Co prawda nie jakąś wielką, ale taką już dość sporą Hokkaido.
Noszę tę dwoją Dyńkę ze sobą i co rusz nachodzi mnie ochota na wypróbowanie przepisu z pomarańczową królową jesieni. Tym razem postanowiłam zaimprowizować wytrawną tartę z podsmażoną wcześniej dynią i serem typu 'blue'.
Uprzedzę pytania i troskę - w ciąży mozna jeść sery pleśniowe i inne, pod warunkiem, że zostały wytworzone z pasteryzowanego mleka. Dodatkowo obróbka termiczna powinna rozwiać nasze obawy. A że tartę zapiekamy...
Potrzebujemy:
płat ciasta francuskiego (dzielimy na dwie części i zapiekamy w porcjach)
750g dyni obranej ze skórki i pokrojonej w kostkę
masło (3 duże łyżki)
2 ząbki czosnku
1 średnią cebulę
ok. 100g sera typu blue
1 jajko
1 mały kubeczek jogurtu naturalnego
suszony rozmaryn (jesli mamy dostęp do świeżego to świetnie!)
sól
pieprz
Cebulę i czosnek pokrojone w drobniutką kosteczkę podsmażamy na maśle. Pokrojoną w kosteczkę dynię wrzucamy na patelnię, przykrywamy i dusimy do miękkości (uwaga, żeby nie zrobić "papki"!) lekko doprawiając solą i pieprzem, co jakiś czas mieszając. W międzyczasie przygotowujemy sos: jogurt i jajko mieszamy, dodajemy sól i pieprz oraz czubatą łyżeczkę suszonego rozmarynu. W 200*C podpiekamy także ciasto francuskie do lekkiego zezłocenia. Na podpieczony spód nakłądamy dynię, zalewamy kilkoma łyżkami sosu, na wierzch kładziemy kilka kawałków sera 'blue'. Jeśli mamy świezy rozmaryn - możemy na wierzchu ułożyć gałązkę. Całość zapiekamy ok 20min w 200*C.
Lubię jeść zdrowo. A takie domowe gotowanie na pewno bardziej mi służy niż jedzenie poza domem. Mam kontrolę nad jakością składników, ilością tłuszczu i świadomość, że to co robię jest dobre nie tylko dla mnie. A to, jak się okazuje, jest ważniejsze niż cokolwiek innego. Świadomość, że odpowiadam w 100% za dwie osoby trochę paraliżuje, ale z drugiej strony daje niezwykłą jakość życia. I to jest piękne!
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
Agnieszka
Bardzo się cieszę, że przekonałaś się do połączenia dyni z serem pleśniowym. Nie pozostaje mi nic innego, jak wypróbować przepis.
OdpowiedzUsuńTylko gdzie tu dostać dynię Hokkaido, na ryneczku nie było, w marketach nie ma, w warzywniaku też 😞 a ja tak ją uwielbiam i jeszcze taki super przepis tu podałaś.
OdpowiedzUsuńW Lidlu sprawdź.
UsuńJest w Tesco, piękne sztuki w całkiem niezłej cenie. Za dynię średniej wielkości zapłaciłam 3,5 zł.
UsuńWygląda przepysznie :)
OdpowiedzUsuńMuszę się skusić na zupę z dyni... tylko cały czas pamiętam smak dyni ze słoika.. i nie pomaga mi to.. :)
Ada, teżnie cierpię tego octowego smaku! Ale zaczęłam go odczarowywać rok temu i... przekonałam się. :)
UsuńWygląda pysznie. Koniecznie muszę spróbować tego przepisu.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi smaku! Muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMmm ją też chcę i na pewno sobie zrobię! :))) pyszne zdjęcia Ty nasza dyńko
OdpowiedzUsuńi o to chodzi, żeby było pysznie, zdrowo i pożywnie :)
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego!
świetny przepis ciekawe czy można go zrobić np. na kruchym cieście, jakoś nie przepadam za francuskim (raczej mój żołądek). Ale połączenie sera pleśniowego z dynią.... mniam.... zresztą jestem serożerna i robię różne kombinacje serowe :)
OdpowiedzUsuńJa tam jadłam pleśniowe na potęgę:) W dzisiejszych czasach zdobycie czegokolwiek z niepasteryzowanego mleka graniczy z cudem:) nie dajmy sę zwariować. Przepis pyyycha, na pewno wypróbuję! ps. czytam Twój blog już tyle lat, podziwiając zdjęcia i aranżacje, ale dopiero ta dziecięca tematyka ośmieliła mnie do komentowania:) pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńbrzmi pysznie...chyba się skuszę! pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMniami!
OdpowiedzUsuńDynie są magiczne - zamieniają się w bajkach w piękne karoce, ta Twoja jest też zaczarowaną fasolką, która zamieni się w kapustę, w którą owinięte jest maleństwo... Magia ;)
Dynia w każdej postaci jest przepyszna :)
OdpowiedzUsuńWczoraj cały dzień przelażałam w łóżku z powodu choroby, przejrzałam sporą część archiwum, ale dopiero dzisiaj postanowiłam odezwać, pierwszy raz odkąd czytam bloga (czyli podejrzewam od ładnych paru lat :D). Bardzo Cię podziwiam, Agnieszko, zwłaszcza z racji podobnego wieku zbiera mi się na porównania i niestety wypadam całkiem blado w tym zestawieniu :). Zazdroszczę ciągłej chęci do wszystkiego, naprawdę, bo u mnie to kilkutygodniowe zrywy, a potem lekka stagnacja. Co prawda moje zainteresowania odbiegają nieco od twoich, ale chodzi mi o ogólne poświęcenie, determinację i chęć rozwoju. Jestem pod dużym wrażeniem, zwłaszcza, że jestem w trakcie pisania pracy inżynierskiej, pracuję i widzę po sobie, że niewiele czasu zostaje na przyjemności, a co dopiero jakieś konkretne, wymagające czasu działania. Jesteś niesamowicie inspirującą osobą i bardzo podoba mi się Twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńKażdy lubi, kiedy jego działania przynoszą rezultaty, a miłe słowo z pewnością doda jeszcze więcej motywacji :).
pozdrawiam,
Ola
Wow, Olu! Przeczytałam wczoraj Twój komentarz i tak naprawdę wcale nie wiem, co powinnam Ci odpisać. To niesamowite czytać takie słowa. Dowiedzieć się, że ktoś postrzega nas w taki sposób. Oczywiście wiadomą kwestią jest, że pisze się bloga po to, żeby go czytano. A kiedy jeszcze przychodzą takie słowa... Po prostu biorę apart do ręki i tworzę kolejny post. No nie da się inaczej. Dziękuję! <3
UsuńWłaśnie dzisiaj wypróbowałem Twój przepis i wyszło pysznie (a wyglądało tak ładnie, że szkoda było jeść), ale przyznam szczerze, że wersja z botwiną chyba smakuje mi bardziej. Teraz z reszty dyni robię ciastka, również według Twojego przepisu (oby wyszły). :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie,
Artur!
Mam nadzieję, że ciastka się udadzą! :) Tarty to u nas ostatnio częsty gość - na pewno za jakis czas pojawi sie kolejna. :)
UsuńKolejny przepis do wypróbowania :) Zapasy dyni mam, więc muszę się wziąć do pracy :)
OdpowiedzUsuńPrzepis wygląda przepysznie,a smakuje pewnie jeszcze lepiej niż wygląda:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Ser pleśniowy i dynia, mniam, mniam :-) Musze wypróbować ten przepis.
OdpowiedzUsuń