach i jakoś mnie skutecznie do niej zniechęciło, ale w słoju fajnie wygląda.
Pozdrawiam serdecznie
O rany jakie kolory! Zazdroszczę śłońca i światła. Serio. Ja rozważam zawieszenie bloga na okres zimowy bo światła się nie doczekam tutaj.
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia. Masz suoer obiektyw! Używasz też pierścieni makro? Mnie się marzą takie zdjęcia 'z bloska' ale na razie jestem ograniczona. Nic to :)
Popatrzę sobie botu pięknie u Ciebie :)
Miechunka rozdęta!
OdpowiedzUsuńCudnie wygląda w słoju, nie wpadłam na to!
Przepięknie skomponowana dekoracja, te lampioniki kupiłam świeże tydzień temu i wiszą u mnie tak jak Aagaa mówi głowami w dół - zobaczymy co z tego wyjdzie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
śliczna ta twoja jesienna dekoracja
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ale pięknie zaaranżowane dekoracje :)))) i fantastyczne fotki :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że te kwiaty (?) można suszyć. Pamiętam je z dzieciństwa - babcie i ciocie miały z tego całoroczne bukiety - skomponowane z innymi suszkami :)
Pozdrawiam ciepło (u mnie pada!)
Dzisiaj byłam w lesie z przyjaciółką, dopiero liście się zaczynają żółcić, nazbierałyśmy jakichś czerwonych i zółtych owoców, nie wiedząc co to, pozachwycałyśmy się kolorami jesieni i wróciłyśmy podładowane dobrą energią :) te lampioniki też widziałyśmy, ale jakoś zostawiłyśmy w spokoju, nie wiedziałam, że można je ususzyć ;) śliczne zdjęcia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na dekorację.
OdpowiedzUsuńMoja mama tymi zasuszonymi owockami (w gałązkach) przystroiła klosz lampy sufitowej w kuchni. Faktycznie troszkę rozjaśniły się, ale "trzymają się dzielnie" - nie kruszą się :)
Pozdrawiam.
kiedys chcialam sobie ja kupic do ogrodu,jest sliczna jak chinskie lampioniki,piekne zdjecia
OdpowiedzUsuńGyönyörű fotók! szép őszi hangulat.
OdpowiedzUsuń