... krótko przed północą pojawił się On. Mój mały Chłopczyk.
Początki były niełatwe. Kilkanaście dni na oddziale patologii noworodka (T. urodził się prawie 5tyg. za szybko). Ogrom stresu i potoki łez, które wylewałam w domu, bo nie chciałam, żeby czuł jak bardzo się martwię - w szpitalu trzymałam nerwy na wodzy. Później, najcięższe w mojej ocenie, pierwsze trzy miesiące życia Maluszka i... z każdym dniem coraz lepiej. Zgraliśmy się wspaniale. Mam poczucie, że czas, który poświęcam mojemu Synowi to najlepiej spędzone chwile w moim życiu. Robimy tyle fajnych rzeczy, patrzę jak się rozwija i z każdym dniem mnie zaskakuje. Kilka dni temu zaczął stawiać pierwsze kroki - duma, jaką poczułam nieporównywalna jest z czymkolwiek. Wiele się zmieniło. Mam zdecydowanie mniej czasu na prowadzenie bloga (a nie chcę wrzucać tu niedopracowanych tekstów i pospiesznie zrobionych zdjęć), życie podporządkowaliśmy Chłopcu (wyjście wieczorem urasta do rangi logistycznego przedsięwzięcia, bo trzeba poprosić o pomoc dziadków, a nie po prostu kupić bilet do kina i wyjść), a spełnianie swoich zachcianek "już-teraz" zeszło na dalszy plan.
Ale wiecie co? NIGDY, przenigdy nie wróciłabym do życia, które było przed T. Pojawił się i sprawił, że odkryłam w sobie rodzaj miłości, którą czuć można tylko do własnego dziecka. To miłość, która od roku pozwala mi wstawać w nocy do potrafiącego obudzić się kilka-kilkanaście razy Chłopca, a następnego dnia funkcjonować normalnie. To miłość, która każe działać, kiedy słyszę pokasłującego T. i wiem, że "ohooo, zbliża się zapalenie krtani, inhalujemy!". To miłość, która paraliżuje strachem na myśl, że mogłoby spotkać Go cokolwiek złego.
To miłość Mamy, która kocha swoje dziecko bezgranicznie i wie, że ten Mały Człowiek,to najlepsze co ją w życiu spotkało.
Synku, jeśli kiedyś trafisz na ten wpis, chciałabym żebyś wiedział, że bardzo Ci dziękuję, że się pojawiłeś. Chciałabym życzyć Ci spokojnego, szczęśliwego życia, wśród osób, które bardzo Cię kochają, spełnienia wszystkich marzeń, które pojawią się w Twojej małej, ślicznej, główce i powiedzieć, że zawsze, choćby nie wiem co, Mama i Tata są obok.
Macierzyństwo to najlepsza rola, jaka przytrafiła mi się w życiu. Jestem za nią niesamowicie wdzięczna. I choć czasami brak mi sił i motywacji, a złość i rezygnacja zalewają oczy - cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka.
Z okazji urodzin beztroskiego dzieciństwa dla T., a Wam dużo siły i dalszych radości z bycia rodzicami - dużo prawdy w Twoich słowach :-)
OdpowiedzUsuńWzruszający post... :-) wszystkiego najcudowniejszego dla Maluszka i Rodziców :-) Tyle wspaniałych wspólnych chwil przed Wami! :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze dla dzielnego maluszka :)
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem, o czujesz, bo mój F. pierwsze urodziny obchodzi dokładnie za tydzień :) Życzę dużo szczęścia solenizantowi, ale również mamie i tacie ;)
OdpowiedzUsuńDrogi T, pięknego życia! :) Idealnie to ujęłaś - ta miłość która pozwala wstawać kilkanaście razy w nocy i potem nie umierać ze zmęczenia ;)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane :) Wszystkiego najlepszego dla Twojego Synka :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego posta łza się w oku kręci. Wzruszyłam się ... Aga, pięknie to wszystko ujęłaś w słowa!
OdpowiedzUsuńWszystkiego, co najlepsze dla Waszego Chłopczyka :*
Gratuluje odwagi, siły i wytrwałości mimo przeciwności! Najlepszego dla Ciebie i dla T!
OdpowiedzUsuńpięknie napisane! Wszystkiego dobrego dla Roczniaka:-) życzliwych ludzi wokół:-)
OdpowiedzUsuńWzruszający tekst... dla T. dużo radości, zabawy i kochających ludzi dookoła... a dla Was cierpliwości :)
OdpowiedzUsuńMacierzyństwo odkrywa głębokie pokłady miłości, bezcenne:)
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe uczucie :), cieszę się moim chłopczykiem od 2,5 miesiąca.
OdpowiedzUsuńCzytam końcówkę postu...po ledwie roku brak ci sił i motywacji? eee... ekhm, rzec można, to dopiero blady początek. Będzie mnóstwo fajnych chwil, ale jeszcze więcej zwykłych, przyziemnych, mniejszych i większych problemów, zniechęceń, rozmijania się własnych wizji z rzeczywistością, bo im dzieciak starszy, tym mniej da się jego i jego otoczenie "stylizować". Cierpliwości zatem. Powodzenia.
OdpowiedzUsuń