Dziś chciałabym Wam napisać o kilku rzeczach, które zmieniły się w naszym mieszkaniu odkąd pojawił się Chłopiec. Bo tego, że mieszkanie zmienia się wraz z pojawieniem się dziecka po prostu nie da się uniknąć.
Po pierwsze i najważniejsze: pojawiły się elementy mające na celu zabezpieczyć przestrzeń w taki sposób, aby była przyjazna dla Malucha.
Przede wszystkim - bramka zainstalowana na szczycie schodów. Nie chcę nawet myśleć, co by było gdyby jej nie było... Musiało wejść nam w nawyk zamykanie jej za każdym razem kiedy schodzimy i wchodzimy po schodach. Teraz już nawet o tym nie myślę. Stało się to dla mnie tak naturalne jak zapalanie światła kiedy robi się ciemno, czy mycie rąk po przyjściu do domu.
Zabezpieczenia na szafkach w kuchni - niestety w dolnej szufladzie mamy talerze, w wyższej słoiczki w przyprawami, a w szafkach szklane misy i garnki. I o ile same garnki są nietłukące (robią jedynie hałas), o tyle ich szklane pokrywki nie są najlepszymi zabawkami.
Piekarnik fabrycznie wyposażony był w blokadę "antydzieciową", więc z nim nie było problemu. Musimy tylko uważać, bo pomimo iż jego szyba miała się nie nagrzewać, to pieczenie powyżej 180*C sprawia, że jednak jest gorąca.
Kontakty - ten w pokoju Chłopca ma założone zabezpieczenie. W jego zasięgu znajdują się jeszcze dwa - jeden w sypialni (którą w ciągu dnia zamykam i raczej nie ma do niego dostępu, a jeśli wejdzie - wchodzę razem z nim), a drugi na korytarzu. Ten drugi był ciekawy przez chwilę. Widzę, że systematyczne "odganianie" Chłopca i odwracanie jego uwagi zdało egzamin - nie jest już interesujący. Zresztą i tak jeśli znajduje się w jego pobliżu, to któreś z nas ma kontrolę nad sytuacją.
Piekarnik fabrycznie wyposażony był w blokadę "antydzieciową", więc z nim nie było problemu. Musimy tylko uważać, bo pomimo iż jego szyba miała się nie nagrzewać, to pieczenie powyżej 180*C sprawia, że jednak jest gorąca.
Kontakty - ten w pokoju Chłopca ma założone zabezpieczenie. W jego zasięgu znajdują się jeszcze dwa - jeden w sypialni (którą w ciągu dnia zamykam i raczej nie ma do niego dostępu, a jeśli wejdzie - wchodzę razem z nim), a drugi na korytarzu. Ten drugi był ciekawy przez chwilę. Widzę, że systematyczne "odganianie" Chłopca i odwracanie jego uwagi zdało egzamin - nie jest już interesujący. Zresztą i tak jeśli znajduje się w jego pobliżu, to któreś z nas ma kontrolę nad sytuacją.
Po drugie: kwiaty. Kiedyś miałam ich bardzo dużo. Stały na parapetach, na podłodze, na szafkach. Duże wydałam, mniejsze postawiłam wysoko. I tak naprawdę stało się to o tyle naturalnie, że przygotowaliśmy w taki sposób przestrzeń już wtedy, kiedy w naszym domu pojawiła się Figa. Wiele roślin ma niebezpieczne, trujące części. Lepiej ich unikać - zarówno przy dzieciach jak i zwierzakach. A jeśli już decydujemy się zostawić rośliny w domu (jak my), postawmy je w miejscach niedostępnych dla Szkrabów.
Po trzecie: kolor! Tak jak kiedyś kojarzona byłam z szarościami (nazywanie mnie Mrs Grey zobowiązuje) tak teraz wiem, że coraz więcej osób rozpoznaje mnie po... doborze kolorów. Miód, brudna mięta, turkus, ostatnio modny "petrol"... Doskonale czuję się w kolorach. I coraz chętniej otaczam nimi nie tylko Chłopca, ale i... samą siebie. I wiecie co? Doskonale czuję się we wnętrzach ożywionych kolorem, a surowe, skandynawskie wnętrza z przyjemnością... oglądam na zdjęciach.
Po czwarte: naturalne "przemieszanie" przestrzeni. A właściwie powinnam napisać: wkroczenie Chłopca na "nasz" teren. Moje włóczki już nie są tylko moje - wspaniale nadają się do zabierania i rozrzucania po całym domu, a duży pokój już nie jest "naszym salonem" tylko powiększeniem przestrzeni do zabawy. I wiecie co? To jest tak naturalne, że przestałam się tym tak strasznie przejmować. Tak po prostu jest. I naprawdę to uwielbiam, bo lubię poczucie, że dom żyje jego mieszkańcami.
Po piąte: zyskałam dużo luzu w kwestii urządzania wnętrz. Kiedyś chciałam aby wszystko było idealnie, pod linijkę. Kiedy zrobiliśmy remont, drżałam o świeżo wycyklinowaną i polakierowaną podłogę. Martwiłam się utłuczonym kubeczkiem i złościłam na nieudany projekt DIY. Teraz zrzucane na parkiet klocki, przerwana w połowie praca i zbity talerzyk nie mają już dla mnie takiego znaczenia. Lubię sposób w jaki zmienia się nasz dom. Dostosowuje się do naszych obecnych potrzeb. Lubię widzieć w nim nas i dorastającego Synka. To nasze miejsce.
Ciekawa jestem jak u Was zmieniły się domy, kiedy pojawili się w nich mali lokatorowie? Dajcie koniecznie znać!
Pozdrawiam Was ciepło,
Agnieszka.
Wnętrza Twojego domu i tak prezentują się wspaniale. Być może właśnie dlatego, ze widać po nich, że ten dom żyje. Skandynawskie wnętrza często na Instagramie prezentują się surowo i zimno, u Ciebie jest ciepło, przytulnie i rodzinnie. Pięknie, gustownie, ale nie jakby w salonie meblowym czy katalogu. I to jak piszesz o swojej rodzinie <3 Dużo dobrego dla Was! :)
OdpowiedzUsuńTwój stały podglądacz na IG ;-)
Ula
U nas zniknęła ława i w dużym pokoju mamy plac zabaw ( kosz zabawkami, minibe i namiot robiony z krzesełka do karmienia i koca bo tipi już sie nie zmieści ��)
OdpowiedzUsuńNiespodzianką jest dla mnie... dwupoziomowość Waszego mieszkania 😃
OdpowiedzUsuńU mnie było podobnie jak opisałaś. Oczywiście zmiany wprowadzaliśmy wraz z dorastaniem młodych :) warto wspomnieć o sztućcach, które zawsze trzeba trzymać poza zasięgiem małych łapek oraz o kubkach z gorącymi napojami. U nas po prostu to wszystko lądowało na środku stołu (można też dolewać do gorącej kawy czy herbaty zimnej wody, aby schłodzić wrzątek, nawet w sytuacji gdy dziecko złapie kubek i się obleje nie dozna poważnych oparzeń).
OdpowiedzUsuńAle też zdarzały się wpadki typu rower pozostawiony przez mojego męża, która moja mała córeczka wywaliła na siebie (na szczęście nic jej się nie stało - sprawdziliśmy to w szpitalu) czy też rozcięte czoło gdy mój cwałujący synek potknął się o nierówne deski w naszym letnim domku i wyrżnął o róg pieca, róg był zaokrąglony, ale rana powstała na skutek mocnego uderzenia). Nie da się tak całkowicie zapanować, ale faktem jest oczy trzeba mieć dookoła głowy.
Nie było u mnie nigdy kręcenia gałkami sprzętów grających, komputerów, piekarników itp.... to trochę tak jak z gniazdkiem o którym piszesz. :)
Największe zdumienie przeżyłam gdy byłam u moich znajomych, którzy dosłownie odgrodzili drewnianym płotem część pokoju gdzie stał cały sprzęt radiowo telewizyjny wraz z regałem i stolikiem.... wyglądało to naprawdę idiotycznie.
