11 sie 2014

z dzieciństwa w dorosłość.

Kiedy nauczyłam się czytać, zaczęłam książki dosłownie pochłaniać. Najpierw rodzice kupowali mi nowe egzemplarze, ale kiedy jedna książka starczała na kilka dni, Mama stwierdziła, że czas zapisać mnie do biblioteki. Pani Bibliotekarka zaprowadziła mnie do działu dla najmłodszych dzieci, w którym książki "do prawdziwego czytania" stanowiły niewielki procent. Szybko skończył mi się materiał czytelniczy. Przeskoczyłam o poziom wiekowy wyżej, żeby w ciągu kilku miesięcy przeczytać wszystko, co miała mi do zaoferowania osiedlowa biblioteka. Zaczęłam czytać lektury obowiązkowe i dodatkowe. Uwielbiałam siadać na łóżku pod kołdrą i zatapiać się w historiach, które sama chciałabym przeżyć. Rodzice nie raz gonili mnie do spania, bo potrafiłam nad książką spędzić wiele godzin, czasami do późnej nocy.































Uwielbiałam książki, które jako mała dziewczynka czytała moja Mama - historie Misia Paddingtona, "Pamiętnik Czarnego Noska", czy "Karolcię" i historię jej zaczarowanego koralika - ach jakże chciałam znaleźć taki koralik! Historię o "Zajączku z rozbitego lusterka" czytała mi Mama. Ostatnio znalazłam wydanie z 1983r na Targu Staroci i za złotóweczkę wróćiło ze mną do domu
































Jednak najukochańsza książką wszechczasów do której wracam bardzo często - ostatnio kilka dni temu - są... "Dzieci z Bullerbyn". Przygody tych dzieciaków bawią mnie do dziś i chętnie sięgam po tę książkę od wielu wielu lat. Kiedyś myślałam nawet, że wybiorę któreś z imion bohaterów dla swoich dzieci, ale to byłaby chyba zbyt wielka fanaberia.































Ciekawa jestem czy Wy też czytacie książki ze swojego dzieciństwa. A jeśli tak, to jakie?

Mi marzy się ostatnio kupienie całej kolekcji Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz - kto wie, moze teraz będę miała czas, żeby wrócić do szalonej rodziny Borejków...?

Pozdrawiam Was trochę sentymentalnie,
Agnieszka.

32 komentarze:

  1. hehe, czytałam tego posta i miałam wrażenie, że czytam o sobie :):) do tych wymienionych wyżej dochodzi jeszcze cykl przygód Tomka Wilmowskiego, Ani z Zielonego Wzgórza i książki Krystyny Siesickiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezioro osobliwości i Zapałka na zakręcie? To były czasy :)

      Usuń
    2. uwielbiałam :) i "zapach rumianku", zaczytałam ją prawie

      Usuń
  2. Książka "Dzieci z Bullerbyn" była moją ulubioną lekturą szkolną, nadal czai się gdzieś na półce. Ale absolutnym hitem były "Wakacje z duchami" Adama Bahdaja. Tytuł zobowiązuje, więc czytałam pasjami, co roku nad morzem, na wsi, w domu. Dodatkowym atutem były ilustracje Bohdana Butenko. Fantastyczna książka, bardzo polecam! A wakacje jeszcze trwają, chyba sobie odświeżę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieci z Bullerbyn....jak ja to kochałam! :-) Dzięki za wspomnienia :)
    Jesteś na lubimyczytać? Fajny portal :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh, gdzie te czasy! Czytać uwielbiałam i nadal uwielbiam. A "Dzieci z Bullerbyn" wspominam z ogromnym sentymentem. I mam dokładnie taki sam egzemplarz, jak Ty. Teraz książkę dostał mój brat, ale on niestety już nie podziela mojego zapału do czytania książek. Uwielbiałam te chwile, gdy wiedziałam, że nikt mi nie będzie przeszkadzał i będę mogła w spokoju poczytać. A rano specjalnie wstawałam wcześniej, żeby jeszcze chociaż chwilę poczytać :) Pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. O "Ania z Zielonego Wzgórza" koniecznie :) no i "Nawiedzony dom" Chmielewskiej (co zaowocowało miłością wierną i niezmienną do dorosłych książek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chmielewska również, zwłaszcza bawiły mnie przygody Tereski i Okrętki, do tej pory zresztą mnie bawią :)

      Usuń
  6. A ja nie przepadałam za Dziećmi z Bullerbyn :( Przeczytałam, ale bez szału.
    Za to Winnetou... to była lektura! Niestety żadna z kolejnych książek Karola Maya, do których udało mi się dobrać, nie była już takim hitem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam cała listę książek z dzieciństwa, które zamierzam kupić raczej dla siebie niż dla moich dzieci;-) Muminki, Plastusiowy pamiętnik, Ania z Zielonego wzgórza ale rodziny Borejkow tez zabraknąć nie może:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. No jasne! Zapomniałam o Plastusiu, Aniach, Mikołajkach... :) ach, wspomnień czar... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłam zapomnieć o Plastusiu? ???? Uwielbiałam go!!!!

      Usuń
  9. U mnie "Dzieci z Bullerbyn" aż tak wysokiego miejsca we wspomnieniach nie zajmują, za to "Bracia Lwie Serce" otwierają stawkę, zaraz za nimi jest właśnie Jeżycjada, którą to kupowałam za pierwsze zarobione w czasie studiów pieniądze. Tydzień po tygodniu odwiedzałam E'Leclerc, gdzie były wszystkie części historii Borejków w promocyjnych cenach i tak przez rok udało mi się zebrać wszystkie i po kolei ponownie je przeczytać. W bibliotekach nie zawsze się trafiało na te, które akurat były do czytania w kolejności. Teraz tylko uzupełniam kolekcję o najnowsze tomy :-).