Ale do dziś moje dzieci panoszą się wszędzie i w całym mieszkaniu pełno śladów ich żywotności, i to jest najpiękniejsze w tym naszym stadzie :)
Uściski Aga :)
Oj tak, domy zmieniają się wraz z pojawieniem się malucha :) nasz (również 13miesięczny) urwis ciagle przestawia coś w kuchni. W wózku kuchennym musiały niestety pojawić się plast. pojemniki zamiast szklanych, bo już kilka stłukł ;) Kiedyś również przejmowałam się każdą rysą na podłodze, plamką na ścianie - teraz ważniejszy jest uśmiech na twarzy syna i dobra zabawa :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Dziwnie,gdy piszesz o tym Chłopcu..:)Wolę Synka:)
OdpowiedzUsuńMoja Mała ma dopiero 6 tygodni i choć szykowałam dla niej pokój, wiedziałam, że jej tam jeszcze długo nie będzie. Robiłam post jak wygląda pokój w pierwszych tygodniach noworodka:) My spędzamy czas w większości w salonie, gdzie zaczyna królować coraz więcej pluszaków :) Mieszkanie się jeszcze sporo zmieni, bo akurat jest bardzo niebezpieczne dla dzieci które się już same przemieszczają :D
OdpowiedzUsuńjakbys chciala poczytac: http://domowo158.blogspot.co.uk/2016/02/pokoj-noworodka-pierwsze-tygodnie.html
Bramka na schodach + zabezpieczenia kontaktu (ale to dawniej, dla 22 miesieczniaka juz dawno nie sa atrakcyjne). Szuflad/szafek nie zamykalam, nic innego nie chowalam - tylko cierpliwie tlumaczylam. Ale nue mialam tez nigdy "pierdolek" podozkladanych. Kwiatkow również nie usuwalam, M. jakos nigdy do nich specjalnie nie ciagnal. Ukul sie achmea jak mial chyba pol roku i od tego czasu omija szerokim lukiem :) Reasumujac ja nie jestem zwolenniczka wiekszego niz konieczne przerabiania domu pod dzieci,w koncu to nie tylko ich przestrzeń :)
OdpowiedzUsuńŻycie zmusza nas do wielu zmian :)
OdpowiedzUsuńU nas wszystkie kontakty zabezpieczone, bo Młodzieniec lubi bawić się w elektryka ;) W ogóle jest bardzo ciekawski, wszystko musi dokładnie zbadać. Niektóre zabezpieczenia na szafkach czy szufladach dawno rozpracował, ale dobrze wie, że włączonego piekarnika nie wolno dotykać i żelazka też ;)
OdpowiedzUsuńU nas też wszystkie kontakty z zaślepkami, kwiatki poza zasięgiem łap (te trujące wydałam), komputer też, szuflady kuchenne z blokadami, za kuchenkę i laptopa się nie łapie, wie, że nie są do zabawy. Ale przez te prawie trzy lata nauczyliśmy się, że nawet jeśli przez rok dziecko omijało coś szerokim łukiem, nie oznacza, że pewnego dnia nie wpadnie mu do głowy jakiś "ciekawy" pomysł. Chociaż córka wie, że kuchenka to teren zakazany, kiedyś spontanicznie postanowiła wrzucić na nią jakąś swoją zabawkę - gaz był zapalony, dobrze że byłam obok. A miała wtedy ponad dwa lata i nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło. Nie znasz dnia, ani godziny ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie też jest to dziwne nazywanie własnego dziecko Chłopcem?:/
OdpowiedzUsuńNo dziewczynką to on nie jest. ;)
UsuńA mi pisanie per „Chłopiec” o synku nawet się podoba – oryginalnie i z przymrużeniem oka ;) Co do reorganizacji pod kątem dziecka to myślę, że w większości domów zachodzą przynajmniej te najpotrzebniejsze zmiany. Barierka na schody, zabezpieczenie na balkonie czy zaślepki na kontakty to, moim zdaniem, niezbędne minimum. Do tego dochodzą zabezpieczenia na szuflady, by dziecko nie przytrzasnęło sobie paluszków i ochraniacze na kanty mebli. Wymiar zmian zależy też od ruchliwości malucha i jego ciekawości świata : ) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcóż to za cudo na ścianie obok szafki z woodszczęścia z włóczki? skąd? i jak się zwie.
OdpowiedzUsuńOdpisałam na maila. :)
UsuńA półka pochodzi z ahojhome.pl :)
Chłopca? Synka? Jak o obcej osobie, jeszcze z duzej litery. Po co to? Mega sztucznie to brzmi....
OdpowiedzUsuńZgadzam się, sztuczne silenie się na oryginalność, a drugi synek jak będzie nazywany? Chłopcem 2?
OdpowiedzUsuńZapewne Młodszym. :)
UsuńAguś, skąd te zabezpieczenia na szafki? One są nieinwazyjne?
OdpowiedzUsuń