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja począwszy od Dzieci z Bullerbyn chowałam się na literaturze skandynawskiej dla młodzieży. Dziś chętnie wracam, a Dzieci czytuję swoim dzieciom :)

    OdpowiedzUsuń
  11. byłam (i nadal jestem) takim molem książkowym jak Ty. Z ta różnicą, że jak już rodzice w końcu gasili mi światło, to ja czytałam pod kołdrą przy latarce ;) Ja też od pewnego czasu z sentymentem gromadzę książki z dzieciństwa. Kolekcja stale się powiększa, ot chociażby dwa dni temu przyniosłam z antykwariatu cudowne wydanie "Chatki Puchatka" w twardej okładce z 1973 roku i dziś czytałam sobie przy śniadaniu :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej!! no jak bym czytała o sobie samej! Wyprawy do osiedlowej biblioteki publicznej to była niesamowita przyjemność!
    "Dzieci z Bullerbyn" i "Bracia Lwie Serce" to moje dwie najukochańsze! Wracam do nich często :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bracia Lwie Serce wzruszają mnie do dziś :)

      Usuń
    2. A troszkę później zachwycała mnie "Pollyanna" :)

      Usuń
    3. Och tak! Pollyannę dostałam od mamy, a b Bracia Lwie Serce to prezent od mojej ukochanej wychowawczyni z początku podstawówki. ..cudowne!

      Usuń
  13. O :-) Ja jestem właśnie na etapie 'odświeżania' Jeżycjady. Po kilkunastu latach od pierwszego przeczytania, nazywanie Celestyny Cielęciną uważam za jeszcze genialniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawsze z sentymentem przeglądam książki z dzieciństwa. Piękny masz stolik!

    OdpowiedzUsuń
  15. "Przygody scyzoryka" - brzmią niebezpiecznie, ale książka zupełnie bez jakiejkolwiek agresji. Dla mnie była super, krótkie opowiadania o przygodach chłopca z uczęszczającego do podstawówki (trochę się chyba z nim identyfikowałem :) ). Aaa i wszystkie "Muminki" Tove Jansson, które chętnie czytam po dziś dzień.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Aga, "Dzieci z Bullerbyn" u mnie też są na pierwszym miejscu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. U mnie na podium też znajdą się "Dzieci z Bullerbyn", a tuż obok "Ania z Zielonego Wzgórza" i "Muminki" :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Dodałam jeszcze "Pana samochodzika", czytałaś?

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam większość moich książek z dzieciństwa. ..sporo ich, bo tak jak Ty dosłownie je pochłanialam. Do mojej ukochanej Ani z zielonego wzgórza wracam gdy mi źle, gdy mam gorsze dni...kocham wszystkie jej części. ..wymarzony dom Ani najbardziej...nazwa bloga nie jest przypadkowa :-) do tego "wakacje na guziku" i trzy tomy "Ani z Lechickich Pól". I przygody Paluszka z "Cudownej podróży"Selmy Lagerlof. Oj mogłabym tak długo.. Ale wiesz co jest najpiękniejsze? Gdy pojawiają się dzieci wracasz do tych wszystkich opowieści na nowo. Czytasz i patrzysz jak chłoną każdy rozdział. Czytanie to rytuał, bez którego nie ma zasypiania. Potem same zaczynają czytać. ..coś pięknego! My czytaliśmy Dzieci z Bullerbyn już dwukrotnie, podobnie jak cudowną podróż. Teraz Alicję w krainie czarów. Zauważam, że im starsza bajka tym piękniejsza i bardziej interesująca dla maluchów. Tak polecany i reklamowany Mikołajek totalnie nas rozczarował. A moje książki z dzieciństwa z rozpadającym się okładkami i pozaginanymi rogami czytane są z wypiekami na twarzy i zawsze gdy je zamykam rozlega się głośne "jeeeeesze trooooszke"...

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja również nie wyobrażam sobie życia bez książek, uwielbiam je po prostu. Pochłaniam ich naprawdę wielkie ilości, każdy nowy miesiąc zaczynam od zakupów w księgarni;)) Mam wiele ukochanych książek z dzieciństwa i teraz często czytam je mojej maleńkiej. Właśnie zaczynamy "Anię z zielonego wzgórza", po którą uwielbiam sięgać:)) Pozdrawiam Cię słonecznie:)

    http://www.homeonthehill.pl/

    OdpowiedzUsuń
  21. kto wie, kto wie.. :) zabrzmiałaś bardzo intrygująco, czyżbyś dokonała kolejnego pięknego dzieła? ; )

    Oto jest Kasia, Karolcia, Dzieci z.., Siesicka, Musierowicz i Marta Fox! moje dzieciństwo :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ooo ktoś tu chyba jest w ciąży...:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Witam...jeszcze się nie znamy ...my dopiero wchodzimy ze swoim blogiem. Apropo ksiązek to mamy bardzo podobnie..uwielbiam wracac z targów z moim ukochanym wózkiem wypchanym po brzegi książkami..A przez mój zawód , uczę male dzieciaki I- III nie jestem w stanie oderwac sie od stoisk dla najmłodszych. jest mnóstwo ciekawych pozycji . Polecam Doroty Sumińskiej - WIERZĘ W JEŻE :), Elżbiety Zarych - BAŚNIE O SZCZĘŚCIU ...oraz ze wzgledu na ukochane podróze Łukasza Wierzbickiego AFRYKA KAZIKA. Przyjemnej lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozumiem tę słabość, mam to samo. Kocham Bullerbyn i te dzieciaki. Anię z Zielonego.... i Jeżycjadę, zwłaszcza Idę sierpniową i Opium w rosole. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń